menu

Podsumowanie profesury. Piotr Protasiewicz dla nas o swojej karierze, przyszłości i roli komentatora telewizyjnego Grand Prix na żużlu

9 maja 2022, 16:35 | Piotr Olkowicz

Tydzień temu Piotr Protasiewicz, podczas ceremonii wprowadzenia do Galerii Sław Żużlowej Reprezentacji Polski, zdecydował się na oficjalne ogłoszenie decyzji o zakończeniu kariery sportowej wraz z końcem bieżącego sezonu. Dzisiaj w szczerym wywiadzie odsłania kulisy dojrzewania do podjęcia tej decyzji oraz zdradza co czeka go w nowym życiu po zjechaniu z toru. Nagrywanie włączone, zaczynamy…

Piotr Protasiewicz tydzień temu ogłosił zakończenie żużlowej kariery po obecnym sezonie
Piotr Protasiewicz tydzień temu ogłosił zakończenie żużlowej kariery po obecnym sezonie
fot. Mariusz Kopała

Profesorze, dlaczego?
Trudno mi powiedzieć… Dla mnie profesor to kojarzy się tylko i wyłącznie z Hansem Nielsenem. A to nie ta półka, jeśli chodzi o mój poziom i osiągnięcia wielkiego Hansa. A może to gdzieś tam w mediach wyszło, bo w karierze był taki moment, że mało wygrywałem startów, a jednak wyprzedzałem, miałem świetny sprzęt, byłem w dobrej formie i gdzieś tam odnajdowałem te ścieżki i tak się jakoś utarło. Wyprzedzałem, dużo ciekawych akcji, a przy tym doświadczony zawodnik, może nie aż tak doświadczony wiekowo, jak teraz, ale to było jakieś 8-9-10 lat temu i jakoś to się tak narysowało i wydaje mi się, że to z tego powodu.

Ciekawa odpowiedź, ale pytanie miało inny wymiar. Dlaczego taka decyzja?
(gromki śmiech) Taką drzemkę półgodzinną miałem akurat po zabiegach rehabilitacyjnych i jeszcze „nieodklejony” jestem. No cóż … Przede wszystkim ciało powiedziało: pas. Od kilku lat lepiej lub gorzej wchodziłem w sezon i w ostatnich latach, czy 2019, 2020, czy 2021, przytrafiały mi się mniejsze lub większe kontuzje, które wyhamowywały i później trudną i mozolną pracą musiałem wracać do formy zdrowotnej. W tym roku zaczęło się znowu pechowo, bo na jednym z treningów na plecy wjechał mi zawodnik. Dalej się mocno zbieram, ale dużo mnie to kosztuje siły, a przyjemności w związku z tym mało jest, no i stwierdziłem, że… Już rok temu była podjęta wstępna decyzja, nie była ogłaszana, później w trakcie sezonu nie chciałem tego tematu drążyć, a jakoś tak przy tym wprowadzeniu, jak to się nazywało górnolotnie, do Galerii Sław Kadry Narodowej stwierdziłem, że będzie fajny moment. Tym bardziej, że było to w Bydgoszczy, a tu też fajny kawałek dorosłego żużla się zaczynał, więc fajnie taką klamrą można było to spiąć. I dlatego ta decyzja została ogłoszona. Dlaczego…? Dużo siły mnie kosztuje, żeby wsiąść na motocykl i jakoś tam jechać. A ja bym nie chciał jakoś, ja bym chciał porządnie, a nie jest mi to na chwilę obecną dane. Plus to, że ta przyjemność z jazdy zaczęła być coraz mniejsza, a przy tych problemach zdrowotnych to jej praktycznie nie ma. Dlatego nie mogła być inna i dobrze czuję się z tą decyzją.

Masz plany związane z rodziną, wspieraniem karier sportowych dzieci, czy bardziej z kadrą żużlową, PZM-otem, Falubazem? Albo inną działalnością biznesową?
Nie wszystko mogę powiedzieć, bo na dziś jeszcze nie mam takiej możliwości, ale tak… Na pewno będę miał co robić, gdyż z żoną prowadzimy ośrodek wczasowy. Jest też kilka planów biznesowych pozasportowych, które są w przygotowaniach i światło ujrzy to gdzieś za rok-półtora. Oczywiście, żużlowo też dużo rozmawiamy od roku i klubowo i ekstraligowo i PZM-otowo, ale nie jest to na pewno kadra, bo tutaj jest świetny fachowiec. I od razu zaznaczam, że takiego wątku nigdy nie było. I druga sprawa - nie jest to rzecz, którą na obecnie chciałbym robić. Także jest kilka projektów, kilka bardzo blisko klepnięcia, ale przede wszystkim, dzisiaj - tu i teraz - skupiam się na tym, aby pozbierać się zdrowotnie. I dać Falubazowi trochę tych punktów, bo to jest najważniejsze. Trzeba też pamiętać, czego jeszcze nie poruszyłem, że dla mnie rodzina jest priorytetem.

Plotki głoszą, że lada dzień możesz stać się jeżdżącym menadżerem Falubazu. Prawda to...?
Nie. Pierwsze słyszę.

Żeby wpisać się w maksymę z piosenki Perfectu „trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść niepokonanym” konieczna wydaje się zwycięska kampania z twoim znacznym udziałem o powrót Falubazu do PGE Ekstraligi. Jak do tego podchodzisz?
Fajnie by było - to jest raz. Dwa - cel jest obrany. Założenia są. Nie jest to na razie łatwy sezon dla całego Falubazu. Ale jest trochę czasu. My chcemy być w optymalnej formie na tę główną fazę sezonu. Owszem, punkty trzeba zbierać, bo to jest nieodzowne. No tak… chciałbym tak zejść, jeśli chodzi o stronę klubową, bo pokonywany jestem dosyć często, ale wiadomo, że chodzi o taki długofalowy plan. Bardzo bym chciał, aby się tak udało pozbierać, choć zdajemy sobie sprawę, że jest to trudny moment. Nie popadamy w panikę, ale ciężko pracujemy jako klub, jako zawodnicy, jako drużyna, aby do optymalnej formy wrócić.

Na ten moment solidniej prezentuje się raczej twoja niegdyś bydgoska Polonia, ale i tak wszystko zweryfikują wrześniowe play-offy…
Ja bym tutaj znalazł trochę więcej drużyn. Jak się okazuje, nie ma murowanych faworytów, bo ktoś wygrywa na wyjeździe, potem przegrywa u siebie, Krosno jest w bardzo dobrej formie, Gniezno nieobliczalne, są inne zespoły, które potrafią się ścigać, Łódź…, Rybnik się wzmocnił, także ta pierwsza liga jest bardzo wyrównana i wszystko się rozstrzygnie w tych decydujących meczach.

Jesteś rekordzistą w liczbie występów w najwyższej klasie rozgrywkowej. Nie korciło Cię, żeby tę cyfrę „539” jeszcze wyśrubować?
To jest tak, że ja nigdy nie próbowałem, nie było moim mottem żużlowym, aby wykręcać jakieś rekordy. Ja po prostu poważnie podchodziłem do tego, co robię, zostawiając serce. I była to moja pasja, życie, wszystko było podporządkowane pod speedway. W miarę szczęśliwie udawało mi się kolejne sezony przejeżdżać, mało tych luk w postaci kontuzji. A nawet jak były, to generalnie mega szybko się zbierałem. Jak to mówili doktorzy, ciało mam bardzo „gojne” i mimo wieku też są pod wielkim wrażeniem, jak to wszystko się zrasta i regeneruje. Opuszczałem mało meczów, wystawiany byłem do składu, jeździłem, punkty zdobywałem, biegi kończyłem, no to też punktów, występów, wyścigów, okrążeń, sezonów się tyle nazbierało. I to jest pochodna tych rekordów, ale absolutnie one nie były dla mnie najważniejsze. To bardziej media przypominały mi o tym. Statystycy przypominali mi o tych punktach, rekordach, ale one nigdy nie były dla mnie najważniejsze. Zawsze starałam się w każdym meczu dawać z siebie sto procent; i dawałem! Nie zawsze wychodziło, ale to było dla mnie najważniejsze, i to było moje motto przez całą karierę.

Piotr, jedna rzecz, na którą zawsze brakowało czasu w twoim szalonym życiu związanym z karierą. Taka jedna rzecz, którą jakbyś usiadł z Katarzyną przy kominku jesienią i byście mieli powiedzieć, że teraz w końcu czas, że możecie to zrobić?
To jest proste. Zawsze było tak, że było coś ważniejsze niż wspólny czas, wspólny urlop, wspólne wczasy. Z moją żoną jesteśmy prawie 30 lat w związku, w tym roku mamy w październiku dwudziestolecie pożycia małżeńskiego, i to jest też taki prezent dla niej, że wytrzymywała i dała mi się poświęcić. I pozwoliła realizować moje marzenia. Zawsze stała z boku, nigdy nie była osobą, która wypychała pierś przed szereg. Zawsze schowana gdzieś tam w cieniu, takiej natury po prostu jest... Żadna gwiazda pierwszych stron gazet czy telewizji, i z tym jest jej dobrze. Wielokrotnie o tym mówiliśmy, bo najpierw był sport, później było „bo uczelnia”, „bo studia”, nie było czasu... Później dzieci, wiadomo małe, też nie było możliwości. Później znowu coś, później jakieś tam początki biznesu, większego lub mniejszego, oczywiście żona się tym zajęła. Dlatego chciałbym ten czas, który mam nadzieję nadejdzie, poświęcić wszystkim na wspólne, częstsze wyjazdy, możliwość spotykania się z przyjaciółmi. Trochę tego, czego sport dał wiele, ale zabrał też sporo.

Jak wyglądasz zdrowotnie? Czy ty po zakończeniu kariery masz coś takiego do zreperowania, jakieś śruby, blachy musisz powyciągać z organizmu, coś musisz podreperować, czy po prostu poleżysz gdzieś na ciepłym piachu przez dwa tygodnie i wrócisz i zaczniesz cieszyć się wesołym życiem emeryta?
Niestety sport pozostawił po sobie stały już uszczerbek i tego nie zmienię po pierwsze Jestem alergikiem, a to ciągła walka z alergią pokarmową, z nosem, zatokami, polipami także to jest nieustająca wojna, aczkolwiek będę mógł się troszkę bardziej tym zająć. No a skutki kontuzji, no to tego nie jestem w stanie zakończyć, podsumować, podleczyć, zregenerować, wyrehabilitować. Jestem skazany na fizjo, jestem skazany na ruch, na gabinety odnowy do końca życia. Ja z tego sobie zdaję sprawę. Nie jest to czas i miejsce, żeby o tym gadać. Niestety dziesiątki kontuzji, złamań, przeciążeń pozostawiły ślad no i z tym się niestety muszę pogodzić, zaakceptować i wdrożyć się w system nowego życia.

Może powinniście poza ośrodkiem wypoczynkowym otworzyć sanatorium?
Myślę, że to byłby dobry pomysł, dobry dla mojego ciała. Aczkolwiek mam wokół siebie wspaniałych speców, fizjoterapeutów i myślę, że jakoś tam będę sobie dawał radę, żeby być na tyle w formie, abym mógł sobie z kolegami grać w piłkę, w koszykówkę czy uprawiać jakieś inne sporty, co zawsze bardzo lubiłem, kochałem i bez tego sobie nie wyobrażam życia nawet na tej sportowej emeryturze, takiej już nie wyczynowej.

Piotr, żeby nie zabrzmiało to patetycznie – jakie jest największe osiągnięcie w twej karierze, co zrobiłeś najlepiej?
Trudnej mi powiedzieć. Na pewno mogę sobie spokojnie stanąć przed lustrem i powiedzieć, że nigdy nikogo nie oszukałem tak sportowo, dawałem z siebie zawsze 100% w każdym klubie, w każdym występie. Na tyle na ile potrafiłem to zawsze prułem żyły na torze i dawałem z siebie 100% i największa radość jest taka, że nie medale, nie sukcesy, nie puchary, ale osoby, które poznałem dzięki żużlowi, które są do dzisiaj moimi przyjaciółmi, nie jest to szerokie grono, ale mam przyjaciół, którzy są i byli ze mną na dobre i na złe i będą do końca życia, o czym jestem przekonany. A to, że moja rodzina jest taka jaka jest, to zasługa przede wszystkim mojej żony, także to taki dar od losu, od życia, że taką kobietę dostałem i jest ze mną i mam nadzieję, że będzie.

A co w całej karierze Ci najsłabiej wyszło? Jedna rzecz, którą mógłbyś z perspektywy lat zmienić i dzisiaj postąpiłbyś inaczej?
Hm…. Na pewno bym postąpił inaczej czy próbował zmienić podejście do cyklu Grand Prix, ale to musiałbym się cofnąć, mieć tę wiedzę, te możliwość i te kontakty, które mam dzisiaj i cofnąć się o 20 lat, to myślę, że byłbym w stanie na tym froncie osiągnąć więcej, aczkolwiek żeby to oni za zabrzmiało dziwnie, smutno, to ja się czuję sportowcem po prostu spełnionym i bardzo szczęśliwym z tego co udało mi się osiągnąć.

Pojawiły się głosy, że podczas inauguracyjnej transmisji Grand Prix byłeś najjaśniejszym punktem tego otwarcia.
No nie wiem, ja absolutnie nie chciałbym się do tego ustosunkowywać. Samo Grand Prix na torze w Chorwacji - naprawdę działo się wiele i fajnie to wyglądało i bardzo mi się ten turniej podobał. Miałem duże obawy co do toru, na którym bywało, że nie było zbyt wiele dobrego ścigania, ale sportowo były to dobre czy bardzo dobre zawody. A pozasportowo to nie jest do mnie pytanie. Dostałem zaproszenie, które po analizie przyjąłem. Staram się przekazywać jakieś swoje oceny, swoją wiedzę. I mam nadzieję, że mi się to w miarę udaje, ale bardziej to jest takie szczere, takie - jaki jestem. No nie będą owijał. Jeśli coś mi się wydaje, że jest żółte, to jest żółte, a jeśli białe, to jest białe. Przez tyle lat poznałem się na sporcie i to niekoniecznie tylko żużlowym. System nauczania, metodyki nauczania, bycia w sporcie, funkcjonowania w sporcie i podejścia do sportu jest zawsze taki sam. I ja to znam, ja to wiem i ja to potrafię. Mógłby się nie znać na pewnych detalach, ale tu w tej kwestii nikt mnie nie zaskoczy i nikt mi tam nie będzie wciskał ciemnoty, no bo nie dam się na to nabrać. Dlatego chciałbym tą swoją wiedzę przekazywać czasami, a jeśli mówimy o żużlu no to ja też nie wszystko (śmiech) potrafiłem zrobić i zrobiłem, ale wiem, jak to ma wyglądać, żeby było perfekcyjnie. Także chyba pod tym kątem jest to moja przewaga nad niektórymi innymi ekspertami, jeśli to możemy nazwać tak górnolotnie.

Czy w związku z twoim ogłoszeniem parę dni temu pod twoim warsztatem stoi już kolejka młodych żużlowców, którzy proszą: – Panie Piotrku niech pan nas uczy, albo tych, którzy chcieliby rozdrapać kilka twoich dobrych silników i wszystkiego innego co tam przez lata zgromadziłeś?
Na pewno sprzęt, na którym jeżdżę jest to bardzo dobry, mam kilka silników, mam trochę tego asortymentu, którego będę chciał się pozbyć po sezonie. Zostawię sobie jeden motocykl, kewlary wszystkie, które mam od wielu, wielu lat, te sentymentalne z całej kariery, jeszcze skóry pierwsze falubazowe, kewlary z reprezentacji i innych szczególnych okazji, to wiadomo, że to zostawiam sobie na pamiątkę. Już jednak pozostałe rzeczy, jeśli ktoś będzie zainteresowany, po prostu będę chciał oddać, sprzedać, przekazać na pamiątkę. Niektóre rzeczy pewnie też najbliższym oddam, no bo tak, niech korzysta ktoś z tego, jeśli jest taka możliwość. Wiedzą zawsze będę chciał służyć i to niekoniecznie musi być to forma jakiejś pracy, biznesu czy zarobkowania. Jeśli ktoś się zgłosi, czy ktoś będzie miał prośbę, na pewno chętnie pomogę. Ja pamiętam swoje początki, gdzie byłem sam, gdzie, gdyby nie mój tata, dzięki któremu jestem w tym miejscu, w którym jestem, to pewnie bym dawno już nie jeździł i wiem ile w pewnych momentach kariery taka pomoc jest warta, taka od serca, prawdziwa. Pomoc profesjonalisty czy gościa, który ma pojęcie. I jeśli mogę pomóc, to na pewno chciałbym przekazywać tą wiedzę w jakiejś tam formie, aby ten żużel nie robił kroku do tyłu, aby się rozwijał i cały czas szedł dobrym kierunku.

Powiedziałeś przy okazji pożegnania takie ładne zdanie a'propos dominacji Bartka Zmarzlika, że jego rywale czują się w tej chwili patrząc na niego, na to co on robi, tak jak ty się czułeś przed laty goniąc kolegę, ale również rywala, Tomka Golloba…
No oczywiście, tak właśnie mnie naszło, bo z Tomkiem można było wygrać raz, dwa, trzy razy na 12 czy 15 razy, ale pozostałe razy się przegrywało. Podobnie jest dziś z Bartkiem, tym bardziej, że cyklu Grand Prix odpadło mu dwóch głównych rywali, aczkolwiek oczywiście, żeby była jasność, to nie jest tak, że on jedną ręką będzie wygrywał, bo musi być skupiony, skoncentrowany w każdym meczu i przygotowany sprzętowo perfekcyjnie. Powinny go omijać i oby go omijały kontuzje i jakieś tam wypadki losowe typu defekty, taśmy i tak dalej, ale to jest oczywista oczywistość. Ale poziomem sportowym na dzień dzisiejszy jego rywale mogą z nim wygrać raz, dwa razy na dziesięć, ale pozostałe razy, niestety dla nich przyjadą za Bartkiem, bo jest po prostu w przekroju tych wszystkich aspektów zdecydowanie na chwilę obecną najlepszy.

Piotr teraz dwa zdania o wielkim święcie polskiego i światowego żużla, które za kilka dni przed nami. Pamiętam jak 21 lat temu weszliśmy na stadion w Cardiff, jakie to wtedy na nas robiło wrażenie, no bo w Polsce nie było ćwierć stadionu. Jak możesz porównać te dwie największe imprezy i to, czego doświadczymy za chwilę w Warszawie, z tym, co przez 20 lat dzieje się w Cardiff?
Pamiętam swoje pierwsze wejście na stadion Millenium w Cardiff. No - duże oczy zrobiłem, aczkolwiek wiadomo, że to były trochę inne czasy. Nogi mi się ugięły, a kiedy motocykle zawarczały pod tym dachem, to już w ogóle byłem w ciężkim szoku i wielkim przerażeniu. Niesamowite wrażenie, niesamowite święto żużla, a dziś mamy obiekt, jeśli nie lepszy, na którym odbywają się od kilku lat zawody Grand Prix, to na pewno większy. Taki, na którym jest dwukrotnie więcej kibiców niż bywało w Cardiff w tych latach świetności. No to co tu więcej mówić, co tu więcej zachęcać czy reklamować? Na tym turnieju po prostu trzeba być. Dla mnie będzie to pierwsza Grand Prix na Stadionie Narodowym, na której będę miał okazję być na miejscu i oglądać na żywo.

Nie byłeś jeszcze na żużlu na Narodowym?!
Jeszcze nie byłem, także to też dla mnie będzie wielkie szczęście i wielkie przeżycie, bo nie miałem tej przyjemności. W telewizji to nigdy nie będzie to samo, co na żywo.

Zapraszamy, przybywaj. A kto wygra tę rundę, bo zewsząd słychać tylko: - Zmarzlik, Zmarzlik, Zmarzlik, ale suche statystyki z tych pięciu turniejów, które się odbyły mówią, że jednak tutaj lepiej sobie radzi Maciej Janowski.
Myślę, że tam będzie więcej takich czarnych koni, bo jest kilku zawodników, którzy na takich torach układanych jednodniowych, krótkich, technicznych, radzą sobie bardzo dobrze. W roli faworyta widzę Taia Woffindena, a i Patryk Dudek nie jest bez szans. Oczywiście - moim zdaniem. Maciej Janowski oczywiście, Fredrik Lindgren także… Jestem ciekawy jak pojadą zawodnicy, którzy jeżdżą w Anglii, czyli Jack Holder i Dan Bewley. Jestem przekonany, że będą to bardzo ciekawe zawody, a faworyt… Wiadomo, że w przekroju sezonu jest głównym faworyt, ale tego turnieju akurat, to myślę, że to może być kwestia niespodzianki.

Na zakończenie kariery - turniej pożegnalny czy może bankiet? Wiadomo, że rywalizacja to było całe twoje życie, a w bankietach podobno teraz jesteś też znakomity. To znaczy w ich organizacji…
Nie ma tych bankietów wiele (śmiech) Czy turniej…? Nie wiem czy on by się przejął, czy by było zainteresowanie, frekwencja, a robić tylko po to, żeby robić to też nie mam za bardzo pewności, tym bardziej, że dzisiaj to nie jest czas. Na pewno, jeśli turniej, to ja nie będę startował, jeśli, by był to fajnie, jeśli nie, to nie koniec świata, a bankiet na pewno będzie na koniec sezonu, jeszcze nie wiem gdzie, jeszcze nie wiem jak, ale to nie jest jeszcze ten moment no bo na razie naprawdę cały wysiłek skupiam na powrocie do zdrowia i na swoją formę sportową, aby ona wróciła do jakiegoś tam, w miarę przyzwoitego poziomu.

Rozmawiał Piotr Olkowicz