Freddy Adu namieszał w Sandecji. W klubie spór, czy ma wejść do gry
Freddy Adu, nazywany w czasach swej świetności „nowym Pele”, przeszedł we wtorek w Nowym Sączu badania medyczne. W środę dowiemy się, czy nieco już zapomniany piłkarz przejdzie testy na boisku. Tymczasem nie milkną echa afery, jaka wybuchła po informacji o pojawieniu się Adu na testach w Sandecji. Przypomnijmy, że przyjazd Adu wywołał nieporozumienie na linii trener Radosław Mroczkowski – dyrektor sportowy Arkadiusz Aleksander. Szkoleniowiec „biało-czarnych” nie wiedział o testach Amerykanina. Zagroził porzuceniem drużyny.
fot. Bartek Syta
Zaskoczony trener, komentując na gorąco doniesienia medialne, zagroził odejściem z klubu. Radosław Mroczkowski podważył przy okazji kompetencje nowego zarządu Sandecji, która po awansie do ekstraklasy stała się spółką akcyjną. Skrytykował też dyrektora sportowego Arkadiusza Aleksandra za brak doświadczenia.
Wczoraj Grzegorz Haslik, prezes spółki, zwołał spotkanie zarządu, na które wezwał szkoleniowca i Aleksandra, by załagodzić napiętą sytuację. – Nie jestem od gaszenia pożarów. Musimy poprawić komunikację – podkreślił Haslik przed spotkaniem.
Szum medialny zaczął się od wspólnego zdjęcia rzecznika Sandecji Marcina Rogowskiego z Freddy’m Adu na lotnisku w Krakowie. Rogowski w poniedziałek przed południem pochwalił się fotografią z piłkarzem na Twitterze.
Dla trenera Mroczkowskiego przylot piłkarza ze Stanów Zjednoczonych był niespodzianką. Oznajmił, że żadnych testów Adu nie będzie. Jak się okazuje, piłkarz przyleciał na zaproszenie dyrektora sportowego Sandecji Arkadiusza Aleksandra, który zapewnił nas, że powiadomił trenera o swoich planach.
– Trudno uznać SMS za powiadomienie – odbija piłeczkę szkoleniowiec „biało-czarnych”. – W treści tego SMS-a pojawiła się informacja, że jutro przyjedzie na testy zawodnik, ale jego nazwisko nie padło – podkreśla Mroczkowski.
Trener zaznacza, że nie pierwszy raz szwankuje komunikacja między nim a nowym zarządem klubu. Uważa, że wszelkie decyzje dotyczące transferów powinny być skonsultowane z nim. Nie kryje też, że nie widzi miejsca w swojej drużynie dla Adu.
Jak się okazuje, również zawodnicy Sandecji nie wiedzieli nic o testach nowego zawodnika. – Mamy zgraną ekipę, którą trener skompletował na początku sezonu – podkreśla Dawid Szufryn, kapitan drużyny. – Trener, dobierając zespół, zwraca uwagę na charakter zawodników. Wie, że ważny jest klimat w szatni.
Szufryn dodaje, że piłkarze skupiają się teraz na najbliższym meczu. Nie kryje, że drogie transfery mogłyby źle wpłynąć na morale piłkarzy, a w tej chwili najważniejsza jest dla nich gra zespołowa.
Arkadiusz Aleksander, pod adresem którego pojawiają się zarzuty o to, że uprawia własną politykę i chce mieć większy wpływ na drużynę, odmówił nam na ten temat komentarza. Odesłał do rzecznika prasowego klubu i oświadczenia, które miało się pojawić na stronie internetowej Sandecji.
O przebiegu popołudniowego spotkania z Aleksandrem i zarządem nie chciał też mówić trener Mroczkowski. – Pracujemy dalej. Na pewno musimy poprawić komunikację i dotrzeć się, a to może potrwać – stwierdza szkoleniowiec.
Dzień wcześniej gotów był opuścić drużynę, jeśli Adu trafi na testy. Ale we wtorek piłkarz z USA przechodził je, pod kierunkiem doktora Tomasza Cisonia, w Zakładzie Nauk Biomedycznych Instytutu Kultury Fizycznej Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Nowym Sączu.
Szkoleniowiec Sandecji po rozmowach, zdaje się, dał się nieco udobruchać, bo nie był już tak kategoryczny, jak w poniedziałek. – Jeżeli chodzi o moje odejście, to będzie to ostateczne działanie. Póki co, skupiamy się na najbliższym meczu z Jagiellonią Białystok. Chcemy w końcu strzelić bramkę i zdobyć cenne punkty – mówi Mroczkowski.
MAGAZYN SPORTOWY24 - TOMASZ SZMANDRA O POWROCIE ROBERTA KUBICY DO F1
[wideo_iframe]//get.x-link.pl/3cea5589-cc35-ad35-afe2-334137ce64c8,8a4e3198-2b70-b782-2a43-62ab7c35212e,embed.html[/wideo_iframe]