menu

Rezerwowi zapewnili Sevilli minimalne zwycięstwo z Zenitem. Cały mecz Krychowiaka

16 kwietnia 2015, 22:59 | Grzegorz Ignatowski

Zawodnicy Sevilli w końcówce sforsowali defensywę Zenitu i wbili rywalowi dwie bramki. Dzięki temu odrobili straty z pierwszej połowy i w rewanżu będą w korzystniejszej sytuacji. Cały mecz w barwach gospodarzy rozegrał Grzegorz Krychowiak.

Do gorącej na co dzień Sevilli przyjechał chłód. Przybrał postać piłkarzy Zenitu Sankt Petersburg, ubrał niebieskie koszulki i powoli lecz konsekwentnie zaczął wdzierać się w serca hiszpańskich kibiców. Początkowo jedynie omiatał ich lodowatym spojrzeniem, ale to wystarczyło, żeby fani gospodarzy poczuli się jak na Syberii. A stało się tak za sprawą strzałów Shatova i Rondona, którym zabrakło odrobinę szczęścia by dać swojej drużynie prowadzenie. Ale chłód wciąż panoszył się na murawie i w końcu zmroził serca kibiców na dobre.

W 29. minucie lewą flanką przedarł się Aleksander Ryazancew. Rosjanin wpadł z piłkę w pole karne i oddał potężny strzał prawą nogą w długi róg. Golkiper Sevilli obronił to uderzenie, ale futbolówka wróciła pod nogi Ryazancewa, a ten tym razem uderzył lewą nogą tuż pod poprzeczkę, nie dając szans Sergio Rico na udaną interwencję.

Chłód powoli zaczął wdzierać się do krwiobiegu piłkarzy Sevilli, którzy sprawiali wrażenie, jakby skostniały im wszystkie kończyny. A przy takiej sytuacji zawodnicy Zenitu mogli strzelić kolejną bramkę. Niewiele brakowało, żeby ta sztuka udała się Akselowi Witselowi, który w 61. minucie oddał mocny strzał na bramkę Sevilli, ale tym razem Sergio Rico popisał się kapitalną interwencją, która stała się iskierką rozgrzewającą serca gospodarzy.

Krew w żyłach zaczęła krążyć szybciej i po chwili podopieczni trenera Unaia Emery'ego pokazali, że drzemie w nich płomień, który jest w stanie rozniecić żar w sercach licznie zgromadzonych na stadionie kibiców. Postarał się o to Banega, który kapitalnymi dośrodkowaniami sprawił, że pod bramką Łodygina zrobiło się bardzo gorąco. Ale dopiero centra Vidala i celne uderzenie Carlosa Bakki spowodowały, że lód zaczął się topić.

Żeby definitywnie wyrzucić chłód ze stadionu Sanchez Pizjuan gospodarze musieli postarać się jeszcze bardziej i wydobyć z siebie jeszcze więcej żaru. I tak właśnie zrobili. Najpierw pod bramką Zenitu zagotowało się w 78. minucie, a termometry niemal eksplodowały od zbyt dużego stężenia rtęci po strzale Grzegorza Krychowiaka. Wybuchły 10 minut później, a winnym całej sytuacji okazał się Denis Suarez. To on sprawił, że zimne powietrze ustąpiło miejsca ciepłym promieniom słońca, i trzeba przyznać, że zrobił to w takim stylu, że nawet rosyjscy kibice zaczęli mu bić brawo. Hiszpan popisał się fenomenalnym strzałem z woleja z odległości 16 metrów i piłka ku uciesze fanów gospodarzy wylądowała w prawym dolnym rogu bramki strzeżonej przez Łodygina.

Piłkarzom Sevilli udało się zwalczyć atak chłodu, który przyjechał do Sevilli z Rosji. Jednak, aby w pełni cieszyć się ze zwycięstwa i awansować do kolejnej rundy Ligi Europy, muszą jeszcze zrobić dokładnie to samo na terenie rywala. A w mroźnym Sankt Petersburgu będzie to znacznie trudniejsze zadanie.


Polecamy