menu

Kazimierz Kmiecik poprowadzi Wisłę w derbach Krakowa

8 grudnia 2016, 02:17 | Bartosz Karcz

Piłka nożna. W Wiśle Kazimierz Kmiecik rozegrał 350 meczów, w których strzelił w różnych rozgrywkach w sumie 180 bramek. Jest jedną z największych legend w historii klubu z ul. Reymonta. W sobotę zasiądzie na trenerskiej ławce i poprowadzi „Białą Gwiazdę” w derbach Krakowa. Pierwszy raz w życiu.

W sobotę Kazimierz Kmiecik zasiądzie na trenerskiej ławce Wisły
fot. fot. Andrzej Banaś
Kazimierz Kmiecik strzelił dla Wisły w derbach z Cracovią 11 bramek
fot. fot. Wacław Klag
1 / 2

- Trochę tych derbów już przeżyłem, ale bez względu na to, czy jest się zawodnikiem, czy trenerem emocje zawsze są takie same - uśmiecha się Kmiecik.

Dla nikogo nie jest tajemnicą, że w duecie trenerskim z Radosławem Sobolewskim, to ten młodszy jest bardziej energiczny i ma więcej do powiedzenia. Kmiecik to raczej siła spokoju, człowiek, który ma pełną świadomość swojej roli, ale jednocześnie osoba powszechnie szanowana przy ul. Reymonta i taka, z której zdaniem wszyscy w drużynie się liczą. Nie może być inaczej, bo jego dorobek przemawia sam za siebie. A w dodatku mimo skończonych niedawno 65 lat ciągle imponuje sprawnością fizyczną i umiejętnościami.

- Chciałbym w wieku trenera mieć takie zdrowie i tak się ruszać - kręci z uznaniem głową Paweł Brożek, który goni Kmiecika na liście najlepszych, ligowych snajperów w historii klubu. Trener zdobył dla Wisły 153 ligowe gole, Brożek ma ich na koncie 130, ale jeszcze trochę grania przed sobą.

- Niech Paweł mnie goni, nie mam nic przeciwko temu, żeby mnie prześcignął. Wprost przeciwnie, kibicuję mu z całego serca. Niech strzela jak najwięcej bramek. Wszyscy będziemy się z tego cieszyć - podkreśla z wrodzoną życzliwością Kmiecik.

Przenosiny z Cracovii

Zanim Kazimierz Kmiecik stał się legendą Wisły, grał w juniorach Cracovii. Jego transfer na drugą stronę Błoń obrósł legendą, a sympatycy „Pasów” przez lata zarzucali wiślakom, że ci „ukradli” im Kmiecika. Fakt, Wisła jako klub gwardyjski miała większą siłę przebicia w tamtych latach, ale też sam Kmiecik przedstawia nieco inaczej historię tego transferu.

- W Cracovii grałem dwa lata - wspomina. - Zacząłem dostawać powołania do młodzieżowej reprezentacji Polski. Na jednym ze zgrupowań spotkaliśmy się z Krzyśkiem Obarzanowskim, który grał w Wiśle. I to właśnie on zaczął mnie namawiać, żebym przeniósł się do Wisły. Przekonał mnie.

Sprawa przenosin nie była jednak taka prosta i wywołała konflikt nie tylko pomiędzy klubami, ale również w rodzinie samego Kmiecika.

- Cracovia chciała mnie zatrzymać - opowiada trener Wisły. - W domu doszło natomiast do małej scysji między mamą i tatą. Mama pracowała w spółdzielni, a Cracovia w tamtych latach była właśnie klubem spółdzielczym. Tata natomiast był milicjantem, więc wolał, żebym grał w Wiśle. W końcu jednak mama machnęła ręką, powiedziała, że najważniejsze, żebym był zadowolony. A ja już podjąłem decyzję, chciałem przejść do Wisły, bo wiedziałem, że tam będę miał lepsze perspektywy rozwoju. Trafiłem do drużyny juniorów, z której później kilku chłopaków grało w dorosłej Wiśle. M.in. wspomniany Krzysiek Obarzanowski, bramkarz Józef Sikorski czy bracia Szymanowscy. Mieliśmy fajną grupę.

Genialny egzekutor

W Wiśle Kmiecik bardzo szybko zaskarbił sobie sympatię kolegów i przede wszystkim kibiców, którzy zakochali się w snajperze. Trudno, żeby jednak było inaczej, skoro bramki Kmiecik strzelał, jak na zawołanie.

Andrzej Iwan, który zanim trafił do Wisły, kibicował jej z trybun, wspomina z uśmiechem: - Kazia Kmiecika pamiętam jeszcze z czasów, gdy sam siadałem na słynnej „dziesiątce” i śpiewało się „Kmiecik Kazimierz, nie rusz Kazika po zginiesz”.

O umiejętnościach swojego kolegi mówi natomiast z wielkim uznaniem: - Mieć Kazia w drużynie, to była czysta przyjemność. To był genialny egzekutor. Miał tylko jeden mankament, słabiej grał głową. Może tylko kilka bramek w całej swojej karierze strzelił w ten sposób. Jeśli jednak chodzi o grę nogami, to choć lepiej grał prawą, to i lewą potrafił zakręcić obrońcą. A już po jego strzałach to bramkarze często płakali, bo rzucali się w jedną stronę, a piłka leciała w drugą. Bo Kazek miał taką umiejętność, że potrafił wyczekać bramkarza do końca i to nie tylko przy rzutach karnych czy wolnych.

Iwan wspomina, że Kmiecik dobrze funkcjonował też w zespole. Ekipa złożona w większości z krakowskich chłopaków miała fantazję, potrafiła się zabawić. Kmiecik, mimo iż na co dzień był i jest spokojnym człowiekiem, też potrafił w tych zabawach uczestniczyć.

- Kazek dość długo był kawalerem i często chodził swoimi ścieżkami - opowiada „Ajwen”. - Zdarzało się jednak często, że umawialiśmy, Kaziu mówił, że nie da rady przyjść, ale jak przychodziliśmy na umówione miejsce, to on już tam był. Był i jest towarzyskim człowiekiem, którego czasami trudno przegadać, jak się dobrze rozkręci.

Kmiecik był świetnym napastnikiem. W czasach jego piłkarskiej kariery był tylko jeden problem. - Kaziu był piłkarzem kompletnym, a jego pech polegał tylko na tym, że miał ogromną konkurencję w reprezentacji. Byli przecież Lubański, Szarmach, Lato, Domarski. To była cała plejada znakomitych zawodników - wyjaśnia Andrzej Iwan.

„Sobol” może skorzystać

Po zakończeniu kariery piłkarskiej Kazimierz Kmiecik został trenerem. Wisłę prowadził już kilka razy samodzielnie. Pracował z rezerwami, z młodzieżą, a silnie związany był też z Franciszkiem Smudą, któremu asystował. Teraz formalnie jest pierwszym trenerem, ale tak jak wspomnieliśmy na początku, w duecie z Radosławem Sobolewskim to ten ostatni odgrywa większą rolę. Iwan uważa jednak, że ten układ powinien się sprawdzić na dłużej.

- Kaziu jest bardzo życzliwym człowiekiem i myślę, że Radek może na tej współpracy tylko skorzystać - mówi były piłkarz Wisły. - Wiadomo, że tym, którego w najbliższych derbach będziemy oklaskiwać przy linii boiska, będzie Radek Sobolewski. Jestem jednak pewien, że „Sobol” będzie korzystał z cennych uwag Kazka, który trochę już tych derbów w życiu zaliczył. Kazek doskonale zdaje sobie sprawę ze swojej roli. On powoli zbliża się do emerytury, ale na pewno dużo jeszcze może pomóc Radkowi, który moim zdaniem właśnie startuje do wielkiej kariery trenerskiej.

Follow @sportmalopolska

Sportowy24.pl w Małopolsce


Polecamy