menu

Wokół Superpucharu Europy. Kibice, oprawa, organizacja i szansa dla Polski?

31 sierpnia 2013, 10:43 | Szymon Jaroszyk

Po raz pierwszy od piętnastu lat mecz o Superpuchar Europy został rozegrany poza Monako. Fani Chelsea i Bayernu zjechali w tym roku do Pragi, aby dopingować swoich piłkarz w walce o pierwsze trofeum na otwarcie nowego sezonu. Zdecydowanie lepiej wypadli ci drudzy. Prażanie natomiast zaglądają do swoich portfeli, ponieważ opinie na temat opłacalności organizacji finału są podzielone. Tymczasem w kolejce czeka już Cardiff i Tbilisi. A może wkrótce i Polska?

Monopol Monako na organizację meczów o Superpuchar Europy został przerwany w czerwcu 2012 roku w Kijowie, podczas spotkania Komitetu Wykonawczego UEFA. Według nowej formuły prestiżowe spotkanie będzie rozgrywane co rok w innym kraju, poczynając od Pragi. Wczoraj Stadion Eden wypełnił się do ostatniego miejsca.

Na trybunach Bayern też górą

20 tys. widzów podczas meczu tryumfatorów Ligi Mistrzów i Ligi Europy? Niewiele, ale taki urok Superpucharu. Sektory kibiców Chelsea i Bayernu zostały zlokalizowane za bramkami, w obu przypadkach nie było problemu z ich wypełnieniem. Wielu fanów siedziało także obok siebie na innych sektorach, ale nie było mowy o większej wrogości. Kibicowsko zdecydowanie lepiej wypadli Niemcy, co z resztą nie dziwi. Podczas gdy londyńczycy przez większość spotkania przyglądali się biernie wydarzeniom na boisku, Bawarczycy cały czas prowadzili doping w czym pomagały im przywiezione megafony. Sympatycy zza naszej zachodniej granicy zaprezentowali też prostą oprawę, złożoną z transparentu „Oana basst no nei” i sektorówki przedstawiającej trofea zdobyte przez Bayern na tle barw klubu utworzonych z flag.
Wyspiarze odpowiedzieli jedynie flagami, widocznymi zresztą podczas meczów pucharowych od lat…. O słabej postawie kibiców Chelsea najlepiej świadczy fakt bardzo energicznego motywowania ich, podrywania do śpiewów przez… trenera „The Blues”, Jose Mourinho. I to pod koniec dogrywki, gdy jego piłkarze najbardziej potrzebowali wsparcia.

Praga liczy zyski, a stadion straty

Czesi początkowo decyzję o organizacji meczu przyjęli z wielką radością. Tak wielka piłka nie gościła w Pradze od dawna, przyjazd tysięcy fanów to dla miasta także spory zysk. Ale dla stadionu już niekoniecznie. Włodarze Stadionu Eden przekonują, że impreza im się nie opłaca. – Nie ma wątpliwości, że dla stadionu to nie jest zyskowna impreza. Chodzi tu jedynie o prestiż, który ten mecz ze sobą niesie – mówił na przedmeczowym spotkaniu z dziennikarzami Jakub Dlouhy, przedstawiciel firmy zajmującej się obsługą obiektu. Rachunek jest prosty, koszty przerastają kwoty przekazane od UEFA za wynajem. – Trzeba będzie wymienić murawę, co może kosztować trzy miliony koron (ok. 500 tys. zł). Musimy też poprawić oświetlenie, co będzie kosztować w granicach miliona koron. Trochę wydamy też na rekompensaty dla najemców, którzy na terenie stadionu mają swoje biura i będą musieli je na czas meczu opuścić – wyliczał Dlouhy.

Po Superpuchar Europy do … Azji

Czy więc organizacja Superpucharu będzie nieopłacalna dla następnych organizatorów? Niekoniecznie. Miasta goszczące imprezę zawsze będą zyskiwać na gościnie tysięcy, a może i nawet dziesiątek tysięcy kibiców. Tym bardziej, że wydatków na zapewnienie bezpieczeństwa ze względu na specyfikę zawodów nie można równać do np. zabezpieczenia finału Ligi Mistrzów. Opłacalność meczu dla operatorów stadionów zależy natomiast od stanu aren, nie wszędzie bowiem jak w Pradze będzie konieczna wymiana murawy, a tym bardziej korekta oświetlenia.

UEFA zmienia lokalizację meczów o Superpuchar, ale nie stawia przy tym na supernowoczesne areny. A już na pewno nie na duże. Stadion Ludwika II w Monaco gdzie dotychczas rozgrywano finał mieści jedynie 18,5 tys. widzów, praski obiekt jest większy tylko o 2,5 tys. miejsc. Podobna tendencja utrzyma się w następnych latach – Cardiff 26,8 tys. (2014), Tbilisi 25 tys. miejsc (2015). Komitet Wykonawczy swoje decyzje tłumaczy zamysłem do preferowania miast i krajów niemających na co dzień szans na goszczenie tak wielkich piłkarskich meczów. Pomimo tego dziwi jednak wybór Tbilisi leżącego w Azji, na rozgarnie meczu o Superpuchar bądź co bądź Europy. To chyba taka nowa moda, Włosi już od kilku lat robią podobnie. Na pewno ucierpi na tym jednak atmosfera spotkania, daleki wyjazd odstraszy wielu fanów. A i sam obiekt nie zachęca, Stadion Lokomotivi bynajmniej do nowoczesnych nie należy. Dość powiedzieć, że arena dach posiada jedynie na lożą.

Superpuchar Europy w Polsce?

Skoro Superpuchar zostanie rozegrany nawet w Gruzji na przestarzałym stadionie, to może i Polska ma szansą? Po organizacji EURO 2012 oraz wygraniu wyścigu po Finał Ligi Europy 2015 do krajów spragnionych wielkich imprez na pewno już nie należymy. Niemniej na pewno warto próbować, bo można tylko zyskać. W przeciwieństwie do Czechów nasze stadiony są na tyle nowoczesne, że ewentualna wymiana murawy wydaje się jedyną inwestycją potrzebną przed rozegraniem meczu. Ze względu na tendencje UEFA do premiowania niewielkich aren oraz organizacji finału LE z góry możemy odstrzelić Stadion Narodowy. Mamy w Polsce za to coraz więcej obiektów o pojemności kilkunastu tysięcy miejsc, jak w Krakowie (Cracovia 14,5 tys.), Lubinie (16 tys.) Kielcach (15,5 tys.) czy Gdyni (15 tys.). Żaden z tych stadionów nie posiada jednak odpowiedniego zaplecza dla tak dużej ilości mediów i vipów. Co prawda można by to jakość nadrobić stawiając specjalne pawilony, ale zdecydowanie lepszym pomysłem zdają się być kandydatury miast na starcie optymalnie przygotowanych, jak Poznań, Gdańsk, Wrocław i Kraków (Wisła).


Polecamy