menu

Podoliński po meczu Legia - Borussia: Wyglądało to jak starcie boksera z gościem z ulicy

15 września 2016, 10:13 | SK

- Legia do tej pory wyglądała w naszej lidze fatalnie i naprawdę nie było żadnych przesłanek, by spodziewać się, że Legia zagra mecz dziesięciolecia, bo tego właśnie potrzebowaliśmy do wyrównanej walki z Dortmundem - powiedział po porażce 0:6 z Borussią Robert Podoliński, były trener Dolcanu Ząbki, Cracovii i Podbeskidzia Bielsko-Biała.

Robert Podoliński skomentował porażkę Legii z Borussią
Robert Podoliński skomentował porażkę Legii z Borussią
fot. Andrzej Banas / Gazeta Krakowska/ Dziennik Polski/ Polska Press

Od początku wiedzieliśmy, że będziemy kopciuszkiem na tym piłkarskim balu, ale mimo wszystko bolało. Można przegrać mecz, można być piłkarsko słabszym, ale są jednak pewne granice.
Pewnie wszyscy oglądaliśmy we wtorek Barcelona - Celtic (7:0 przyp. red.). Myślę, że między Dortmundem a Legią było widać bardzo podobną różnicę i to w każdym elemencie. Nie ma co kopać leżącego, ale obserwując polską ligę i widząc w jakiej formie jest Legia oraz przede wszystkim jaką jakość prezentuje Dortmund, tę różnicę otrzymaliśmy na tacy. A to nasze myślenie życzeniowe, że może ten jeden mecz na dwadzieścia Legii dzisiaj wyjdzie... Ja podstaw do takiego myślenia nie znajdowałem. Legia do tej pory wyglądała w naszej lidze fatalnie i naprawdę nie było żadnych przesłanek, by spodziewać się, że Legia zagra mecz dziesięciolecia, bo tego właśnie potrzebowaliśmy do wyrównanej walki z Dortmundem. Jeżeli nie jesteśmy w stanie zobaczyć takiej Legii z Termaliką czy Arką, to na jakiej podstawie mieliśmy oczekiwać, że wyjdzie jej mecz z Borussią?

Nawet zagranie najlepszego meczu w sezonie nie gwarantowałoby punktów, ale zapewniłoby lepszy styl i mniej wstydu, którego się dzisiaj naprawdę sporo najedliśmy. Trzy stracone bramki w 17 minut to nowy rekord Ligi Mistrzów. Na domiar złego za chwilę może się jeszcze okazać, że to nie mecz z Dortmundem będzie największym problemem Legii, ale to, co wydarzy się po nim.
Patrząc z perspektywy dzisiejszego wyniku, pewnie tak. Miejmy jednak świadomość tego, gdzie jesteśmy. Weszliśmy na salony i okazało się, że nasz garnitur jest nieco dziurawy. Zbieramy lekcje i doświadczenie. Na pewno wielu piłkarzy Legii może zagrać na lepszym poziomie, ale w każdym elemencie - od dynamiki, motoryki, jakości przyjęcia i prowadzenia piłki, aż po same wyszkolenie taktyczne - między Legią i Borussią była prawdziwa przepaść. Nie wiem tak naprawdę czego się spodziewaliśmy. Dostaliśmy to, co powinno być widać przy takiej różnicy zespołów.

Przerażające było to, czego najmniej obawiali się eksperci, a więc podejście piłkarzy do meczu. Gole traciliśmy albo po dramatycznych błędach indywidualnych, albo po dwóch-trzech szybszych podaniach w rozegraniu, po których nas po prostu nie było.
No tak. Używając terminologii pięściarskiej wyglądało to jak starcie boksera z gościem z ulicy. Legia dała sobie strzelić dwa gole po stałych fragmentach gry, a więc w najprostszym elemencie, gdzie każdy kryje swego. I to mając bodaj wyższy zespół. Dortmund stwarzał sobie okazje cały czas, grał bardzo mądrze w ataku pozycyjnym, ale również przy kontrach widzieliśmy schemat budowy tego zespołu oparty na niesamowicie dynamicznych zawodnikach i szybkich skrzydłowych. W Legii obserwowaliśmy natomiast bardzo dużo problemów z komunikacją. Czerwiński i Dąbrowski zagrali ze sobą pierwszy raz. Odjidja bardzo spokojnie i dostojnie przedreptał ten mecz. Moim zdaniem najbardziej nie nadążał za tym, co się działo na boisku. Katastrofalny występ. W polskiej lidze jeszcze jakoś mógł funkcjonować, choć i tam widoczne są jego problemy z motoryką, ale w starciu z poważniejszym przeciwnikiem został po prostu obnażony. Nie wiem czy za boiskowymi wydarzeniami nadążał chociaż wzrokiem, bo na pewno nie nogami.

Moglibyśmy analizować detale, o których Pan wspomina, ale przy takim wyniku chyba mija się to z celem. Ten mecz będzie po prostu świetnym materiałem szkoleniowym do pokazywania juniorom różnicy między naprawdę poważną piłką, a tym, co mamy na własnym podwórku.
Mecz nadaje się na dużą, dużą analizę i fajnie też, że mamy taką możliwość przetestowania tego na sobie. Będzie to bardzo sroga lekcja, ale mogliśmy się takiej spodziewać i dokładnie taką dostaliśmy. Różnica była ogromna w każdym elemencie. Sposób przyjęcia piłki, sposób transportowania gry z linii obrony, odległości między strefami, indywidualne pojedynki... Proszę zwrócić uwagę w jaki sposób piłkarze z Dortmundu operowali piłką. Ile było strat. Jak spokojnie potrafili wymieniać podania w sytuacjach trudnych. Często właśnie w taki sposób ocenia się jakość i określa różnicę potencjału obu zespołów.


Problemem był też wybór składu Legii, który przypomina dzisiaj bardziej losowanie niż realne podejmowanie decyzji. Obrona obroną, ale dziwiła przede wszystkim ogromna łatwość, z jaką Borussia przedostawała się przez nasz defensywnie ustawiony środek pola.
Z tą trójką broniącą, patrząc na Odjidję, nie do końca bym się zgodził. Nie wiem jakie są jego statystyki jeśli chodzi o odbiory i przerywanie akcji, ale nawet jak wybiegał z tej strefy, to zanim wrócił toczyła się już następna akcja. Trudno powiedzieć jaki w ogóle pomysł na ten mecz miała Legia. Jeden szybki Langil to jednak trochę za mało. Guilherme też nie podłączał się i nie stwarzał przewagi w rozegraniu. Graliśmy wszyscy zdecydowanie wolniej i to był chyba klucz. Nastawiliśmy się na zabezpieczenie środka pola i grę kontratakiem, ale jednym szybkim skrzydłowym nie da się nic zdziałać. Nie wiem czy nawet Michał Kucharczyk byłby w stanie wygrywać pojedynki biegowe. Oprócz adaptacji do sytuacji boiskowej i szybkości podejmowania decyzji najbardziej w oczy rzucała się właśnie różnica w szybkości motorycznej. W pierwszej połowie oglądaliśmy trzy-cztery identyczne akcje: zagranie między strefę i boczny pomocnik schodzący do środka i momentalnie odwracający się z piłką. Akcja trwała dwie, może trzy sekundy, a oni już byli przed bramką Arka Malarza. Strefa, jak pan sam powiedział, teoretycznie zabezpieczona Jodłowcem i Moulinem, ale gdy Tomka brakowało, to mieliśmy tam lej po bombie.

Legia sprawiała wrażenie, jakby miała wielki problem z przestawieniem piłkarskiego myślenia z Ekstraklasy na Ligę Mistrzów. Idealnie pokazała to sytuacja, w której piłka przeskoczyła Dąbrowskiego i zmierzała w kierunku Malarza. Obrońca Legii był przekonany, że wszystko jest pod kontrolą i nie ma żadnego zagrożenia, a tymczasem trzeci bieg włączył Aubameyang i momentalnie znalazł się oko w oko z bramkarzem.
Ciężko wymagać od Maćka Dąbrowskiego czy Kuby Czerwińskiego od razu wejścia na wyższy poziom. Maciek, po bardzo dobrym sezonie, trafił do Legii przed chwilą z Zagłębia. Kuba po świetnym poprzednim z Pogoni, ale przeszli jednak do zespołu mistrza Polski, który mierzył się z Borussią w Lidze Mistrzów. Zwróćmy uwagę jak rzuca się w ogóle w oczy schemat budowania tych topowych zespołów. Popatrzmy na Real z bardzo szybkimi skrzydłowymi, Barcelonę ze swoim słynnym trio czy nawet Dortmund, który jeszcze puka do tych najwyższych zaszczytów europejskiej piłki. Bardzo szybcy, kreatywni i dynamiczni zawodnicy zwłaszcza w bocznych strefach boiska. Za wyjątkiem Langila takich atutów Legia nie miała. Jakąś odpowiedzią mógłby być Michał Kucharczyk, ale z całą pewnością nie Aleksandrow, u którego takich cech nie widzę.

Widzi Pan w ogóle dalej współpracę Besnika Hasiego z Legią?
Nie chciałbym w ogóle oceniać trenera. Na pewno nie jest to Legia, którą wszyscy chcielibyśmy oglądać. Odłóżmy zupełnie na bok Ligę Mistrzów, bo mówiąc szczerze i uczciwie - spodziewajmy się tego i nie miejmy myślenia życzeniowego, że nagle Legia pojedzie i rzuci na kolana całą Ligę Mistrzów. Tak po prostu nie będzie, bo nie stać nas na to. Sytuacja w lidze jest natomiast naprawdę niepokojąca. Legia nie gra tak, jak spodziewali się tego kibice i właściciele. Niczym nie zaskakuje rywali. Nie dość, że ma problemy ze zdobywaniem bramek, to jeszcze bardzo często musi ratować ją rewelacyjnie spisujący się Arek Malarz. Przewrotnie uważam jednak, że taki mecz może dobrze wpłynąć na Legię w kontekście jej dalszej gry w Ekstraklasie. To była sroga nauka, ale takiej lekcji nie da się kupić za żadne pieniądze. Wszyscy się spodziewaliśmy, że meczami ligowymi czy nawet tymi w Lidze Mistrzów, Legia dojedzie i nawet jeśli ten organizm najlepiej nie funkcjonował, to wreszcie zaskoczy. Tak na razie się nie dzieje, ale takiej kategorycznej ocenie bym tego na tę chwilę nie poddawał. Spójrzmy też na zawirowania personalne, na transfery w ostatniej chwili, na grę zawodników w czasie EURO i powroty ze zgrupowań reprezentacji. To wszystko nie ułatwia pracy trenerowi i naprawdę ma wpływ na to, jak Legia dziś wygląda. Tak naprawdę nic złego się jeszcze nie wydarzyło, a Legia ma to, co sobie założyła - ma Ligę Mistrzów. A żeby było śmieszniej, w lidze też niczego jeszcze nie przegrała, bo wszystko rozstrzygać się będzie po podziale. Teraz ucieka się na półtora punktu, a nie na trzy. Nie wiem co dalej, ale z całą pewnością nie jest to Legia, którą wszyscy chcielibyśmy oglądać.


Polecamy