Zmarnowana dekada. Rosjanie bez oczekiwań na mundial
Rosjanie organizują mistrzostwa świata po raz pierwszy w historii, ale ich oczekiwania wobec zawodników nie są zbyt wygórowane. Nawet jeśli 10 lat temu prawie awansowali do finału Euro.
fot. Szymon Starnawski /Polska Press
Miniona dekada stała pod znakiem ogromnej przemiany Sbornej. Na mistrzostwach Europy w Austrii i Szwajcarii, oczarowali swoją grą, szczególnie za sprawą wygranej z Holandią w ćwierćfinale. Zwycięstwo po dogrywce mogło być autostradą do finału, jednak w półfinale musieli uznać wyższość Hiszpanii, która od tamtej pory zdominowała światowy futbol na następne cztery lata.
Liderem drużyny prowadzonej wówczas przez Guusa Hiddinka był Andriej Arszawin. Wkrótce przeniósł się do Arsenalu, a wraz z nim do Londynu podążyli inni. Roman Pawliuczenko został zawodnikiem Tottenhamu, z kolei Jurij Żirkow dołączył do Chelsea. Niewiele zabrakło, żeby na wyspy brytyjskie udał się również bramkarz Igor Akinfiejew, jednak w wypadku Manchesteru United skończyło się ostatecznie na zainteresowaniu.
Nic się nie stało
Porażka w barażach o Mundial 2010 była dla Rosjan zaskoczeniem, ale nie tragedią. Reprezentacja kraju, zawsze mającego mocarstwowe ambicje, uległa malutkiej Słowenii liczącej sobie zaledwie 2 miliona ludzi. Czyli tyle ile wynosi populacja mniejszości ukraińskiej w samej Rosji.
Niespodziewany rezultat był pierwszym sygnałem ostrzegawczym. Zignorowano go. Wszyscy czekali na możliwość rewanżu w Polsce i na Ukrainie, gdzie odbywać miało się Euro 2012. Losowanie okazało się dla nich szczęśliwe – trafili do najsłabszej grupy z Grecją, Czechami i gospodarzami – Polską. Drużyna dowodzona już przez innego Holendra, Dicka Advocaata kontynuowała ofensywny styl poprzednika, co miało zwiastować optymistyczny scenariusz na zbliżający się turniej.
Miłe złego początki
Inauguracja była dla Rosjan wymarzona. Pokonanie Czechów 4:1 pokazało, że Sborna chce powtórzyć wspaniały wynik sprzed czterech lat. Dwa gole w tym meczu strzelił Ałan Dżagojew, co do którego oczekiwania były jeszcze wyższe niż wobec Arszawina. Pomocnikiem CSKA Moskwa interesował się Real Madryt, jednak to, jak później potoczyła się jego kariera, wpisuje się w obraz reszty meczów Rosjan na Euro.
O ile remis z Polakami (1:1) niczego nie przesądzał, to porażka z Grekami (0:1) zadecydowała o wyeliminowaniu z najgorszej grupy. Zarówno Rosjanie, jak i Polacy, wymieniani byli wśród faworytów do wyjścia z niej. Ostatecznie musieli zmierzyć się z uczuciem zawiedzenia oczekiwań swoich kibiców.
Równia pochyła
Porażka na Euro przyspieszyła kryzys, którego można było uniknąć. Starzejący się członkowie drużyny z 2008 roku starali się, jak mogli, ale nadal nie objawiali się ich następcy. Ałan Dżagojew nie wykorzystał swojego potencjału – zamiast grać w Madrycie, nadal występuje w CSKA Moskwa.
Podobnie jest z innymi wyróżniającymi się na krajowym podwórku, którzy nie podejmują się kroku naprzód poprzez wyjazd do silnej zachodniej ligi. Zostają w Priemjer Lidze skuszeni wysokimi zarobkami oraz brakiem presji towarzyszącej m.in. Arszawinowi lub Pawliuczence w angielskiej Premier League.
Symbolem stagnacji była formacja defensywna z wiekowymi braćmi Bierezuckimi i Siergiejem Ignaszewiczem. Możliwe, że brano by ich pod uwagę nawet teraz, gdyby obecny selekcjoner darzył ich sympatią.
Rosjanie pod wodzą Fabio Capello awansowali na Mundial 2014, jednak sytuacja nadal ulegała pogorszeniu. Sborna nie wyszła z grupy, przegrywając z Belgią (0:1) oraz remisując 1:1 zarówno z Algierią, jak i Koreą Południową. Stagnacja postępowała za sprawą nieudolnego podejścia włoskiego trenera, pobierającego wówczas apanaże w wysokości 10 milionów euro rocznie. Moment pożegnania z Capello był dla rosyjskiej federacji ulgą zarówno sportową, jak i finansową.
Włodarze postanowili postawić tym razem na Rosjanina – Leonida Słuckiego. Pod jego wodzą Sborna zakwalifikowała się na Euro 2016, jednak i wtedy reprezentacja sobie nie poradziła, mimo braku barier nie do przejścia. Dobry początek fazy grupowej (1:1 z Anglią) został błyskawicznie zapomniany po porażce ze Słowacją (1:2) i kompromitującym pożegnaniu za sprawą meczu z Walią (0:3).
Słuckiego zastąpił Stanisław Czerczesow – były trener Legii Warszawa. W Polsce znany jest jako barwna postać, ale jako nowy selekcjoner błyskawicznie zaprowadził swoje porządki. Momentalnie skłócił się z kilkoma gwiazdorami, którzy dopuszczali się bardzo nieprofesjonalnego zachowania. Nie brakowało krytyki wobec innych jego decyzji, jednak trener cały czas zachowuje dobrą minę do złej gry.
Selekcjoner stoi przed karkołomnym zadaniem. Presja towarzysząca osiągnięcia minimalnie zadowalającego rezultatu może jeszcze bardziej podciąć skrzydła piłkarzom, którzy nie należą do najlepszych na świecie. Na obronę Czerczesowa należy jednak wskazać, że podczas ubiegłorocznego Pucharu Konfederacji, jego piłkarze wykazali się zaangażowaniem i ambicją, mimo porażek z Portugalią i Meksykiem.
Na Mundialu czekają tym razem łatwiejsi rywale – Arabia Saudyjska, Egipt oraz Urugwaj. O ile ostatni pozostaje poza zasięgiem, to nie można tego powiedzieć o reszcie stawki.
- Nie chciałbym zabrzmieć zbyt pesymistycznie, ale nie jestem przekonany co do perspektywy dużych szans na wyjście z grupy. Ostatnie mecze towarzyskie nie wyglądały najlepiej, kontuzje wykluczyły kilku ważnych zawodników. Mecz otwarcia z Arabią Saudyjską z pewnością będzie dla nas decydujący – mówi Wadim Anisimow, dziennikarz „Sowieckiego Sportu”.
Problemy kadrowe Rosjan wyrażają się nie tylko przez kontuzje m.in. Aleksandra Kokorina lub Gieorgija Dżikji. Jedynym piłkarzem mogącym pochwalić się międzynarodowym doświadczeniem jest Igor Akinfiejew – uczestnik Euro 2008. Mimo ówczesnych świetnych występów później nie wiodło mu się jednak już tak kolorowo. Na Mundialu w Brazylii dopuścił się niedopuszczalnego błędu w meczu z Koreą, a dwa lata później na Euro zrównał się poziomem z resztą kolegów.
Niedostatek piłkarzy na odpowiednim poziomie Rosjanie próbują załatać poprzez naturalizację. W szerokiej kadrze znalazło się dwóch Niemców – Roman Neudstadter (fatalny na Euro 2016) i Konstantin Rausch, a także dwóch Brazylijczyków – Mario Fernandes i Guilherme.
Nadziei upatruje się w młodych zawodnikach – Aleksandrze Gołowinie lub braciach Mirańczukach, ale ich dyspozycja na Mundialu stanowić będzie jedną wielką zagadkę. Tak jak w wypadku całej reprezentacji Rosji.