,,Bez znieczulenia'': Futbol w Champions League to inna dyscyplina sportu niż w naszej ekstraklasie
W minionych tygodniach mieliśmy okazję obejrzeć osiem wspaniałych meczów w Lidze Mistrzów. To był naprawdę futbol przez duże F, w którym nie zabrakło emocji, ale przede wszystkim – jakości. Po takich spotkaniach kibice zaczynają rozumieć tęsknotę największych klubów za Superligą, bo rywalizację na takim poziomie chciałoby się po prostu oglądać znacznie częściej niż dopiero na etapie ćwierćfinałów Chamopions League.
![Fot. Mecz Union Berlin - Bayern Monachium.](http://m.ekstraklasa.net/imgp/66ff7a562e07dfde2cd5a814645c8c4a/480d220/aHR0cHM6Ly9kLXdnLnBwc3RhdGljLnBsL2svci8way9ocS9iN3h3b3E1c3Nnc3Nvc2c4ODhzOGNnZ3NzODQ/c40d8f5ca7de61fd0bce636243e2761875510093.jpg.600.jpg)
fot. PAP/EPA/FILIP SINGER
Niezapomniane były mecze z udziałem Realu Madryt, ale piękne historie napisały także PSG, Bayern i Dortmund. No i dowiedzieliśmy się, jaki obecnie jest układ sił w Europie. Obecność przedstawicieli futbolu hiszpańskiego i francuskiego nikogo nie dziwi, zaskakiwać nie powinno także, że w przededniu mistrzostw Europy w Niemczech w gronie czterech najlepszych zespół kontynentu zameldowały się dwie z Bundesligi. Bo to oznacza, że gospodarze zgłosili apetyt na odegranie czołowej roli w Euro'24, i trzeba ich będzie traktować jako jednego z faworytów. A może nawet trzeba odświeżyć stare powiedzenie, że na boisku zawsze walczy 22 piłkarzy, a na koniec i tak wygrywają Niemcy.
Kiedyś byliśmy przyzwyczajeni do tej prawidłowości, później futbol w kraju naszych zachodnich sąsiadów dopadła stagnacja, ale wygląda na to, że kiepskie dni mają już za sobą i znów będą rozdawać karty w europejskiej, a w ślad za tym, także światowej czołówce. Choć oczywiście tego, czy Bayern i Borussia dadzą radę w półfinałach Ligi Mistrzów renomowanym rywalom – nie wie nikt.
Wiadomo natomiast, że kilku naszych ligowych szkoleniowców nie oglądało niezapomnianych ćwierćfinałowych spektakli w Champions League, bo nie chcieli następnego dnia mierzyć się z pytaniami prezesów, dlaczego ze swoimi zawodnikami trenują... zupełnie inną dyscyplinę sportu. To oczywiście żart, ale z gatunku śmiechu przez łzy, bo nawet w ekstraklasie gramy na innym poziomie, w innym tempie, na innej intensywności. Gramy po prostu inną, nie muszę dodawać, że znacznie, znacznie gorszą, piłkę...
Faworytem do tytułu – już zdecydowanym – jest Jagiellonia. Ma wyniki, bo ma trenera, który nie przeszkadza drużynie w rozwoju, potrafił zbudować lub odbudować poszczególnych zawodników i narzucić im swój styl. Szkoleniowcowi nie przeszkadza z kolei management białostockiego klubu. Nie dziwię się, że Łukasz Masłowski doskonale radzi sobie w roli dyrektora sportowego, w końcu to były mój piłkarz z Widzewa; a taka przeszłość zobowiązuje. Do kompletu dochodzi doświadczony i inteligentny prezes, co w sumie zaprocentowało bardzo pozytywną mieszanką na Podlasiu. I może zaprocentować wielką niespodzianką w postaci tytułu, przecież przed rozpoczęciem rozgrywek nikt nawet sobie nie wyobrażał, żeby Jagiellonia miała skutecznie walczyć o mistrzostwo Polski. Raczej, i to powszechnie, rezerwowano dla tej drużyny miejsce blisko strefy spadkowej.
Tym razem nie będę analizował sytuacji w Rakowie. Bo uważam, że wszystko co dzieje się w tym roku w klubie z Częstochowy nie jest normalne... Cieszę się natomiast z festiwalu zespołu Jana Urbana, bo Górnik to druga obok Jagi największa rewelacja sezonu.
[polecany]26216989[/polecany]