menu

Copa del Rey: Barca ograła osłabione Sociedad. Finał bardzo blisko (ZDJĘCIA)

5 lutego 2014, 23:56 | Konrad Kryczka

Piłkarze FC Barcelony zwyciężyli na Camp Nou z Realem Sociedad 2:0 i są bardzo blisko awansu do finału Pucharu Króla. Goście z San Sebastian całą drugą połowę grali w dziesięciu. Rewanż za tydzień.

Dzisiejszy wieczór sponsorował Puchar Króla. Najpierw obejrzeliśmy derby Madrytu, a zaraz po nich mogliśmy przenieść się do Barcelony, gdzie Blaugrana podejmowała Real Sociedad. Faworyt spotkania był oczywiście jeden, ale rozgrywki pucharowe nie raz przynosiły niespodzianki, więc fani gości mogli liczyć, że tak będzie również dzisiaj.

Zaskoczenia jednak nie było. Barcelona od początku dyktowała warunki gry, nie pozwalając rywalom z Sociedad na zbyt wiele. Piłkarze Dumy Katalonii rozgościli się na połowie przeciwników i jakoś tak nie w głowie było ją im opuścić. Przez pewien czas brakowało im tylko bramek, bo przewagę w posiadaniu piłki mieli ogromną. Sanchez, Fabregas, Messi - każdy z nich miał świetną okazję do strzelenia gola, ale żaden nie posłał futbolówki do siatki. Sam Argentyńczyk uderzył jeszcze dobrze z rzutu wolnego, ale obił przy tym tylko poprzeczkę. Goście mogli tylko dalej liczyć na swojego bramkarza - Zubikaraia - albo na szczęście, które przez długi czas nie opuszczało również tego golkipera.

Szczęście w końcu się jednak skończyło. W końcówce pierwszej połowy Barcelonie udało się wyprowadzić bolesny cios, który zmienił wynik na tablicy. Strzelił jednak nie Messi, nie Pedro czy Alexis, lecz Busquets, które doskonale odnalazł się pod bramką rywali i nie miał problemów z pokonaniem Zubikaraia.

Patrząc na mecz, plan piłkarzy z Sociedad wydawał się prosty: mądrze się bronić, pamiętać o wzajemnej asekuracji na boisku i czekać na moment, w którym gracze gospodarzy zagrają na tyle nonszalancko, że będzie można wyprowadzić kontrę. Niby mogło się udać. Do gry starał się pokazywać Carlos Vela, o którym można chyba nawet powiedzieć, że na tle kolegów z zespołu błyszczał. To Meksykanin na początku spotkania wyłożył w dobrej sytuacji piłkę Griezmannowi, który już nie potrafił pokonać Pinto. Pod koniec pierwszej połowy, po tym jak jego koledzy wybili piłkę jak najdalej od swojej bramki, znalazł się prawie sam na sam z golkiperem Barcelony. Prawie, bo jednak przeszkadzał Mascherano, przez co Vela nie był w stanie strzelić bramki. Goście twierdzili jednak, że w tej sytuacji należał im się rzut karny, po chwili musieli się jednak martwić o co innego, bo nie dość, że stracili bramkę, to jeszcze musieli grać w dziesiątkę, ponieważ arbiter podziękował za dalszą grę Inigo Martinezowi. Piłkarz gości najpewniej w mało kulturalny sposób poinformował sędziego o swoim niezadowoleniu z powodu braku jedenastki w sytuacji stykowej pomiędzy Mascherano a Velą.

Druga połowa była w zasadzie formalnością. Barcelona grała swoje, miała jednego gracza więcej, a Baskom pozostawała tylko obrona. Dumie Katalonii udało się ukąsić rywali jeszcze raz i to w iście kabaretowym stylu. Sanchez wyszedł sam na sam z Zubikaraiem, trafił w słupek, ale o emocje na Camp Nou postanowił zadbać gracz gości - Elustondo, który wybił piłkę w taki sposób, że trafił w swojego bramkarza, przez co futbolówka znalazła drogę do bramki. Katalończycy próbowali jeszcze podwyższyć wynik, ale ostatecznie wygrali u siebie 2:0.

ZOBACZ BRAMKI W RELACJI LIVE - KLIKNIJ W WYNIK

Czytaj również: TRANSFERY [NA ŻYWO]


Polecamy