Guilherme dla Ekstraklasa.net: Legia ma tak samo dobrych piłkarzy, jak Braga
Uśmiechnięty, z luźnym sposobem bycia i w pełni gotowy do powrotu na boisko. Taki obraz Brazylijczyka Guilherme wyłania się z rozmowy, na którą dał się namówić. "Gui" opowiada o wyleczonym urazie, Polsce i Warszawie, a także portugalskiej Bradze. Zapraszamy do lektury!
fot. sylwester wojtas
Jak się czujesz po kontuzji? Kiedy zobaczymy cię na boisku?
Kontuzja jest wyleczona. Wszystko jest w porządku. Jestem w normalnym treningu, teraz pozostaje kwestia odzyskania zaufania do samego siebie i do kontuzjowanej nogi. Trzeba wrócić do rytmu meczowego i do tego, co lubię robić najbardziej, czyli grania w piłkę.
Czyli teoretycznie mógłbyś zagrać przeciwko Zawiszy?
To jest duży znak zapytania. Przez cały miesiąc praktycznie nie trenowałem, dopiero dzisiaj miałem normalne zajęcia z drużyną. Dlatego sam nie czuję się przygotowany na tyle, żeby zagrać z Zawiszą.
Stąd te filmy? Żeby było co robić w domu? [„Gui” miał ze sobą dwie płyty – przyp.red.]
(śmiech) Zdecydowanie tak. Jednym z moich ulubionych zajęć, form spędzania czasu jest oglądanie filmów razem z małżonką. Te filmy pożyczył mi Alan Fialho, który przywiózł te filmy z Brazylii.
Przez tę kontuzję straciłeś już i tak znaczną część sezonu od kiedy tu jesteś. Ile realnie możesz osiągnąć jeszcze na tym wypożyczeniu?
Zgadzam się, uciekło mi parę meczów. Wydaje mi się, że jeżeli będę ciężko trenował i dobrze wyglądał w oczach trenera, to na pewno postaram się pomóc Legii w osiągnięciu najważniejszego celu, także dla mnie, czyli zdobyciu mistrzostwa Polski.
W poprzednich szczeblach kariery były już wypożyczenia, sporo czasu spędzałeś poza boiskiem. Jakie masz porównanie do tamtego okresu, a wypożyczenia do Legii?
Nie można tego porównać. Do Gil Vicente [w latach 2011 – 2012 – przyp.red.] byłem wypożyczony po to, żeby grać. Byłem młodym zawodnikiem, bez odpowiedniej renomy, więc chodziło o to, żebym się ograł. Jeżeli chodzi o Legię, to jest tutaj inny cel. Przyszedłem jako wzmocnienie dla klubu. Dlatego tych wypożyczeń nie można porównać.
W innych wywiadach mówiłeś, że nie lubisz mówić o przeszłości. To znaczy, że oceniasz ją negatywnie?
Nie przypominam sobie żebym tak mówił. [chodziło o wywiad w Przeglądzie Sportowym z lutego tego roku – przyp.red.]. W piłce nożnej nie ma czegoś takiego jak przeszłość. Po prostu nikt nie będzie myślał o tym, co zrobiło się kiedyś, tylko wszyscy zwracają uwagę na to, co się robi dzisiaj i w przyszłości. Nie chodzi o to, że byłem niezadowolony z czegoś. Nie chce o tym mówić, bo to nie ma znaczenia.
W takim razie o przyszłości. Czy Legia może być dla ciebie przystankiem przy powrocie do zachodniej piłki?
Nie chciałbym żeby myślano, że Legia jest dla mnie odskocznią do kolejnego klubu. Trudno żebym trenując i grając dla Legii myślał od razu o jakimś innym klubie. Chciałbym odwdzięczyć się Legii za zaufanie, którym mnie obdarzyła. Chciałbym jak najlepiej grać i trenować, zdobyć to, co jest do zdobycia, czyli póki co mistrzostwo Polski. A później dalej... rozgrywki europejskie, Puchar Polski i tak dalej. Nie ma co się wgłębiać, co będzie w dalekiej przyszłości, mówmy o tym, co jest teraz.
Mówisz o wszystkim bardzo przyszłościowo, szeroko, ale wypożyczenie jest w sumie krótkie. Czy to znaczy, że chciałbyś zostać tu jednak na dłużej?
Z pewnością chciałbym zostać, bo bardzo mi się spodobali ludzie i sposób w jaki zostałem tutaj przyjęty przez kolegów i klub. Jeżeli dojdziemy do porozumienia, to na pewno chciałbym zostać jak najdłużej.
A jak ci się podoba Polska po tych paru miesiącach spędzonych w Warszawie?
Pomijając aspekty sportowe, to bardzo mi się podoba Warszawa – miasto, ludzie, którzy są bardzo sympatyczni. Jestem rozpoznawalny na ulicach. Podobają mi się restaurację, parki, strefy zieleni których jest bardzo dużo. Warszawa to ogromne miasto, które jest bardzo interesujące, ma ciekawą historię, o czym należy pamiętać. Także wszystkie te czynniki przemawiają za tym, że chciałbym tutaj zostać.
Zwiedzałeś już coś na mieście?
Nie miałem oczywiście czasu zobaczyć wszystkiego, ale byłem w kilku dużych centrach handlowych, na Starym Mieście. Co mogę, to zwiedzam i oglądam, oczywiście kiedy nie gram w piłkę. Na pewno trochę już widziałem.
A jak nauka języka polskiego?
(śmiech) Na pewno mam motywację, żeby się uczyć polskiego. Ale podstawowe słowa, zwroty grzecznościowe już znam. Oczywiście na boisku muszę sobie radzić, bo chłopaki krzyczą na boisku po polsku. Z czasem znajomość języka na pewno będzie lepsza.
Może mała prezentacja?
Dzień dobry. Dziękuje. Prawa. Lewa... spokojna! [wszystko wypowiedziane poprawną polszczyzną – przyp.red.]
Czy jakiś wpływ na wybór Polski miała znajomość z Pawłem Kieszkiem? [spotkali się w lidze portugalskiej – przyp.red.]
On nie miał nic wspólnego z moim przyjściem tutaj. Znamy się boiska, graliśmy przeciwko sobie parę razy. Mam go za dobrego bramkarza, ale nie miał on nic wspólnego z moim przyjściem tutaj.
Legii to on by raczej nie polecił. To przecież były polonista.
Tłumacz wykłada pokrótce, nieco zdezorientowanemu Guilherme, historię Legii i Polonii. Zawodnik kwituje to śmiechem.
To od niego oraz Michała Grunta, którego spotkałeś w Bradze, dowiadywałeś się o polskiej piłce? Skąd dowiedziałeś się o Ekstraklasie? Sam szukałeś jakiś informacji, kiedy wiedziałeś, że przejdziesz do Legii?
Michał dużo mi opowiadał o Polsce i o Warszawie. Ale oczywiście media, Internet oraz inne środki przekazu bardzo mi pomogły w znalezieniu informacji. Jak tylko się dowiedziałem, że przechodzę do Legii, to sobie sprawdziłem to wszystko. Osobą, która bardzo pozytywnie wyrażała się o Legii i Warszawie był Robalinho, menedżer Rogera Guerreiro. Oni namawiali mnie żebym się tu pojawił.
Jak możesz teraz porównać to, co czytałeś z tym, co zobaczyłeś?
Bez wątpienia to, co widzę na własne oczy jest dużo ciekawsze, robi większe wrażenie niż to, co czytałem. Jeżeli chodzi o sam klub, to czytałem, że jest to duży klub, ale nie spodziewałem się, że ma aż taką infrastrukturę i takie olbrzymie plany na przyszłość.
Plany i sukcesy krajowe nie przekładają się jednak na powodzenia w rozgrywkach europejskich. Masz świadomość, że naszym klubom nie idzie za dobrze na arenie międzynarodowej?
Trzeba dać Panu Bogu szansę. Najpierw trzeba być mistrzem Polski, żeby myśleć o Europie i tak dalej. Jeśli mielibyśmy myśleć w ten sposób i posługiwać się statystykami, to nie byłoby sensu wychodzić na boisko. Po to przyszedłem ja oraz paru innych chłopaków, żeby pokazać, że są marzenia do spełnienia, które trzeba podnieść i walczyć o nie. Bez tego nie ma nic sensu.
Zabawmy się we wróżenie. Załóżmy, że Legia zostaje mistrzem Polski. Powiedzmy, że skład się nie zmienia w ogóle. Jak widzisz szansę na wywalczenie sobie fazy grupowej Ligi Mistrzów przez taką Legię?
Uczestniczyłem w rozgrywkach europejskich w poprzednim klubie i uważam, że Legia ma przynajmniej tak samo dobrych piłkarzy, jak tamten klub. Nie mówiąc o trenerze, który jest wybitnym szkoleniowcem. W związku z tym, nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy mieć jakiekolwiek kompleksy.
Porównujesz Legię z Bragą, która doszła w 2011 roku do finału Ligi Europy. Dobrze się rozumiemy?
Czemu nie? Piłka nożna, to gra błędów i niespodzianek. Czy ktoś spodziewał się tego, że Braga będzie w finale Ligi Europy? Nie. Jeżeli chodzi o infrastrukturę i wielkość klubu, to Legia jest dużo większa od Bragi, gdybyśmy tak to porównywali. W związku z tym, jeśli Braga mogła sobie poradzić, to czemu Legia miałaby sobie nie dać rady? Jest 11 chłopaków na 11 chłopaków z drugiej strony i gramy.
Ale infrastruktura nie gra. Legia może być teoretycznie większa od wielu klubów z Europy, ale nijak się to ma do rezultatów osiąganych przez klub na arenie międzynarodowej.
Dobrze, mówimy o infrastrukturze, ale powiedziałem też o piłkarzach. Oni nie są gorsi od tych, którzy grali w Bradze. To jest jedenastu na jedenastu i zobaczymy, co będzie. To, że do tej pory nie było sukcesów oczekiwanych, to wcale nie znaczy, że nie przyjdą one teraz.
Zostawmy już ten temat. Ostatnio w jednym z wywiadów Miroslav Radović stwierdził, że w Legii kiepsko idzie integracja, która może być spowodowana przyjściem wielu nowych piłkarzy. Ty jesteś jednym z takich graczy. Jak się do tego ustosunkujesz?
Uważam wręcz przeciwnie. Atmosfera jest bardzo dobra. Nie czuję się źle, a wręcz bardzo dobrze, zostałem ciepło przyjęty, jestem lubiany, przynajmniej tak to odczuwam. Nie wydaje mi się także, żeby ktoś się skarżył, że ja zachowuje się jakoś nie okej. Więc ja takiego odczucia nie mam, to jest zdanie Radovicia.
Nie da się jednak ukryć, że Legia się umiędzynarodowiła. Jest grupa portugalskojęzyczna, są Polacy, a także trener mówiący po angielsku. Czy, ze strony czysto technicznej, językowej, są problemy z komunikacją?
Język piłki nożnej jest uniwersalny. Nie mamy problemu z porozumiewaniem się. Jest rzeczą naturalną i logiczną, że jeśli ktoś mówi po portugalsku, to jest zbliżony do osób mówiących tym samym językiem. Jest nam łatwiej. Tak samo robią Polacy czy osoby mówiące w innych językach. Nie widzę jednak problemu w komunikacji na boisku czy treningu. Futbol jest językiem międzynarodowym. Dajemy sobie z tym świetnie radę.
Na boisku faktycznie wystarczą krótkie komunikaty, ale na treningach, kiedy trzeba coś wytłumaczyć, dłużej pogadać, to językiem używanym jest raczej angielski?
Zdecydowanie. Tym językiem futbolu, o którym mówiłem jest właśnie angielski.
Nikt nie ma problemu z angielskim? Każdy sobie dobrze radzi?
Nie ma z tym problemu. Jeżeli ktoś słabiej się porozumiewa po angielsku, to siada bliżej kogoś, kto może mu przetłumaczyć. Poza tym klub zatrudnia takie osoby, które specjalizują się w językach obcych, więc jeśli byłaby jakaś bardziej konkretna wątpliwość, to takie osoby są, żeby pomóc.
Ty sam nie czujesz problemu z integracją, ale pojawiają się głosy, że grupa portugalskojęzyczna się trochę alienuje od reszty.
Moim zdaniem coś takiego w ogóle nie ma miejsca. To jest sztuczne wymyślanie problemu. Jeżeli coś by nie grało w drużynie, to nie grałoby na boisku, a jesteśmy na pierwszym miejscu w tabeli z przewagą 10 punktów. To mówi samo za siebie. Nie wymyślajmy problemów.
Prywatnie z kim najlepiej się dogadujesz? Wiadomo, że komunikacja najlepiej wychodzi z ludźmi mówiącymi po portugalsku. Ale widziałem chociażby Ondreja Dudę, jak sobie luźno rozmawiał z Konradem Jałochą.
Mam dobre kontakty z „Rado”, „Ivo”, Broziem, „Miłkiem” oraz oczywiście z chłopakami mówiącymi po portugalsku.
Na koniec pytanie, które nurtuje wielu dziennikarzy. W ostatnich meczach nie grałeś, więc możesz to ocenić bardziej trzeźwo. Dlaczego Legia gra tak słabe drugiej połowy meczów?
Wydaje mi się, że problem ten nie dotyczy tylko Legii Warszawa, ale też innych klubów, które obserwuję. Ponieważ piłka polska jest zdecydowanie bardzo fizyczną grą, gdzie trzeba dużo z siebie dawać, to problem może polegać po prostu na wytrzymałości fizycznej. To dotyczy też innych klubów Ekstraklasy, nie tylko Legii. Może to po prostu zmęczenie fizyczne.
Nie masz wrażenia, że może to być spowodowane bardzo obciążającymi fizycznie treningami? Może po prostu jesteście zajechani?
Nie sądzę, żeby to był problem przygotowania na treningach. Są one aplikowane przez osoby, które się na tym znają. Przede wszystkim trener Berg był piłkarzem, więc doskonale wie jakie powinny być te dawki. To nie ma nic wspólnego z treningami. Po prostu, ponieważ poziom piłki jest wysoki, to zużywa się dużo energii i traci sporo siły. Na tym polega problem.
W Warszawie rozmawiał Marek Koktysz / Ekstraklasa.net.
Za znakomite tłumaczenie z portugalskiego na polski i na odwrót, serdeczne podziękowania dla Pana Adama Mieszkowskiego.