Najlepsze mecze w Fortuna 1. Lidze. Grad goli i emocje na zapleczu Ekstraklasy. TOP 6 według GOL24.PL
15 grudnia 2018, 18:31 | Joanna Sobczykiewicz
Co prawda, pierwszoligowe rozgrywki zakończyły się przed dwoma tygodniami, lecz gdy emocje opadły, pora wybrać najlepsze mecze, jakie mieliśmy przyjemność obejrzeć podczas rundy jesiennej. Każdy z nich dostarczył widzom wielu wrażeń: były piękne gole, wysokie wyniki i nie zabrakło nawet czerwonych kartek. Prezentujemy nasze ulubione, TOP 6 meczów według GOL24.pl, jednak nie ukrywamy, że to nie jedyne spotkania, do których warto wrócić w trakcie zimowej, trzymiesięcznej przerwy. A którego meczu na zapleczu Ekstraklasy Wy nie zapomnicie?
Co prawda, pierwszoligowe rozgrywki zakończyły się przed dwoma tygodniami, lecz gdy emocje opadły, pora wybrać najlepsze mecze, jakie mieliśmy przyjemność obejrzeć podczas rundy jesiennej. Każdy z nich dostarczył widzom wielu wrażeń: były piękne gole, wysokie wyniki i nie zabrakło nawet czerwonych kartek. Prezentujemy nasze ulubione, TOP 6 meczów według GOL24.pl, jednak nie ukrywamy, że to nie jedyne spotkania, do których warto wrócić w trakcie zimowej, trzymiesięcznej przerwy. A którego meczu na zapleczu Ekstraklasy Wy nie zapomnicie?
fot. Kuba Zegarliński
fot. Kuba Zegarliński
Szalony mecz w Tychach z 6. kolejki Fortuna 1. Ligi. Obejrzało go na żywo 4418 widzów. Kto wie, jakby potoczyło się to spotkanie, gdyby Krzysztof Kalemba z Garbarni w 18. minucie wykorzystał rzut karny, podyktowany przez Pawła Pskita z Łodzi. Stało się jednak inaczej i po pół godziny gry, to gospodarze objęli prowadzenie za sprawą Daniela Tanżyny. Zaledwie cztery minuty później wynik na 2:0 podwyższył Jakub Piątek i tyszanie schodzili na przerwę właśnie z takim rezultatem. W drugiej połowie goście z Krakowa pogubili się i dwukrotnie pokonali własnego bramkarza. W 64. minucie zrobił to Krzysztof Kalemba, a w 83. Szymon Kobusiński. Pomiędzy „popisami” piłkarzy Garbarni, ich golkipera w 74. minucie pokonał Kacper Piątek z rocznika 2000, który wcześniej zmienił… swojego brata, również strzelca gola w tym meczu.
fot. Lucyna Nenow / Polska Press
fot. Lucyna Nenow / Polska Press
Mecz z 10. kolejki Fortuna 1. Ligi obejrzało w Chojnicach 1384 widzów. Olsztynianie, którzy w tamtym okresie cierpieli z powodu serii długich wyjazdów, nie byli faworytami. Po pierwszym kwadransie zobaczyli jednak światełko w tunelu. Paweł Zawistowski, kapitan „Chojny” otrzymał bezpośrednią, czerwoną kartkę za faul na Michale Góralu i opuścił boisko. Gospodarze przez większość czasu byli zmuszeni do gry w dziesiątkę. Nie przeszkodziło im to w objęciu prowadzenia w doliczonym czasie pierwszej połowy. Michała Leszczyńskiego pokonał Tomasz Boczek, ale to nie było jedyne zmartwienie Stomilu. Lewy obrońca gości – Remigiusz Szywacz złamał nadgarstek i choć był w stanie dokończyć pierwszą część spotkania, to na drugą połowę już nie wyszedł i konieczna była wizyta w szpitalu. Duma Warmii dzielnie walczyła już bez niego, a w 76. minucie Góral doprowadził do wyrównania i wydawało się, że olsztynianie wrócą do domu z punktem, ale natychmiast po wznowieniu gry, humory popsuł im zmieniony kilka minut wcześniej Emil Drozdowicz. W 84. minucie siły na boisku teoretycznie wyrównały się, bo Wołodymyr Tanczyk zobaczył drugą żółtą kartkę i musiał czekać na końcowy gwizdek arbitra w szatni. Światełko w tunelu, o którym pisaliśmy na początku, okazało się rozpędzonym pociągiem, który rozjechał olsztynian, a ci w nienajlepszych nastrojach wrócili do domu z zerowym dorobkiem punktowym.
fot. Marlena Penc
fot. Marlena Penc
1660 widzów na własne oczy widziało efektowne zwycięstwo Odry Opole nad spadkowiczem z Ekstraklasy. Gospodarze w 6. minucie objęli prowadzenie za sprawą Krzysztofa Janusa, lecz nie potrafili doprowadzić korzystnego wyniku do końca pierwszej połowy. Tuż przed przerwą wyrównał Vladislavs Gutkovskis. Na drugą połowę podopieczni Mariusza Rumaka wyszli zdecydowanie bardziej zmotywowani, co poskutkowało zdobyciem trzech goli i zgarnięciem trzech punktów. Kolejno Huberta Gostomskiego pokonywali: w 51. minucie Mariusz Rybicki, w 67. Rafał Niziołek i w 84. Jakub Moder. Arbiter z Łodzi, pan Paweł Pskit pokazał osiem żółtych kartek, z czego aż sześć zawodnikom z Niecieczy.
fot. oliwer kubus
fot. oliwer kubus
Spotkanie w Suwałkach obejrzało 1075 widzów. Mecz z Podbeskidziem Bielsko-Biała przerwał dość dobrą passę Wigier, które powoli odbudowywały się po słabym początku sezonu. Przyjazd Górali potwierdził, że nad drużyną Wigier będzie trzeba jeszcze popracować i prawie samymi młodzieżowcami w tej lidze wiecznie punktować się nie da. Przewrotnie, najlepszy mecz w Fortuna 1. Lidze zaliczył wtedy pomocnik Podbeskidzia – Przemysław Płacheta z rocznika 98. W pięć minut zdobył dwie bramki, na dodatek swoje pierwsze w barwach ekipy z Bielska-Białej. Kolejne dwie po przerwie dorzucił król strzelców rundy jesiennej – Valērijs Šabala, a w 90. minucie rywala dobił Miłosz Kozak, niewiele grający w tym sezonie w Podbeskidziu. Gol w meczu przeciwko Wigrom był jego pierwszym i zarazem ostatnim w tej rundzie.
fot. Marlena Penc
fot. Marlena Penc
Grad goli w Mielcu w 18. kolejce Fortuna 1. Ligi obejrzało 3393 kibiców. Gospodarze walczyli nie tylko o jak najlepszy rezultat, ale podtrzymanie passy meczów bez porażki. Przed spotkaniem z beniaminkiem z Krakowa było ich już trzy (GKS Katowice, Bruk-Bet Termalica, Stomil Olsztyn). Strzelanie nie rozpoczęło się tak szybko, jak wszyscy się tego spodziewali. Dopiero w 30. minucie Grzegorz Kuświk po raz pierwszy tego dnia pokonał golkipera Garbarni. W ślad za nim poszedł Andreja Prokić. Jeszcze przed przerwą, Kuświk trafił po raz drugi, a gdy zawodnicy wrócili na murawę w drugiej połowie, też i po raz trzeci. Następnie, znów zawtórował mu Prokić i w 62. minucie na tablicy wyników było już 5:0. Bramkę honorową dla krakowian zdobył Krzysztof Kalemba w 80. minucie, lecz niedługo potem Stal znów dała znać o swojej sile. Tym razem rywala dobił młodziutki, jeszcze wtedy niespełna 16-letni Kacper Sadłocha.
fot. Kuba Zegarliński
fot. Kuba Zegarliński
Na koniec zostawiliśmy sobie mecz lidera z 19. kolejki, który w Jastrzębiu-Zdroju obejrzało 2010 kibiców. Ci, którzy 17 listopada zdecydowali się pojawić na stadionie, na pewno nie żałowali, ale też nie sądzili, że obejrzą aż sześć bramek. Strzelanie w 10. minucie rozpoczął Tomáš Petrášek, a w 31. minucie na 2:0 podwyższył Maciej Domański. Jastrzębianie złapali kontakt tuż przed przerwą po golu Kamila Szymury i nic nie zapowiadało tego, co wydarzyło się w drugiej połowie. Podopieczni Jarosława Skrobacza grali odważnie, często się odsłaniali, za co zostali ukarani aż trzema bramkami, strzelonymi w 22 minuty. Wszystko rozpoczął Miłosz Szczepański, po nim Grzegorza Drazika pokonał po raz drugi tego dnia Domański, a zakończył ten, który zainicjował strzelanie na bramkę GKS-u, czyli Petrášek.
fot. Marlena Penc
fot. Marlena Penc
1 / 7
Komentarze (0)
>