menu

Wygrywając Ligę Mistrzów z Bayernem Monachium, Robert Lewandowski zdobył perłę w koronie. Tworzył ją od 2007 r.

25 sierpnia 2020, 08:29 | Tomasz Biliński

Robert Lewandowski zakończył swój najlepszy sezon w karierze. Wprawdzie przez lata kolekcjonował mistrzowskie tytuły i statuetki dla najskuteczniejszego strzelca, ale wreszcie zdobył je w najważniejszych rozgrywkach klubowych - Lidze Mistrzów.

Liga Mistrzów z Bayernem to dla Lewandowskiego perła w koronie. Tworzył ją od 2006 r.
Liga Mistrzów z Bayernem to dla Lewandowskiego perła w koronie. Tworzył ją od 2006 r.
fot. Wen Xinnian/Xinhua News/East News

"Nigdy nie przestawaj marzyć. Nigdy się nie poddawaj, gdy zawodzisz. Pracuj ciężko, aby osiągnąć swój cel" - podpisał w mediach społecznościowych Robert Lewandowski zdjęcie ze stadionu w Lizbonie, na którym pozuje z pucharem za wygranie Ligi Mistrzów, medalem zań na szyi i trzymając polską flagę. Zakończona w ten sposób historia zaczęła się na boisku (czytaj: klepisku) w Lesznie. Choć wtedy kariera piłkarska i triumf w najbardziej prestiżowych rozgrywkach klubowych były marzeniami, to pierwsze pragnienie przyszło naturalnie, drugie poprzedziły sukcesy na innych frontach.

Ich kolekcjonowanie w seniorskiej piłce rozpoczął w Zniczu Pruszków, do którego trafił w lipcu 2006 r. z rezerw Legii Warszawa. Już pierwszy sezon zakończył wygraniem III ligi (wtedy trzeci poziom) i tytułem króla strzelców (15 goli). W zdobywaniu bramek nie miał sobie równych też w drugiej lidze (21), ale kolejnego awansu - do ekstraklasy - nie uzyskał. Znicz zajął piąte miejsce, tuż za strefą promocji. Rozczarowanie było tym większe, że zdobył tyle samo punktów, co Piast Gliwice i Arka Gdynia, ale miał gorszy bilans.

Mimo wszystko o Lewandowskim było już głośno, do jego ówczesnego menedżera, Cezarego Kucharskiego, ustawiała się kolejka dyrektorów sportowych. Choć nie wszyscy byli przekonani do talentu niespełna 20-letniego napastnika. Pracujący wtedy w Legii Mirosław Trzeciak wolał sprowadzić z drugiej ligi hiszpańskiej Mikela Arruabarrenę, niż warszawiaka grającego 20 km od Łazienkowskiej. Co swoją drogą wielokrotnie wypominali mu fani stołecznego klubu.

Never stop dreaming. Never give up when you fail. Work hard to achieve your goal[unicode_pictographs]%F0%9F%8F%86[/unicode_pictographs][unicode_pictographs]%F0%9F%92%AA[/unicode_pictographs] @fcbayern #MiaSanMia pic.twitter.com/iYTD8ROYoK— Robert Lewandowski (@lewy_official) August 23, 2020

Z kolei trenujący Lecha Poznań Franciszek Smuda miał domagać się zwrotu pieniędzy na paliwo, bo nie dostrzegł w "Lewym" nic specjalnego. Kilka sukcesów i mnóstwo goli później przekonywał, że to była zasłona dymna przed innymi zainteresowanymi. Ostatecznie Lewandowski latem 2008 r. przeszedł za 380 tys. euro do "Kolejorza". W debiucie wszedł do gry w 63. min, a w 67. strzelił pierwszego gola, efektownego, bo piętą. Inna sprawa, że Lech i tak przegrał z GKS Bełchatów 2:3. Sezon zakończył na trzecim miejscu, ale zdobył Puchar Polski. Wkrótce władze klubu nie doszły do porozumienia ze Smudą w sprawie nowego kontraktu i skutkiem tego przyszłego selekcjonera reprezentacji Polski podczas Euro 2012 zastąpił Jacek Zieliński. Pod jego wodzą Lewandowski wzbogacił swój dorobek o mistrzostwo i Superpuchar Polski, tytuł króla strzelców ekstraklasy (18 goli) i jej najlepszego piłkarza.

W międzyczasie szykował się do zagranicznego transferu, bo w kraju wygrał wszystko, co najważniejsze. Zrobił też wrażenie na trenerze, który - wydawało się - do Poznania przybył incognito. W okularach i bluzie z kapturem naciągniętym na głowę. Jak się okazało, to nie przebranie, a styl Juergena Kloppa, który zabrał „Lewego” do Borussii Dortmund. Lech dostał za niego 4,75 mln euro.

W BVB grał cztery sezony. Dwa razy został mistrzem Niemiec (w pierwszym i drugim - 2010/11 i 11/12), po jednym razie zdobył puchar (11/12, król strzelców z siedmioma golami) i superpuchar kraju (2013). Pierwszy raz otrzymał armatę, czyli statuetkę dla najlepszego strzelca Bundesligi (13/14 - 20 goli).

Początki miał jednak trudne. Wprawdzie w inauguracyjnym sezonie opuścił tylko jeden mecz, ale jesienią był zmiennikiem Lucasa Barriosa, a wiosną grał na nowej dla siebie pozycji - cofniętego napastnika. Choć zdobył dziewięć bramek, to niemieckie media kpiły z jego nieskuteczności i zmarnowanych sytuacji. Nie minęło jednak dużo czasu, a nabrały szacunku, bo oprócz tego, że Polak szybko zaczął udzielać wywiadów po niemiecku, to wykorzystał nieobecność kontuzjowanego Barriosa. Wtedy na dobre rozpędził się na drodze do miana najskuteczniejszego obcokrajowca w historii Bundesligi. Po sezonie 19/20 ma na koncie 236 goli, drugi w klasyfikacji Klaus Fisher (grał w latach 70. i 80.) 268, a pierwszy Gerd Mueller 365 ( lata 60. i 70.).

Jako gracz Borussii pierwszy raz wystąpił w finale Ligi Mistrzów. Doszło do tego w sezonie 12/13, tym samym, w którym w półfinale rozgrywek strzelił cztery gole Realowi Madryt. W meczu o trofeum, wraz z m.in. Jakubem Błaszczykowskim i Łukaszem Piszczkiem, stanął przeciwko... Bayernowi Monachium. Bawarczycy zdobyli wtedy swój piąty Puchar Europy, ostatni do minionej niedzieli.

Mimo porażki, tamten rok był dla Lewandowskiego przełomowy dla jego przyszłości. Do przenosin po zakończeniu ważnej jeszcze jeden sezon umowy przekonał go Bayern. Danego słowa nie zmienił, nawet gdy z ofertą przyszli przedstawiciele Realu. Nie wiadomo, jak "Lewy" spisałby się w Madrycie, ale przeprowadzki latem 2014 r. do Monachium nie ma co żałować. Od sześciu lat co roku świętuje mistrzostwo Niemiec, cztery razy był najlepszym strzelcem rozgrywek (30 goli w sezonie 15/16, 29 w 17/18, 22 w 18/19 i 34 w 19/12). Ponadto zdobył trzy Puchary Niemiec (15/16, 18/19 - król strzelców z siedmioma golami i 19/20 - król z sześcioma) oraz tyle samo superpucharów.

W międzyczasie Lewandowski miał też trudny okres. Dwa lata temu, po kolejnych sezonach bez triumfu w Lidze Mistrzów spekulowano, że chce odejść. Miał mu w tym pomóc nowy agent, mający renomę w światowym futbolu Pini Zahavi. Między słowami "Lewy" zwracał uwagę na brak rozwoju drużyny. Miał na pieńku z ówczesnym trenerem Bayernu Juppem Heynckesem. Z kolei władze klubu odgryzały się, że wina leży także po stronie Polaka, bo ten w tamtym czasie nie dawał argumentów na boisku. Parę miesięcy trwało, nim wszystko wróciło na właściwe tory. A brakującą perłę w klubowej koronie zdobył w tym sezonie, dorzucając miano najlepszego strzelca (15 goli). Do kompletu najważniejszych tytułów 32-letniemu napastnikowi brakuje tylko Klubowego Mistrzostwa Świata. Ale przepustkę Bayern dopiero wywalczył, więc wszystko przed nim. A potem... Potem może jakiś z sukces z kadrą...

[polecane]20627129,20530185,20118752,19507933,19767717,20097196;1; JUŻ IDZIESZ? MOŻE CIĘ ZAINTERESUJE:[/polecane]

[promo]4063;1;Lubisz quizy? [/promo]


Polecamy