Robert Lewandowski okradziony przed bazą treningową Barcelony. Próbował złapać złodzieja zegarka wartego 70 tysięcy euro
Robert Lewandowski opuścił szybę swojego samochodu, aby zająć się niektórymi fanami, a złodziej skorzystał z okazji, aby zabrać swój łup o wartości 70 tysięcy euro, zanim został aresztowany. „Lewy” próbował gonić złoczyńcę, ale agenci zdołali go zlokalizować i po jego zeznaniu znaleźli zegarek zakopany w sadzie - powiadomił kataloński dziennik „El Mundo Deportivo”.
fot. EPA/PAP
Lewandowski doświadczył przykrego zdarzenia po przybyciu w czwartkowe popołudnie do Ciutat Esportiva Joan Gamper, czyli bazy trenigowej FC Barcelony na wieczorny trening pod okiem Xaviego Hernandeza.
Polski napastnik Barcelony przyjechał swoim samochodem na rondo przed bramą wjazdową na obiekty klubu w Sant Joan Despí, gdzie czekali ciekawscy kibice. Według naocznego świadka złodziej otworzył drzwi pasażera samochodu „Lewego” z zamiarem kradzieży jego telefonu komórkowego. Jednak potem, jak doniosła TV3, powołując się na źródła policyjne, dokonano napadu, jak zawodnik opuścił szybę swojego pojazdu, aby rozdać autografy trzem kibicom. Czwarta osoba włamała się do auta, by ukraść Lewandowskiemu zegarek, model prestiżowej marki Patek Phillippe o wartości 70 000 euro.
Te same źródła podały, że sam „Lewy” próbował odzyskać zegarek łapiąc złodzieja, ale ten umknął, a piłkarz stracił go z oczu.
Historia na szczęście miała szczęśliwe zakończenie. Funkcjonariusze Mossos d'Esquadra zdołali złapac złodzieja, który przebiegł nawet drogę szybkiego ruchu. Po zeznaniu przestępcy agenci odzyskali zegarek, którego zdążył zakopać w sadzie w pobliżu Ciutat Esportiva.
Kilka minut po incydencie dwa samochody Mossos d'Esquadra pojawiły się na Ciutat Esportiva, gdzie pozostały do póżnych godzin popołudnowych. W tym czasie najpewniej pierwszy naoczny świadek, kobieta, złożyła oświadczenie po całym zajściu.