menu

Niedzielan: Lewandowski jak nikt zasługuje, by wznieść puchar Ligi Mistrzów

18 sierpnia 2020, 10:00 | BG

Były reprezentant Polski i ekspert Polsatu ocenił mecze ćwierćfinałowe Ligi Mistrzów, zdradził swojego faworyta do zwycięstwa w całych rozgrywkach i jasno wyraził się na temat piłkarzy, którzy łamią kwarantannę


fot.

Za nami ćwierćfinały Ligi Mistrzów, w których chyba najciekawszy był mecz Bayernu Monachium z Barceloną zakończony wynikiem 8:2. Potrafi Pan racjonalnie wyjaśnić co się tam wydarzyło?

Oglądając mecz naszła mnie taka myśl, że takiego łomotu, to nawet nasz „Andrew” (Andrzej Gołota - red.) z Lennoxem Lewisem nie dostał. To rzeczywiście było coś nieprawdopodobnego i takiego meczu w historii FC Barcelony sobie nie przypominam. Stracić osiem bramek na takim poziomie i to w tak łatwy, dziecinny, sposób? To coś niewytłumaczalnego

Ale mówimy raczej o sile niemieckiego zespołu, czy słabościach drużyny z Hiszpanii?

W Barcelonie widać, że coś się wypaliło. Nie jest to młoda drużyna, a dodatkowo trener nie potrafi spoić zawodników. Kolejny problem to kwestia lidera - Leo Messi zachowuje się jak obce ciało. To bez dwóch zdań wybitny piłkarz, ale na boisku był nieobecny, zresztą podobnie jak dziesięciu jego kolegów. Ale nie można odejmować zasług Bayernowi Monachium, który zaprezentował się wprost fenomenalnie. Przed pandemią koronawirusa miałem okazję komentować ich mecz z Chelsea, gdzie wyglądali rewelacyjnie, a świetną formę potrafili przenieść na ten okres.

No właśnie, przed i po kwarantannie Bayern wygląda chyba najlepiej w Europie.

Przerwa spowodowana pandemią na pewno niektórym przeszkodziła, a innym pomogła. Bawarczycy są jednym z beneficjentów tej sytuacji, bo pamiętamy, że Robert Lewandowski w meczu na Stamford Bridge złapał kontuzje i przy normalnym terminarzu zabrakłoby go w meczach ćwierćfinałowych i ewentualnym półfinale. A tak Lewy się wyleczył i znów jest w świetnej formie, podobnie jak cała drużyna, którą fizycznie w wolnym czasie rewelacyjnie przygotował trener Hans Flick. W sobotę oni po prostu zabiegali Barcelonę. Od początku siedli na rywalach dużym pressingiem i wyłączyli ich dwa najważniejsze ogniwa w środku pola - Sergio Busquetsa i Frenkiego de Jonga.

Pamięta Pan porównywalny mecz na tym poziomie, gdzie jedna z drużyn jest tak wyraźnie słabsza?

Taki łomot przypomina mi spotkanie między Barceloną, a Paris Saint-Germain na Camp Nou. Tam Katalończycy strzelili aż sześć goli, których potrzebowali do awansu, a ranga była prawie taka sama, bo była to 1/8 finału Ligi Mistrzów.

W sobotę tylko jednego gola zdobył Robert Lewandowski, ale znów kibice oglądali go w trochę innej roli niż klasyczna dziewiątka

Taktyka zdeterminowała poruszanie się Polaka po boisku i dlatego częściej niż zwykle widzieliśmy go w bocznych sektorach. Miał zadanie szukać sobie wolnych przestrzeni, uwalniać strefę w której zwykle się znajduje, gdzie wbiegali Serge Gnabry lub Thomas Müller i stwarzali ogromne zagrożenie. Robert był takim wolnym elektronem i wystąpił w roli, w której często widywaliśmy Messiego. On jest na tyle inteligentnym i doświadczonym graczem, że doskonale wie, w którym sektorze boiska powinien się znaleźć i w jakim czasie, by jak najlepiej pomóc drużynie. Cały zespół też świetnie potrafi z nim współpracować, co jest kluczowe.

Lewandowski zagrał jak Messi i wyeliminował Argentyńczyka z Ligi Mistrzów. Świetni w tym roku Cristiano Ronaldo i Kevin De Bruyne też są za burtą rozgrywek, w których królem strzelców i asyst jest Polak. To obecnie najlepszy gracz świata?

Na pewno Lewandowskiego można stawiać już na równi z najlepszymi. Ale czy jest lepszym piłkarzem od Messiego? Tak daleko chyba bym nie poszedł, ale statystyki w tym momencie przemawiają za nim. Może nie jest tak kreatywny jak Argentyńczyk, ale jak nikt inny dziś daje gwarancję bramek. Messi i Ronaldo osiągnęli już wszystko w swoich karierach, a ważne też jest ich wsparcie w zespołach. Mam wrażenie, że Robert ma dziś lepszych współwykonawców niż chociażby Messi w Barcelonie, a takie rozumienie w sporcie zespołowym jest kluczowe też dla osiągnięć indywidualnych.

Po drugiej stronie drabinki też jest ciekawie, a w finale na pewno zagra zespół, który jeszcze nigdy na tym etapie nie wystąpił. Stawia Pan na RB Lipsk, czy PSG?

Po raz kolejny muszę przypomnieć o przygotowaniu fizycznym. Lipsk wygląda fenomenalnie jeśli chodzi o kompaktowość grania. Niemcy nie mają w swoim zespole wielkich nazwisk, ale każdy z piłkarzy jest bardzo dobrze dobrany motorycznie, by razem tworzyć silną całość. Tak czy inaczej raczej wskazałbym na Francuzów. PSG pokazało z Atalantą, że może mieć słabszy okres, że Neymar może nie wykorzystać kilku okazji bramkowych, ale jednak geniusz indywidualności dał im awans.

A kto ostatecznie podniesie puchar?

Jak zacząłem od boksu, to i na boksie skończę. Gdy Andrzej Gołota stoczył swoją drugą walkę z Riddickiem Bowem to postawiłem zdecydowanie na Polaka i pomyliłem się. Tutaj stawiam, że Bayern wygra z PSG, jeśli do takiego starcia dojdzie. Mam szczególną nadzieję, że Robert Lewandowski będzie kolejnym Polakiem, który wzniesie ten puchar. W tym sezonie jak nikt na to zasługuje, bije kolejne rekordy , strzela bramki, więc mocno trzymam za niego kciuki.

A jak Pan ocenia sam turniej w Lizbonie? Pojawiają się pomysły, by koncept „final 8” wprowadzić na stałe do piłki

Wszystko dziś determinuje pandemia i skutki z nią związane. Dziś nie wiemy czy następna edycja Ligi Mistrzów ruszy, bo ewentualne wykrywane przypadki koronawirusa mogą w tym przeszkodzić. To wróżenie z fusów, ale uważam, że granie w systemie mecz i rewanż jest lepszym i przede wszystkim sprawiedliwszym rozwiązaniem. To czego mi dziś szczególnie brakuje, to obecność kibiców, którzy na tym poziomie mają duży wpływ na poczynania drużyn grających u siebie lub na wyjeździe. Mam nadzieję, że jak najszybciej wrócimy normalności.

A z takiej kuchni komentatorsko-eksperckiej dużo się zmieniło? Np na Polsacie dziś słyszymy nie tak jak zwykle parę komentatorów, bo tylko jeden dziennikarz może przebywać przy mikrofonie

Ze swojego punktu widzenia cierpię, bo w normalnych warunkach powinienem być na stadionach w Lizbonie i komentować mecze. Był taki pomysł, dlatego naturalnie jestem niezadowolony z tej sytuacji. Zobaczymy w jakim kierunku to pójdzie, ale mam nadzieję, że spotkania dalej będą komentowane z obiektów, a nie dziupli komentatorskich. Jednak obecność na stadionie i to z kibicami, daje zdecydowanie większe czucie meczu. Mam nadzieję, że tak szybko jak kibice wrócą na trybuny, tak szybko i komentatorzy.

Zostańmy przy Lidze Mistrzów, ale kolejnej. Jak widzi Pan szansę Legii Warszawa w eliminacjach z Linfield, czyli zespołem z Irlandii Północnej.

To są zawsze najtrudniejsze pytania i już się zaczynam bać jak słyszę frazę Irlandia Północna (śmiech). Do grupowego grania nam niestety jeszcze daleko, a dziś martwi mnie podejście polskich zespołów do transferów. Z całym szacunkiem dla tych zawodników, ale np Bartek Kapustka - doceniam tego chłopaka, ale myśląc o Lidze Mistrzów nie można opierać swoich nadziei na zawodniku, który od czterech lat nie zagrał poważnego meczu. Nie wiem, czy w tym przypadku dwa trzy transfery gotówkowe nie byłyby lepsze. Kapustka może coś dać, ale jak dla mnie to melodia przyszłości, bo trudno być w rytmie meczowym po takiej przerwie. Nie wiem czy ta droga jest najlepsza, to się okaże, ale ja mam obawy.

A czy ufa Pan polskim klubom w przygotowaniach pod względem technicznym. Ostatnio odwołano mecz Superpucharu Polski, a rywal Legii w Lidze Mistrzów awansował dzięki dyskwalifikacji przeciwnika.

Do tej sytuacji raczej nikt nie może się w pełni przygotować. By mieć pewność trzeba zespół odizolować od reszty świata, by piłkarze spotykali się z konkretną liczbą ludzi, a tak się nie da. Przypadek Legii, gdzie ktoś był zakażony, a nie wiedział o tym i pracował narażając innych niestety może się powtarzać. W czasie pandemii nie możemy mieć pełni wiedzy na temat naszego zdrowia, dlatego obawiam się, że takie sytuacje będą się zdarzały coraz częściej, a nie mamy na to wpływu.

Nie do końca zupełnie nie mamy wpływu na tą sytuację. Piłkarzy obowiązuje pewien reżim sanitarny, a coraz częściej słychać głosy o tym, że zasady są łamane.

Wiem do czego Pan zmierza. Jeśli ktoś dziś przed meczami idzie na dyskotekę, lub do baru w czasie pandemii, to jest skończonym idiotą. Nie trzeba być Albertem Einsteinem, by wiedzieć, że w miejsca publiczne po prostu się nie chodzi w takiej sytuacji. Równie dobrze mógłby polizać sobie poręcze w autobusie… Taka sytuacje to skrajna wręcz nieodpowiedzialność. Ludzie, nie mówię teraz o piłkarzach, dbają o siebie, stosują do zasad, unikają się na ulicy i zachowują dystans, a z drugiej strony rozmawiamy o człowieku, który gra w piłkę i w przypadku zakażenia naraża cały system rozgrywek. W każdym środowisku zdarzają się ludzie nieodpowiedzialni i nie mówię, że to kwestia tylko piłkarzy. Zakażenie też nie musi odbyć się na imprezie, ale podkreślam, że nie można doprowadzić do sytuacji, gdzie przez nieodpowiedzialność konkretnych osób pół ligi nie będzie grało w piłkę, a kilka milionów ludzi nie wejdzie na stadion.

Na koniec poproszę Pana jeszcze o komentarz do kadry reprezentacji Polski, którą Jerzy Brzęczek ogłosił na najbliższe mecze Ligi Narodów. Są jakieś zaskoczenia?

Myślę, że nie ma. Zastanawia mnie raczej jak te mecze będą wyglądały, a jeszcze jest tyle czasu, że dużo może się zmienić. Na dzień dzisiejszy, to pozytywnym zaskoczeniem będzie dla mnie, jeśli te spotkania z Holandią oraz Bośnią i Hercegowiną w ogóle się odbędą. Trzymam kciuki za Jerzego Brzęczka i całą kadrę, bo zespół nie widział się od wielu miesięcy, a wreszcie będzie na to okazja. Interesuje mnie jak będą dziś wyglądały kwestie sanitarne - organizacja posiłków, kto z kim będzie w pokoju, a może pojedynczo, kto będzie miał dostęp do kadry? Myślę jednak, że wszystko będzie bardzo dobrze przygotowane.

A czy w natłoku spotkań w przyszłym sezonie i całej tej sytuacji jest sens rozgrywać Ligę Narodów?

Nie zapominajmy, że piłka nożna to ogromny biznes. Kluby, czy reprezentacje nie mogą sobie pozwolić na to, by nie grać w piłkę, bo sponsorzy by pouciekali. Trzeba się dostosować do warunków, brać poprawkę na zagrożenia, ale wciąż grać. Szkoda, że musi się to odbywać bez publiczności, ale niestety takie mamy czasy. Tak czy inaczej ta maszyna musi się kręcić.