menu

Niemcy - Francja. Didier Deschamps chce pomścić pokolenie Michela Platiniego

6 lipca 2016, 17:08 | Remigiusz Półtorak, Francja

To może trochę dziwne, ale Francja jeszcze nigdy nie spotkała się z Niemcami w mistrzostwach Europy. Dzisiaj w Marsylii będzie wielka premiera.

Gdy Francja uległa Niemcom w 1982 roku, Didier Deschamps miał 14 lat.
Gdy Francja uległa Niemcom w 1982 roku, Didier Deschamps miał 14 lat.
fot. Frank Augstein/AP Photo

A jednak nie ma pojedynków między dwiema innymi drużynami na Starym Kontynencie, które wywoływałyby więcej emocji, często negatywnych. Dość powiedzieć, że rana z Sewilli sprzed... 34 lat jeszcze się nie zabliźniła. Francuzi wciąż marzą o rewanżu za najbardziej traumatyczne przeżycie w historii ich piłkarskiej reprezentacji. Trener Didier Deschamps miał wtedy 14 lat.

To była upalna andaluzyjska noc. Nic nie wskazywało na to, że może zamienić się w aż tak wielki francuski koszmar. Szczególnie po tym, gdy w ósmej minucie dogrywki Alain Giresse strzelił gola na 3:1. Niemcy mieli zaledwie 12 minut na odrobienie dwubramkowej straty i szukanie ewentualnej szansy w rzutach karnych. Zwycięstwo drużyny Michela Hidalgo być może złagodziłoby szok po jednym z najbardziej brutalnych ataków w historii futbolu – gdy bramkarz Tony Schumacher wpadł z impetem w Patricka Battistona – ale i to nie było dane Francuzom.

Zdruzgotani psychologicznie, staranowani przez niemiecką siłę fizyczną, nie potrafili ani utrzymać prowadzenia, ani wykrzesać dodatkowej precyzji na serię jedenastek. Tamtego 8 lipca 1982 uleciały w powietrze marzenia całego pokolenia, w którym szefem był Platini, a wiernymi pomocnikami Giresse i Tigana. Być może taka trauma była konieczna, aby dwa lata później, na własnej ziemi, zdobyć pierwsze mistrzostwo Europy, ale brutalny atak Schumachera zostanie w głowach już na zawsze.

Patrick Battiston nie chce do tego wracać nawet po ponad 30 latach. Gdy niedawno, przy okazji rozmowy o Grzegorzu Krychowiaku (Francuz był jego trenerem w rezerwach Bordeaux), pytaliśmy go o wspomnienia z tamtego czasu, mówił, że najchętniej by o nich zapomniał. Wymazał z pamięci tak samo, jak niemiecki bramkarz pozbawił go przytomności na długie, niekończące się minuty.

Dopiero przed dwoma laty, gdy Francuzi znowu mierzyli się z Niemcami na mundialu w Brazylii, przyznawał w radiu Europe1, że ogląda ten mecz po raz pierwszy. – Nigdy nie słyszałem, jaki był wówczas komentarz – mówił Battistion.

Alain Giresse ma inne podejście, ale też znamienne. – Wielokrotnie wracałem do tamtego meczu i zaczynałem go oglądać. Ale tylko do 98 minuty. Potem zawsze wyłączałem, bo to, co stało się po mojej trzeciej bramce przypominało mi za każdym razem zejście do piekieł. Nie chcę tego przeżywać jeszcze raz – mówi Giresse.

– Nigdy w życiu nie widziałem moich piłkarzy tak rozbitych psychicznie. Siedzieli bezradni jak dzieci i płakali. Dwóch zawodników musieliśmy zaprowadzić pod prysznic w ubraniu, nie byli w stanie się rozebrać – wspomina Michel Hidalgo, ówczesny trener „Trójkolorowych”.

Najbardziej dosadny jest jednak Marius Tresor, autor drugiego gola dla drużyny Michela Hidalgo. – Nie rozumiałem, dlaczego FIFA wyznaczyła nam holenderskiego arbitra, skoro w barażach do mundialu pokonaliśmy właśnie Holendrów. Gdy jeszcze zobaczyliśmy, jak sędzia żartuje z niemieckimi piłkarzami, mieliśmy ochotę, aby to wszystko rozwalić!

Jeden obrazek z tamtego wieczoru jest szczególnie ujmujący – gdy nieprzytomnego Battistona, znoszonego z boiska na noszach, trzyma za bezwładną rękę kapitan Michel Platini.

Francuzi nie zdawali sobie jeszcze wtedy sprawy, że klątwa w pojedynkach z sąsiadami dopiero się zaczęła. Cztery lata później, również w półfinale meksykańskiego mundialu, nie dali rady rozpędzonej niemieckiej maszynie, która już po kilku minutach objęła prowadzenie po strzale z wolnego Andreasa Brehme.

Wielki rewanż miał nadejść na brazylijskiej Maracanie, w ćwierćfinale mistrzostw świata przed dwoma laty. Nie nadszedł, bo Neuer znakomicie jedną ręką obronił strzał Benzemy, a wcześniej Hummels tak przepchnął Varane’a, że wystarczyło tylko dostawić głowę, aby pokonać Llorisa i zdobyć jedynego gola.

Niemiecka klątwa na Francuzach trwa zatem od 1958 roku (6:3 dla Kopy, Fontaine’a i spółki; znowu półfinał…), ale smaczku odwiecznej rywalizacji dodaje jeszcze jedno. Obydwie drużyny spotykają się dzisiaj po raz pierwszy od listopadowych zamachów przy Stade de France.

To nie był mecz o punkty w wielkim turnieju, ale dla jego uczestników też zostanie w pamięci na zawsze.