menu

Bartosz Bereszyński: Litwini grali bardzo agresywnie, ale my nie pękaliśmy

13 czerwca 2018, 09:39 | Michał Skiba

Dobrze, że taki mecz miał miejsce. Znowu mogliśmy pograć w różnych ustawieniach i płynnie przejść z trójki obrońców na czwórkę. Dla mnie mundial to po prostu spełnienie marzeń - mówi Bartosz Bereszyński, obrońca reprezentacji Polski i Sampdorii Genua


fot. brak

Nogi podczas meczu z Litwą były już dużo lżejsze w porównaniu do piątkowego spotkania z Chile
W meczu z Litwą na pewno wyglądaliśmy lepiej fizycznie niż w spotkaniu z Chile, a szczyt tej formy ma przyjść przecież na mecz z Senegalem. Wierzę, że forma fizyczna przyjdzie w najważniejszym momencie. W meczu z Litwinami wszystko wyglądało fajnie, strzeliliśmy cztery gole i kreowaliśmy następne sytuacje. O to chodzi. Wszyscy zakończyliśmy mecz bez problemów ze zdrowie, a to duży plus. Mecze z Chile i z Litwą to były dla nas owocne sparingi.

"Rzucano" Panem po boisku w tym meczu, gdzie grało się lepiej?
To prawda, w pierwszej połowie grałem na prawym wahadle, w drugiej byłem już na lewej stronie obrony. W obu przypadkach trzeba było dużo pobiegać, ale ja to przecież bardzo lubię. W meczu czułem się dobrze fizycznie, większość chłopaków może chyba powiedzieć to samo. Wierzę, że więcej świeżości jeszcze się w nas pojawi i forma eksploduje w meczu z Senegalem.

Litwini zaskoczyli was swoim słabym występem?
Wiadomo, że nie był to taki wymagający przeciwnik jak Chile, że to też zdecydowanie nie jest to uczestnik takich imprez jak mundial. Litwini na pewno nie odstawiali nogi i robili wszystko, co mogli, aby przegrać jak najniżej. To prawda, że nie był to rywal z najwyższej półki, ale był to rywal, który wymagał od nas biegania i operowania piłką. To było najistotniejsze: całe spotkanie wybiegaliśmy i obyło się bez kontuzji.

A Litwini grali bardzo agresywnie, w zasadzie przez całe spotkanie.
Dwa lata temu, gdy graliśmy z nimi ostatni sparing przed Euro 2016, to również grali bardzo ostro. Ale to jest piłka nożna, nikt nie odstawi w jakimś meczu nogi, bo przeciwnik jedzie na mistrzostwa świata. Sam się o tym dobitnie przekonałem, uważam, że za faul na mnie Sernas powinien dostać kartkę. My również nie pękaliśmy, nie odstawialiśmy nogi.

Ten mecz to było przede wszystkim poprawienie nastrojów przed wylotem do Rosji?
Na pewno tak. To był też kolejny mecz, w którym zebraliśmy cenne doświadczenie. Znowu zagraliśmy trójką obrońców, a potem płynnie przeszliśmy na grę czwórką obrońców. Ci co nie grali w meczu z Chile, mogli się w końcu wykazać, jak choćby ja. Takie spotkanie to kolejny materiał szkoleniowy i tak trzeba to traktować. Takie łatwe zwycięstwo przed mundialem też jest potrzebne.

Kamil Glik jednak poleci do Rosji. To spora ulga?
Ulga, ale na pewno należy pamiętać o moim przyjacielu Marcinie Kamińskim. Należą mu się ogromne słowa uznania. O nim się za dużo nie mówi, a do momentu wyjaśnienia sprawy walczył do samego końca. Wiadomo, że cieszę się z powrotu Kamila Glika, bo to ważny punkt drużyny, a nieszczęście jednego to szczęście drugiego.

Czym dla Pana będzie występ w mistrzostwach świata?
Spełnieniem marzeń. Nie ma co ukrywać. Każdy chłopak, który biega po podwórkach, choć teraz już się po podwórkach tak nie lata, ale ja biegałem, to marzył o takim turnieju. Ja też widziałem kiedyś swoje miejsce w takim wydarzeniu, a teraz one mogą się spełnić. Za kilka dni mam nadzieję, że wybiegnę na boisko i będę mógł się cieszyć ze zwycięstwa.

Pytał i notował Michał Skiba


Polecamy