menu

Hit Serie A dla Juventusu. Siódma ligowa porażka Milanu

7 lutego 2015, 22:34 | Grzegorz Ignatowski

Nie było niespodzianki w hitowym spotkaniu 22. kolejki Serie A. Juventus Turyn przed własną publicznością pokonał Milan 3:1. Bramki dla Starej Damy zdobywali Carlos Tevez, Leonardo Bonucci i Alvaro Morata. Honorowe trafienie dla Rossonerich zaliczył Luca Antonelli.

Milan w ostatnich meczach radził sobie jak mucha, próbująca wygrzebać się ze smoły. Niby chciałaby wysoko polecieć, przecież jest muchą, więc potrafi, ale z każdym ruchem skrzydeł grzęźnie coraz bardziej. Nic dziwnego, że jeszcze przed starciem z Juventusem nikt nie dawał Milanowi szans na zdobycie choćby jednego punktu. Owszem, pojawiały się głosy, że z nożem na gardle niekiedy gra się lepiej, ale wystarczyło 14 minut, by odesłać tę teorię do tych, z kategorii "marzenia ściętej głowy". Wystarczyło, że Carlos Tevez raz urwał się obrońcom Milanu i już na tablicy świetlnej pokazał się wynik 1:0.

Milan nie miał pomysłu na grę po stracie bramki. Na tle zorganizowanych ruchów postaci w biało-czarnych barwach, te w kolorze czerwono-czarnym wydawały się poruszać chaotycznie i bez konkretnego celu. Jednak czasem i z chaosu może powstać coś dobrego. Milan w 28. minucie wywalczył rzut rożny, z którego piłkę w pole karne dośrodkował Cerci, a głową do siatki skierował ją Antonelli. Do wyrównania doprowadziła więc dwójka nowych piłkarzy Milanu. Czy to oznaka nowej jakości? Na takie pytania zawsze odpowiada czas.

I odpowiedział już trzy minuty później. Może i Cerci z Antonellim wnieśli nową jakość, ale w defensywie wciąż panowała stara rzeczywistość. Niezdecydowanie obrońców i bramkarza spowodowało, że nikt nie zablokował strzału Bonucciego, który przecież powinien być zastopowany.
W przerwie wszyscy zastanawiali sie czy nowa jakość Milanu da o sobie dać w drugiej połowie. I choć mediolańczycy rzeczywiście próbowali pokazać, że stać ich na doprowadzenie do remisu, o czym świadczy świetny strzał Pazziniego, ostatecznie obroniony przez Buffona, to jednak niedługo później z "Rossonerich" zupełnie uszło powietrze. A stało się tak po akcji, w której Marchisio trafił w słupek, a Morata dobił piłkę do bramki Milanu, podwyższając wynik meczu na 3:1.

Mucha jeszcze chwilę się szarpała, choć wiedziała, że już nie ma większych szans na wygrzebanie się ze smoły. Jeszcze ostatni ruch skrzydeł, ostatnie wierzgnięcie nogami, ale to było jakby z góry skazane na niepowodzenie. I chyba niepowodzeniem zakończy się też misja Filippo Inzaghiego, który podobno dostał ultimatum, według którego miejsce niższe niż piąte będzie skutkowało zakończeniem współpracy.


Polecamy