menu

Nerwowość w Parku Książąt, PSG chce przełamać impas w Europie

21 września 2018, 15:27 | Dominik Owczarek

750 milionów euro, drużyna skupiona wokół Neymara, ogromny potencjał marketingowy. Na Francję wystarcza, ale na Ligę Mistrzów znowu może być za mało.


fot. East News

Gdy pada hasło „najbardziej przepłacona liga świata” większość oczu kieruje się na angielską Premier League. Zapłacić 50 milionów euro za nieopierzonego grajka? Nie ma problemu. Horrendalne ceny praw telewizyjnych? Welcome to England. Liverpool, czyli poważny kandydat do tytułu mistrza Anglii w tym sezonie, jednak kojarzy się z romantyzmem.

Każdy uwielbia Momo Salaha, który przebył długą drogę na szczyt z egipskich klepisk. Sympatią cieszy się Senegalczyk Sadio Mane grający boso jako nastolatek. Podziw budzi przeskok Andy’ego Robertsona, który trzy lata temu pracował w Marks&Spencer, aby teraz hulać na lewej obronie u Jurgena Kloppa. Tym oto przydługim wstępem zmierzamy do puenty - cała ta zgraja z „przepłaconej ligi” pokazała miejsce w szyku jeszcze bardziej przepłaconym.

Liverpool w pierwszej kolejce fazy grupowej Ligi Mistrzów pokonał Paris Saint-Germain 3:2. Roberto Firmino zadecydował o zwycięstwie The Reds na chwilę przed końcowym gwizdkiem, ale nie był to łut szczęścia klubu z miasta Beatlesów. Oba zespoły pokazały, że już pierwsza odsłona nowego sezonu może stanowić prognostyk powtórki z poprzedniego.

Ofensywne trio The Reds czaruje i zapewnia punkty, a mistrz Francji znowu okazuje się bullterierem na własnym podwórku. Gdy przychodzi do ważnych meczów, mogących zapewnić im stałe miejsce w ścisłej elicie - stają się małym pieskiem, który ujada na smyczy właściciela. Gdyby PSG było szkockim Celtikiem, napawałoby się rolą dominatora przeciętnej ligi. Tyle że francuska Ligue 1 to tylko przystawka.

Za mocni na Francję

Satysfakcję katarskim właścicielom sprawi wygrana w finale Ligi Mistrzów z Realem Madryt. Dziesiąte zwycięstwo z rzędu nad - z całym szacunkiem - Amiens lub Toulouse chluby Paryżanom nie przynosi. - Taktyka opierająca się na trzech napastnikach i okazjonalnych trikach jest wystarczająca na Ligue 1, ale na Ligę Mistrzów to trochę za mało - napisał Jonathan Wilson na łamach „The Guardian”.

Skoro zafascynowany taktycznymi smaczkami dziennikarz jest w stanie to dostrzec, czemu nie zauważa tego Thomas Tuchel? Nowy trener PSG znany jest głównie z nieszablonowego myślenia taktycznego i stawiania na swoim. Drugi aspekt odegral ogromną rolę w jego odejściu z Borussii Dortmund. Właścicielom BVB nie przyszłoby do głowy zwolnienie Tuchela ze względu na wyniki.

Teraz Niemiec stoi przed ogromnym wyzwaniem spełnienia wygórowanych oczekiwań właścicieli, którzy „płacą i wymagają”. Petrodolary spływają szerokim strumieniem, ale niestety dla nich, ogrom wpompowanej gotówki nie gwarantuje oczekiwanego sukcesu. W ciągu ośmiu lat PSG wydało aż 750 milionów euro, ale klub nadal nie ma zapewnionego miejsca w stałej, europejskiej elicie.

Zdominował Ligue 1, z drobnymi wypadkami przy pracy, ale w Lidze Mistrzów nie zmienia się nic. PSG notorycznie zawodzi w najważniejszych spotkaniach. Kulminacją tezy był sezon 2016/17, gdy w 1/8 finału dokonali absolutnie niemożliwego. Na wyjeździe rozłożyli na łopatki Barcelonę, pokonując ich 4:0. Nikt nie potrafił logicznie wytłumaczyć, dlaczego w rewanżu dali sobie wypuścić prawie pewny awans z rąk. Skompromitowali się, przegrywając aż 1:6 i odpadli w 1/8 finału. Porażka na tym etapie to zresztą tradycja w wykonaniu PSG.

Czym jest PSG?

Prezes Nasser Al-Khelaifi notorycznie zdaje się tracić cierpliwość, ale właściciele Qatar Sports Investments nie przykręcają korka z pieniędzmi. To oni stoją za najdroższym transferem w historii futbolu. Płacąc za Neymara 222 milionów euro, przekroczyli granice absurdu, ale to i tak wierzchołek góry lodowej. Cała kwota umowy z Brazylijczykiem wyniosła okrągłe 500 milionów euro, na które składa się pensja zawodnika, bonusy oraz klauzula odstępnego.

Czym właściwie jest PSG? Projektem podporządkowanym jednemu gwiazdorowi? Pralnią brudnych pieniędzy ze strony Katarczyków? Może nawet sposobem koncernu Nike na niestandardowe lokowanie swoich produktów? Teorii spiskowych przybywa równie szybko, co rośnie niecierpliwość właścicieli i kibiców.

Przegrywając z Liverpoolem już na starcie, PSG postawiło krok naprzód do zajęcia zaledwie drugiego miejsca w grupie. Takie „osiągnięcie” dałoby im awans do 1/8 finału Ligi Mistrzów, ale jednocześnie sprawiłoby, że w tej fazie czekałby na nich potentat pokroju Barcelony lub Realu Madryt, który w ostatnim sezonie pokazał im miejsce w szeregu bez większych problemów.

Niezadowalające wyniki wywołują również reakcje znanych person ze świata futbolu. - W PSG nie są bohaterami, a egoistami. W pewnym momencie bez względu na swój status musisz poświęcać się dla drużyny. Istnieje różnica między gwiazdami z zagranicy, a we Francji. U nas istnieje przekonanie, że nie da się zarządzać gwiazdami. Dlaczego jednak Liverpool potrafi, a my nie? Kiedy Neymar grał w Barcelonie, wtedy potrafił pomagać w obronie - powiedział zdobywca Złotej Piłki w 1991 roku Jean Pierre-Papin.

Były reprezentant Francji i legenda Olympique Marsylia dodał również, że paryżanie nie potrafią wykrzesać pełni potencjału z Neymara i Kyliana Mbap-pe. Za obu Katarczycy zapłacili ponad 400 milionów euro.

Przed „nowym Jurgenem Kloppem”, jak nazywano Thomasa Tuchela, karkołomne zadanie. Tylko przekroczenie magicznej bariery w postaci osiągnięcia półfinału mogłoby sprawić, że szejkowie spojrzeliby na niego łaskawym okiem.

Wygrana Ligue 1 w Parku Książąt jest zawsze traktowana jako konieczność. Jeśli Tuchel nie chce dołączyć do panteonu niespełnionych w Paryżu trenerów takich jak m.in. Laurent Blanc bądź Unai Emery, musi zajść dalej niż poprzednicy.


Polecamy