menu

Transfery. Kamil Grosicki tym razem zdążył. Najwięcej zapłacili w Chinach i we Francji

1 lutego 2017, 16:21 | Tomasz Biliński

Zimowy okres transferowy w większości europejskich lig był umiarkowanie szalony. Największe transfery zrobiły kluby z Chin i Francji. Drużynę, tym razem, zdążył zmienić Kamil Grosicki.

Kamil Grosicki grał w Stade Rennais trzy lata. Z Hull City podpisał we wtorek trzyipółletni kontrakt. Szansę debiutu będzie miał w sobotę, gdy Tygrysy zagrają u siebie z Liverpoolem.
Kamil Grosicki grał w Stade Rennais trzy lata. Z Hull City podpisał we wtorek trzyipółletni kontrakt. Szansę debiutu będzie miał w sobotę, gdy Tygrysy zagrają u siebie z Liverpoolem.
fot. Bartek Syta / Polska Press

Gdyby Kamil Grosicki był hollywoodzkim aktorem, idealnie sprawdziłby się w roli bohatera, który w ostatniej chwili rozbraja bombę i ratuje życie. Drugi raz w ciągu pół roku do ostatniej chwili kazał czekać, czy zmieni klub. To, co nie udało się w końcowych minutach sierpnia (Grosicki miał przejść do Burnley, ale kluby nie zdążyły dojść do porozumienia), powiodło się w styczniu. A nawet w pierwszych chwilach lutego, bo władze Hull City poprosiły angielską federację, by dała im jeszcze kilka minut na dogranie szczegółów. Udało się i skrzydłowy reprezentacji Polski spełni marzenie o grze w Premier League.

Były już gracz Stade Rennais kosztował angielski klub dziewięć mln euro (co czyni Grosickiego bohaterem piątego najdroższego transferu z udziałem Polaka). Francuzi otrzymają dodatkowy milion, jeżeli Tygrysy utrzymają się w ekstraklasie. Ich sytuacja jest kiepska. Zajmują ostatnie miejsce w tabeli. Nawet jeśli wygraliby środową potyczkę z Manchesterem United (Polak ten mecz obejrzy z trybun, szansę debiutu będzie miał w sobotę z Liverpoolem), nie opuszczą strefy spadkowej. Do bezpiecznego miejsca brakuje im pięciu punktów.

Mimo dobrych ofert z Evertonu, Middlesbrough i Crystal Palace, a także zainteresowania z Włoch, Grosicki wybrał ostatni zespół Premier League. Głównie dlatego, że w Hull już na starcie ma duże szanse, by występować w pierwszym składzie. Skrzydłowi drużyny Mike’a Phelana niezbyt się wyróżniają. Brakuje im też liczb w bramkach czy asystach. Do tego w 3,5-letniej umowie zawarto klauzulę, że jeśli zespół spadnie z ligi, Polak będzie mógł odejść. Dodajmy, że Grosicki stał się czwartym najdroższym transferem w historii Hull. Rennes opuścił po trzech latach.

Na grę liczy też Krystian Bielik, który drugą część sezonu spędzi w Birmingham, rywalizującym w Championship. 19-letni były pomocnik Legii Warszawa od dwóch lat jest zawodnikiem Arsenalu. Głównie grał w drużynach młodzieżowych albo rezerw. W zespole pod wodzą Arsene’a Wengera wystąpił tylko dwa razy po kilka minut.

W Birmingham ma grać więcej i jako obrońca. - Bielik to dobry piłkarz, z bardzo dużym potencjałem. Jednak nie ma jeszcze odpowiedniego doświadczenia, by grać na najwyższym poziomie. Liczę, że zdobędzie je u nas. Tym bardziej, że obecnie mamy problemy w defensywie - przyznał po wtorkowej porażce 0:1 z Reading trener Birmingham Gianfranco Zola.

W nowym klubie Polak nie będzie sam, bo od półtora roku bramkarzem zespołu jest Tomasz Kuszczak. Aktualnie drużyna zajmuje 12. miejsce na 24 w Championship. W sobotę zagra u siebie z Fulham i to będzie pierwsza okazja, by Bielik zagrał.

Transfer Grosickiego, a tym bardziej Bielika, nie zrobił wrażenia na Europie. Kolejny raz dokonały tego transakcje przeprowadzane przez kluby z Chin. Najdroższym został Brazylijczyk Oscar. Shanghai SIPG zapłacił Chelsea za pomocnika 60 mln euro (kolejne kwoty też w euro), Changchun Yatai wydały 23 mln na nigeryjskiego napastnika Odiona Ighalo (ostatnio Watford), Hebei China Fortune 20 mln na chińskiego prawego skrzydłowego lub obrońcę Zhanga Chengdong (był piłkarzem Beijing Sinobo, ale ostatnie pół roku spędził na wypożyczeniu do Rayo Vallecano). Natomiast Tianjin Quanjian wydał na Aksela Witsela i Alexandra Pato 20 i 18 mln. „Tylko” 10 mln kosztował Shanghai Greenland Carlos Tevez, ale Argentyńczyk został najlepiej zarabiającym piłkarzem świata - 38 mln rocznie.

W Europie głośno było we Francji. Paris Saint-Germain kupiło dwóch ofensywnych graczy - za 40 mln Juliana Draxlera (z VfL Wolfsburg) i za 30 mln 20-letniego Goncalo Guedesa (Benfica). Do Hiszpanii na wypożyczenie wrócił za to Jese Rodriguez. Ale nie do Realu Madryt, skąd trafił do Paryża, a Las Palmas.

Olympique Marsylia za 30 mln ściągnęła z powrotem Dimitriego Payeta. Francuz spędził półtora roku w West Ham United i domagał się transferu. Z kolei Olympique Lyon wydał 16 mln na Memphisa Depaya. We Francji po dobrej grze w Pucharze Narodów Afryki wyląduje Prejuce Nakoulma. Były piłkarz Górnika Zabrze, a ostatnio bez klubu, podpisał kontrakt z Nantes.

Tym razem nie szalały kluby w Anglii. Manchester City pozyskał Gabriela Jesusa za 32 mln (Palmeiras), a Everton Morgana Schneiderlina za 23 mln (Manchester United). Z kolei w Niemczech najdroższymi są transfery Leona Baileya (z Genk do Bayeru Leverkusen za 13,5 mln) i Yunusa Malliego (z Mainz do Wolfsburga za 12,5 mln). Do zespołu Wilków wrócił skrzydłowy Ashkan Dejagah. To oznacza pogorszenie sytuacji Jakuba Błaszczykowskiego, który i tak nie łapie się do składu. Niewykluczone, że przychylniej spojrzy na propozycje z Polski. W Lotto Ekstraklasie okres transferowy kończy się ostatniego dnia lutego.