menu

Karim Benzema to magnes ściągający kłopoty. Sekstaśma z Valbueną to nie pierwsza jego afera

7 grudnia 2015, 12:35 | Konrad Kryczka

Ostatnie tygodnie to pasmo nieszczęść Karima Benzemy. Niedawno wyszło na jaw, że pomagał w szantażowaniu kolegi i grozi mu za to nie tylko wykluczenie z reprezentacji Francji, ale nawet więzienie.

Karim Benzema nie zagra na Euro 2016. Taką informację podał przed tygodniem francuski dziennik L’Equipe. Selekcjoner reprezentacji „Trójkolorowych”, Didier Deschamps miał podjąć taką decyzję ze względu na udział snajpera Realu w szantażu na innym kadrowiczu, Mathieu Valbuenie. Przestępcy grozili pomocnikowi Olympique Lyon opublikowaniem sekstaśmy z jego udziałem. Za milczenie zażądali 150 tysięcy euro.

Przyjaciel z dzieciństwa

Ujawnienie informacji o roli Benzemy w całym procederze zszokowało cały piłkarski świat. Nikt nie spodziewał się, że zarabiający miliony euro gwiazdor zdecyduje się pomóc przestępcom w dotarciu do reprezentacyjnego kolegi. Początkowo nawet sam poszkodowany nie mógł uwierzyć, że snajper Realu miał coś wspólnego ze sprawą. Zmienił jednak zdanie po tym, jak do mediów wyciekł zapis rozmowy między Benzemą a jego przyjacielem z dzieciństwa Karimem Zenatim. Wspólnie omawiali sprawę szantażu, w którym zawodnik Realu miał pełnić rolę pośrednika między Zenatim (który miał działać w imieniu przestępców) a Valbueną.

– W pewnym momencie zrobił się blady. Nerwowo przełykał ślinę – tak Benzema opisywał przyjacielowi z dzieciństwa zachowanie Valbueny podczas rozmowy. – Zrobisz, co zechcesz. Jeżeli nie chcesz płacić, to w porządku. To w końcu twoje życie, ale ja cię ostrzegałem – miał radzić koledze z kadry.

Dwa tygodnie po publikacji rozmowy między Benzemą a Zenatim Valbuena postanowił przerwać milczenie. – Benzema nie był agresywny, nie mówił wprost o pieniądzach, ale nalegał, żebym się z kimś spotkał. Mówił, że może mnie poznać ze swoim znajomym. Wracał do tego cały czas – przyznał w rozmowie z „Le Monde”, nie ukrywając rozczarowania zachowaniem kolegi.

– Jestem więcej niż zawiedziony. Karim okazał mi brak szacunku. Czuję, że wyszedłem na głupka – wyznał. – Ja nie zrobiłbym tego nawet najgorszemu wrogowi. Jak widać, nasze relacje nie były tak szczere, jak próbował to przedstawić Karim – podsumował zawodnik OL.

Po tym wywiadzie hiszpańskie i francuskie media były zgodne: Valbuena pogrążył Benzemę. Najbliższe otoczenia napastnika Realu doradzało mu oficjalny komentarz w tej sprawie, co ten uczynił na antenie TF1.

– Jestem niewinny, a miesza się mnie z błotem, jakbym był przestępcą. To straszne – stwierdził Benzema. – Mam nadzieję, że sprawa skończy się dla nas dobrze i razem z Mathieu wrócimy do reprezentacji, żeby wygrać Euro – dodał.

W jego wyjaśnienia trudno jednak uwierzyć, zwłaszcza że w poprzednim tygodniu do prasy wyciekł zapis przesłuchania zawodnika. Nie stawia on napastnika w zbyt korzystnym świetle. Szczególnie tłumaczenie tego, dlaczego Benzema nazwał Valbuenę „ciotą”, brzmi absurdalnie. – Tak można powiedzieć do każdego. Dla mnie i nowego pokolenia to przyjazne słowo – wyjaśnił.

Talent z Lyonu

Sprawa szantażu pojawiła się najgorszym możliwym momencie dla Benzemy. Napastnik, który zawsze uchodził za wielki talent, w ostatnich miesiącach potwierdzał na boisku, że jest ważnym ogniwem Realu i swojej reprezentacji. Jego droga na szczyt nie była usłana różami. Karim, podobnie jak wielu innych francuskich piłkarzy, był synem algierskich emigrantów. Wychowywał się na obrzeżach Lyonu, w dzielnicy Bron, gdzie stawiał pierwsze kroki na boisku. W końcu został przechwycony przez miejscowy Olympique. W wieku 17 lat podpisał swój pierwszy profesjonalny kontrakt.

– Nie warto szukać świetnego napastnika gdzieś indziej. Mamy takiego tuż pod samym nosem – zachwalał Benzemę prezydent Lyonu, Jean-Michel Aulas.

Talent Francuza zauważyli również przedstawiciele europejskich gigantów. W 2009 roku wyścig o jego podpis wygrał Real, który zapłacił OL około 36 milionów euro.

– Spełniam marzenie z dzieciństwa – wyznał Benzema, który miał jednak problemy z aklimatyzacją w stolicy Hiszpanii. Nie strzelał tak wielu bramek, jak oczekiwano, miewał problemy z nadwagą, a do tego mówiono, że jest zadufany w sobie i leniwy.

Część kibiców chciała jego odejścia z Madrytu, ale to nie było możliwe. Benzema cały czas mógł bowiem liczyć na wsparcie Pereza oraz Zinedine’a Zidane’a, który przez ostatnie lata pełnił w Realu kilka funkcji. Francuz pozostał na Santiago Bernabeu i z czasem zaczął odwdzięczać się za zaufanie. Swoją pozycję umocnił w 2013 roku, gdy klub opuścił jego główny konkurent w walce o miejsce w składzie, Gonzalo Higuain. W tym samym czasie Madrycie pojawił się Gareth Bale, który wspólnie z Benzemą i Cristiano Ronaldo utworzyli tercet BBC. Gwiazdorską trójkę, która przy Perezie jest praktycznie nietykalna.

Hymn? Nie muszę śpiewać

Po wyjściu na jaw afery z szantażem klub nie odwrócił się od swojego snajpera. Real oficjalnie oświadczył, że wierzy w niewinność zawodnika. W przypadku reprezentacji Benzema nie może za to liczyć na tak silne wsparcie. Nie chodzi tylko o Deschampsa, który może nie powołać go do kadry na Euro. Przeciwni zawodnikowi stali się również politycy. - Reprezentant kraju powinien być wzorem dla młodych ludzi. Jeżeli nim nie jest, nie ma dla niego miejsca w kadrze - grzmiał premier Francji, Manuel Valls. Wyrzucenia napastnika z reprezentacji zażądała również eurodeputowana Nadine Morano, która znalazła jednak inne pobudki do takiego działania niż sprawa szantażu.

Chodziło o splunięcie podczas odgrywania hymnu państwowego Francji podczas ostatniego El Clasico. Marsylianka zabrzmiała w hołdzie ofiarom niedawnych zamachów w Paryżu. – To brak szacunku i obrażenie ofiar, ich rodzin i całego narodu – stwierdziła kategorycznie Morano.

To nie pierwszy problem Benzemy związany z Marsylianką. Wcześniej zawodnik wyznał, że nie odczuwa potrzeby śpiewania hymnu narodowego. – Gra w reprezentacji to spełnienie marzeń, ale nikt nie zmusi mnie do śpiewania Marsylianki. Zidane też nie śpiewał i jakoś nie było z tym problemu – rzucił ponad dwa lata temu Benzema i nietrudno się domyślić, że nie spotkało się to z pozytywną reakcją kibiców. Napastnik dał im kolejny powód do gwizdów.

Pierwszym była po prostu słaba gra. Snajper Realu nie potrafił zdobyć gola dla reprezentacji przez 1222 minuty, od czerwca 2012 do października 2013.

– Znów potwierdził, że jest bezużyteczny – skomentował na Twitterze występ napastnika w meczu z Gruzją (marzec 2013) były selekcjoner reprezentacji Francji, Raymond Domenech.

Problemy z prawem? Nic nowego

Szantażowanie Valbueny to nie pierwsze problemy z prawem, jakich dorobił się Benzema. W 2009 roku okazało się, że on oraz Franck Ribery korzystali z usług nieletniej wówczas prostytutki Zahii Dehar. Karim, w przeciwieństwie do kolegi, początkowo szedł w zaparte. Nie uniknął jednak procesu, w którym obaj piłkarze zostali ostatecznie uniewinnieni (w styczniu 2014). W sądzie utrzymywali, że myśleli, iż Dehar była starsza. W czasie śledztwa (jej wcześniejsze wypowiedzi były inne) ich zeznania potwierdziła sama zainteresowana. Dehar przyznała, że udawała starszą, i prosiła o uniewinnienie oskarżonych zawodników.

Benzema ma słabość nie tylko do pięknych kobiet, ale również do samochodów (może się pochwalić takimi autami jak Bugatti Veyron, Audi RS6 oraz Mercedes-Benz Brabus CLS 850) Francuz nie ukrywa, że motoryzacja to jego pasja. Problem w tym, że stara się przenosić wyścigi samochodowe na ogólnodostępne drogi. W ciągu pół roku po przybyciu do Madrytu brał udział w dwóch kolizjach. Najpierw rozbił Audi Q7, uderzając w drzewa. Później uszkodził Lamborghini na wyspie Reunion (świętował tam urodziny). Te sytuacje absolutnie nie dały Francuzowi do myślenia. W 2011 z dwoma innymi kierowcami urządzili sobie „wyścig” na Ibizie. Dodatkowo w 2013 Benzema stracił prawo jazdy na osiem miesięcy z powodu zbyt szybkiej jazdy.


Polecamy