Koniec świata papierosów
Był gwiazdą pierwszej wielkości. Występowali z nim Audrey Hepburn, Al Pacino, Marilyn Monroe, Robert de Niro, Kay Adams, Harvey Keitel, Jack Nicholson, Mel Gibson…
Supergwiazda
Grał w superprodukcjach i filmach niskobudżetowych, na deskach teatrów i scenach operowych. Był wszechstronny. Doskonale prezentował się zarówno w kryminałach, jak i filmach wojennych, komediach romantycznych oraz westernach. Świetnie się też komponował w kadrze, idealnie wydobywał skomplikowany charakter postaci. Grał pierwszo- i drugoplanowe role. Wiele scen nie zyskałoby miana kultowych, gdyby nie kłęby sinego, tytoniowego dymu.
Z dumą też spoglądał z czarno-białych i kolorowych reklam – tych prasowych, telewizyjnych, jak i gigantycznych przydrożnych billboardów. Szybko został… celebrytą. Supergwiazdą. Nie rozstawali się z nim nie tylko aktorzy, ale także pisarze, muzycy, malarze, naukowcy, finansiści, przedsiębiorcy, politycy, a nawet sportowcy. – Bez niego nie powstałoby wiele filmów, sztuk, piosenek… – jeszcze dzisiaj twierdzi wielu z nich. Był nie tylko modny i dobrze widziany, ale stał się oznaką wyzwolenia kobiet i jednocześnie męskości. Przydawał prestiżu, pewności siebie, a także tajemniczości, powabu, a niekiedy podkreślał dorosłość.
Rolę, jaką odegrał w kulturze, świetnie opisuje Richard Klein w eseju „Papierosy są boskie”. Próbuje też w nim m.in. udowodnić, że to dzięki uzależniającemu zaciąganiu powstało wiele genialnych dzieł. Zastanawia się np. nad tym, czym byłaby bez papierosa choćby „Casablanca” Michaela Curtiza czy „Carmen” Bizeta. Nie godzi się również z ostracyzmem, jaki spotyka obecnie palaczy. Ów esej to oczywiście pewna prowokacja, ale i reakcja na ostrą kampanię antynikotynową, świadectwo danego czasu. Wspomnieć jednak wypada, że Klein, gdy pisał ten utwór, sam próbował… rzucić palenie.
I nie tylko on. Okazuje się, że z nałogiem – przynajmniej tak wynika z badań – co roku chce pożegnać się prawie każdy z ponad 9 mln polskich palaczy. Jednak ponad 90 proc. z nich szybko powraca do uzależniającego dymka.
Gwiazda gaśnie
Przez wiele lat właściwie nikomu nie przeszkadzała sina tytoniowa zawiesina unosząca się w biurach, urzędach i na przystankach. Niewielu też zwracało uwagę na zapach, którym przesiąknięte były ubrania, mieszkania i samochody. Nie wspominając już o takich drobiazgach, jak przypalone siedzenia, kanapy i dywany. Ot, taki był nasz „normalny” świat.
Jeszcze mniej palaczy zastanawiało się nad zgubnymi skutkami, jakie niosło z sobą uzależniające zaciąganie się – i nie chodzi tutaj tylko o dym i brzydki zapach, ale przede wszystkim o ponad 5 tysięcy szkodliwych substancji zawartych w dymie papierosowym.
Z czasem zmienił się jednak styl życia. Pojawiły się nowe prozdrowotne trendy. Przeciwko papierosom wytoczono najcięższe działa… Buntowali się też bierni palacze. Coraz więcej osób rzucało palenie. Państwa wprowadzały kolejne obostrzenia, zakazano reklamy papierosów, a na paczki trafiły zdjęcia ilustrujące, jakie spustoszenie w organizmie sieje ów „niewinny” dymek…
Kogo za to obarczono winą? Substancje smoliste. To one bowiem wielokrotnie zwiększają ryzyko zachorowania na nowotwory (w tym niezwykle groźnego raka płuc) i choroby serca, a także – o czym już niewielu chce pamiętać – np. doprowadzają do impotencji. I wszystko to często dotyczy bardzo młodych ludzi, bardzo młodych palaczy.
A nikotyna? Jest niewinna? Nie. To za jej przecież sprawą palacze sięgają po papierosa, potem następnego, i jeszcze jednego… Uzależnia jak narkotyk – to prawda. Jednak – jak twierdzą naukowcy – nie truje, choć jest szkodliwa. – Palaczy zabija nie nikotyna, a takie substancje rakotwórcze jak benzen, akroleina czy tlenek węgla – dowodzi jeden z raportów brytyjskiego Royal College of Physicians, niezależnej organizacji charytatywnej zrzeszającej blisko czterdzieści tysięcy lekarzy.
Przyszłość bez dymu
Tradycyjne papierosy już nie są tak modne jak niegdyś, a palenie nie jest cool. Z rynku zaczęły je powoli wypierać – mniej szkodliwe dla zdrowia – m.in. e-papierosy.
Jednak jeden z najmocniejszych ciosów tradycyjnym papierosom zadał André Calantzopoulos, szef Philip Morris International, globalnego lidera branży tytoniowej. – Tworzymy przyszłość bez dymu tytoniowego – tym oświadczeniem prezes PMI wprawił w osłupienie wszystkich. To on postanowił wyeliminować proces spalania z… palenia. I zainwestował 4,5 miliarda dolarów w powstanie najgroźniejszego konkurenta dla produkowanych… przez siebie papierosów.
Tak oto narodził się nowy cud techniki, dobrze zaprojektowany – IQOS. Choć wyglądem przypomina papieros, nie jest nim, nie jest też e-papierosem. Jest „wyrobem podgrzewającym tytoń”. Podczas jego szwajcarskiej prezentacji Calantzopoulos zaciągał się rewolucyjnym wynalazkiem i zapewniał, że nie ma on „wpływu na otoczenie”.
IQOS to oczywiście nikotyna, smak tytoniu, odpowiedni zapach, ale równocześnie bez większości – średnio o 90-95 procent – tych nieszczęść, które niesie z sobą dym papierosowy. Rytuał więc pozostaje. Palacze za to nie muszą się już martwić charakterystycznym oraz mało eleganckim żółtym osadem na zębach, wargach i palcach. Nie ciągnie się też za nimi drażniący zapach. Tę rewolucję zawdzięczają podgrzewaniu, a nie spalaniu tytoniu.
Jak działa? Aby go „zapalić”, wkład ze sprasowanym tytoniem – blisko dwa razy krótszy od tradycyjnego papierosa – trzeba włożyć do ceramicznego uchwytu w kształcie rurki. Po naciśnięciu specjalnego przycisku znajdująca się w środku metalowa blaszka zacznie się nagrzewać do około 280 stopni Celsjusza, a więc blisko trzy razy mniej od temperatury, w jakiej spala się tradycyjny papieros. Tytoń nie jest więc spalany, a jedynie podgrzewany.
To zaś oznacza, że nie ma groźnego ognia, duszącego dymu ani kłopotliwego popiołu. Nie ma ryzyka np. pożaru domu od niedopałka, a samochód nie śmierdzi, nie jest „wędzonką”. Co znacznie ważniejsze, znika też ponad 90 proc. szkodliwych substancji. Ale jest nikotyna, a więc to, przez co palacze tak chętnie sięgali po tradycyjne papierosy.
– Produkty o obniżonej szkodliwości to nadzieja na walkę z epidemią chorób odtytoniowych – tak Scott Gottlieb, szef amerykańskiej Food and Drug Administration, mówił w szwajcarskim Davos.
Także niezależny brytyjski Committee on Toxicity of Chemicals in Food, Consumer Products and the Environment (COT) podkreślił, że zawiera on „zdecydowanie mniej substancji toksycznych niż klasyczne papierosy”. Jego zdaniem jest także „szkodliwy dla zdrowia, ale prawdopodobnie mniej ryzykowny niż palenie papierosów konwencjonalnych”. Podobne stanowisko zajął niemiecki Federal Institute for Risk Assessment (BfR). Oświadczył m.in., że „jest duże prawdopodobieństwo, iż znaczące zmniejszenie uwalniania substancji podejrzanych o szkodliwe działanie na zdrowie będzie wiązać się z niższym ryzykiem dla zdrowia w porównaniu do tradycyjnych papierosów”.
Stosowne badania prowadzone były także w Polsce. Prof. Andrzej Sobczak, kierownik Zakładu Chemii Ogólnej i Nieorganicznej na Śląskim Uniwersytecie Medycznym w Katowicach, zapewniał w jednym z wywiadów, że „zaciąganie się nowymi produktami jest dużo zdrowsze od tradycyjnego palenia, eliminuje bowiem m.in. rakotwórcze wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne. Potwierdza to ponad sto opracowań instytutów naukowych w świecie”.
Wpływ substancji wytwarzanych w trakcie używania wyrobu podgrzewającego tytoń na ludzkie mitochondria komórkowe weryfikował także znany w świecie Instytut Biologii Doświadczalnej im. M. Nenckiego Polskiej Akademii Nauk. – Ze wszystkich badań wynika – przynajmniej do tej pory – że nowy typ papierosa jest znacznie mniej szkodliwy choćby dlatego, że podczas jego spalania powstaje znacznie mniej szkodliwych substancji – zaznaczyła w innej rozmowie prof. Joanna Szczepanowska.
Najpierw wprowadzono je na rynek w Japonii, potem we Włoszech i Wielkiej Brytanii, a w ubiegłym roku także w Polsce. Obecnie za ich sprawą z tradycyjnym paleniem pożegnało się około 5 mln dorosłych palaczy na świecie – tak wynika z danych PMI.
Czy to narodziny nowej gwiazdy? Tego nie wiadomo. Na pewno jest świetną alternatywą dla tych wszystkich, którzy pragną rzucić palenie tradycyjnych papierosów, a nie potrafią rozstać się z nałogiem. Czy rewolucja się powiedzie? O tym zadecydują palacze. Ale oczywiście najlepiej nigdy nie zaczynać przygody z nikotyną.