,,Bez znieczulenia'': Chłopcy weźcie się w garść i... do roboty!
Nasza liga, chociaż słaba, jest coraz ciekawsza. Nadal nie wiadomo kto spadnie, kto zagra w pucharach i kto zostanie mistrzem. Aspirantów do tytułu było wielu, ale zaczynają się wykruszać. Rozpoczęła ten proces Pogoń, która w sposób skandaliczny pokpiła sprawę w finale Pucharu Polski. Grając tak jak na Stadionie Narodowym – drużyna ze Szczecina może zapomnieć o wszystkim, co się nazywa międzynarodową piłką.
fot. PAP/PAWEL TOPOLSKI
Dlaczego Portowcy przegrali tak wielką szansę na pierwsze w historii klubu trofeum? Uważam, że wielka w tym "zasługa" trenera, który nie umiał zmotywować zawodników na ostatnią minutę. Ba, nie tylko zmotywować, ale w ogóle pokierować, aby utrzymali się przy piłce, "poszanowali" ją i w ten sposób obronili prowadzenie. Nie wiem, gdzie ten zagraniczny szkoleniowiec pobierał naukę, ale w moim odczuciu w czwartek zaprezentował ogromne luki warsztatowe. Takie, które dyskwalifikują z udziału w rywalizacji o europejskie puchary.
Pogoń miała duże pieniądze do podjęcia z boiska, zarówno w pucharze, jak i PKO Ekstraklasie, a bez tej kasy będzie miała jeszcze większe problemy. Brak sukcesu odbije się zapewne czkawką na wielu polach, ale w pierwszej kolejności trzeba będzie odchudzić kadrę. Nie zanosi się bowiem na kolejny transfer tak dochodowy jak ten, którego bohaterem był Kacper Kozłowski. Wychodzi na to, że właściciel klubu Jarosław Mroczek, ma zbyt wielu podpowiadaczy, którzy na dodatek – jak zakładam – mówią to, co pan Jarek chce słyszeć, nie zaś prawdę. A prawda jest taka, że przychód ze sprzedaży Kozłowskiego był dla Pogoni niczym złoty olimpijski medal Wojtka Fortuny dla sportów zimowych. Czyli na kolejny równie spektakularny trzeba będzie poczekać kilka dekad...
Przerwany festiwal zespołu Jana Urbana – który zagrał kilka naprawdę wybitnych meczów – pokazuje, że kadra Górnika jest zbyt wąska na walkę o duże stawki nawet w kraju i piłkarze są już po prostu zmęczeni. A może to tylko jednorazowy wypadek przy pracy? Tego życzę zabrzanom, choć mam ogromne wątpliwości, czy szybko zdołają wrócić na zwycięską ścieżkę.
Jagiellonia Białystok była zaledwie o krok od mistrzostwa Polski, i to już dwukrotnie, ale dwukrotnie nie popisał się Dominik Marczuk. To chłopak, który ma ambicje, żeby być reprezentantem Polski, ale brakuje mu jeszcze do tego umiejętności. I chłodnej głowy. W karygodny sposób nie trafił do pustej bramki w Mielcu, ewidentnie nie poradził sobie z ciśnieniem – podobnie jak w końcówce meczu z Pogonią. A jeśli nie nauczy się radzić sobie z presją, to o grze w kadrze też powinien zapomnieć. Mam zatem krótki apel do Dominika: - Chłopie weź się w garść i do roboty. Bo innej drogi nie ma, jeśli chcesz osiągnąć jakiś poziom. Nawet solidny ligowy, o reprezentacyjnym nie wspominając.
Po meczu Leverkusen z Romą podobne słowa można zresztą skierować do Nicoli Zaleskiego, który ma znacznie lepszą prasę i promotora niż piłkarską jakość. Ile to ja już razy czytałem, że był najlepszy w zespole Romy, a kiedy przełączyłem kanał na mecz tego zespołu zobaczyć tego chłopaka w akcji - mogłem go oglądać wyłącznie na ławce.
Dlatego dobrze radzę selekcjonerowi Michałowi Probierzowi – niech nie czyta recenzji z występów kandydatów do gry na Euro'24. Szkoda czasu...
[polecany]26272513[/polecany]