Lokomotiw Moskwa: Fiodor Smołow prawie jak Grzegorz Krychowiak
Fiodor Smołow zadebiutował w Lokomotiwie Moskwa tydzień po Grzegorzu Krychowiaku. Obaj mają dodać kolorytu zespołowi mistrza kraju, jednak Rosjanin spisał się jeszcze bardziej bezbarwnie.
fot. East News
Ostatnie dwa miesiące nie były najlepsze dla napastnika. Zawiedzione nadzieje na mundialu oraz brawura połączona z głupotą nie stanowiły zbyt dobrego połączenia dla jego kariery. Mimo złej passy piłkarza Lokomotiw Moskwa postanowił zapłacić za niego dziewięć milionów euro.
Jeszcze niedawno rosyjskie media upatrywały w nim nadziei na choćby minimalny sukces Sbornej na mistrzostwach świata. Nawet zagraniczni dziennikarze w trakcie przedturniejowych spekulacji twierdzili, że ówczesny snajper FK Krasnodar może być najjaśniejszym punktem słabej reprezentacji.
Król jest nagi!
Tymczasem nie dość, że drużyna dowodzona przez Stanisława Czerczesowa dotarła aż do ćwierćfinału, to jeszcze Smołow okazał się ogromnym rozczarowaniem. Po raz kolejny okazało się, że Puchar Konfederacji nie jest miarodajnym wyznacznikiem tego, czego należy spodziewać się rok później na mundialu.
Patrząc na poczynania i statystyki Dienisa Czeryszewa lub Aleksandra Gołowina, aż trudno uwierzyć, że nadziei upatrywano w napastniku, który w trakcie przedmundialowej próby generalnej strzelił zaledwie jednego gola słabiutkiej Nowej Zelandii. Mistrzostwa były idealnym zobrazowaniem baśni o „Nowych szatach króla”. Gdy spodziewano się zaprezentowania snajperskich umiejętności Smołowa z Arabią Saudyjską, rezerwowy Artiom Dziuba strzelił dwa gole ukazał, że król jest nagi.
Ambicja Dziuby usadziła Smołowa na ławce. Od tej pory Czerczesow wpuszczał go jedynie na końcówki, ale nie zabronił mu podejmować odpowiedzialności w ważnych momentach. W serii jedenastek z Hiszpanami wyszło to Rosjanom na dobre, ale ćwierćfinał z Chorwatami okazał się dla Smołowa kompromitacją. Podszedł do wapna jako pierwszy, ale uderzając lekką podcinką, jedynie sparodiował słynny strzał Antonina Panenki. Mimo że bramkarz rywali zdążył się już położyć na murawie, piłka leciała tak wolno, że zdołał jeszcze się delikatnie podnieść i ją sparować.
- Nie mogą mi wyjść z głowy słowa Michaela Jordana o tym, że spudłował w trakcie swojej kariery ponad dziewięć tysięcy razy, biorąc na siebie odpowiedzialność w ważnych momentach - powiedział od razu po meczu. Patos wypowiedzianych przez niego słów sprawił, że lawina żartów ruszyła błyskawicznie. Wypominano mu również wybujałe ego.
Nawet jeśli wypowiedź została wyrwana z kontekstu, Smołow za wszelką cenę starał się zatrzeć złe wrażenie po nieudanym turnieju w jego wykonaniu. - Na waszym miejscu miałbym takie same odczucia. Rozumiem was - odpowiadał wyśmiewającym się z niego kibicom.
Pirat drogowy
Przed turniejem marzył o transferze do zagranicznego klubu, mogącego spełnić jego niemałe żądania finansowe. Na rok przed mundialem słychać było o zainteresowaniu Borussii Dortmund lub West Hamu United. Z londyńskim klubem doszło nawet do konkretów, ale Smołow odrzucił możliwość przejścia do Młotów.
Dyspozycją na mundialu pokazał, że na boiskach Premier League mogłaby mu się głównie przydać znajomość języka angielskiego - walorów piłkarskich zabrakło. Nie brakowało głosów, że Smołow okazał się PRową wydmuszką. W kreowaniu wizerunku niewątpliwie pomogła mu wysoka aktywność w social mediach.
Na platformie „The Players Tribune” ukazał się artykuł dotyczący piłkarza, w którym opowiadał o swoich „szerokich horyzontach”. Historyjki o tym, jak mama prowadzała sześcioletniego Fiodora do anglojęzycznej biblioteki, pozytywnie wpłynęły na jego PR. W wartości marketingowej pomógł mu również związek z byłą Miss Rosji Wiktorią Łopyriewą. Ich relacja nie trwała jednak zbyt długo, a ambasadorka tegorocznego mundialu tłumaczyła potem, że „Fiodor charakteryzował się niedojrzałością”.
Potwierdzenie jej opinii nastąpiło dwa tygodnie temu, gdy uderzył nowym BMW w metalowe ogrodzenie. Z wypadku wyszedł bez szwanku, ale swoim zachowaniem ściągnął na siebie kolejne kłopoty. Uciekł z miejsca wypadku, tłumacząc to kiepskim samopoczuciem i presją. Groził mu nawet 15-dniowy areszt, ale ostatecznie został jedynie pozbawiony prawa jazdy na rok.
Kibice liczą, że jego zachowanie na placu gry będzie mądrzejsze niż na ulicach. Tak jak Grzegorz Krychowiak, do niedawna postrzegany był jako gwiazda zarówno na salonach, jak i na boisku, ale obaj mają teraz coś do udowodnienia. Smołowa czeka jeszcze większe wyzwanie - pokazać rosyjskim kibicom, że znowu można pokładać w nim nadzieje, zamiast postrzegać go jako symbol zmanierowanego, przepłaconego i zdziecinniałego piłkarzyka.