menu

Everton - West Ham United, czyli pojedynek „odwróconych” w Pucharze Anglii

6 stycznia 2015, 13:19 | Michał Suliga

We wtorkowy wieczór na Goodison Park zmierzą się ekipy, które w tym sezonie zamieniły się miejscami na angielskiej piłkarskiej karuzeli. Zarówno dla Evertonu, jak i West Hamu starcie w ramach 3. rundy Pucharu Anglii będzie doskonałą okazją do powetowania sobie ostatnich ligowych niepowodzeń.

Na Goodison Park Everton zmierzy się z West Ham United
Na Goodison Park Everton zmierzy się z West Ham United
fot. Wikimedia Commons

Dla obydwu zespołów będzie to pierwszy krok na drodze do zdobycia najstarszego piłkarskiego trofeum na świecie. Tradycyjnie już walka w Pucharze Anglii zamyka bardzo intensywny okres świąteczno–noworoczny, w którym drużyny z Wysp rozgrywają cztery kolejki ligowe w odstępie zaledwie kilku dni. Dla wielu z nich jest to czas brutalnej weryfikacji, a dla wszystkich trenerów – konkurs w zręcznym rotowaniu zawodnikami i szafowaniu ich siłami. Można śmiało powiedzieć, że ten szalony tydzień jest dla angielskich klubów tym, czym jest rów z wodą dla biegaczy startujących na dystansie trzech tysięcy metrów z przeszkodami. Kto najsprawniej pokona tę przeszkodę, ten ma duże szanse wygrać cały bieg.

The Toffees koncertowo oblali tę generalną próbę. Przegrali cztery batalie i na dobre ugrzęźli w dolnej strefie stanów średnich. Z ekipy, która rok temu do ostatnich kolejek walczyła z Arsenalem o miejsce premiowane grą w eliminacjach Ligi Mistrzów, zostały tylko strzępy. Na domiar złego Roberto Martinez wciąż boryka się z plagą kontuzji w zespole. Do gry nie są zdolni Howard, Hibbert, Gibson, Osman, Pienaar i McCarthy. Niepewny jest udział we wtorkowym meczu Kevina Mirallasa oraz przyszłej ostoi angielskiej defensywy, Johna Stonesa. Ponadto hiszpański menedżer Evertonu nie będzie mógł skorzystać z usług zawieszonego za czerwoną kartkę Alcaraza oraz Christiana Atsu. Efektownie grający skrzydłowy dostał powołanie do reprezentacji Ghany na zbliżający się Puchar Narodów Afryki.

Zadyszka Evertonu nie jest jednak zagrożeniem dla atrakcyjności Premier League. Ekipa z Goodison Park, która w poprzednich sezonach deptała po piętach duetom z Manchesteru i Londynu oraz rywalowi z derbów Merseyside, doczekała się godnych następców. Miejsce w czołowej czwórce okupuje rewelacyjna grupa Ronalda Koemana z Southampton, a tuż za punktowanym miejscem plasuje się West Ham United. Futbol po raz kolejny pokazuje, że nie ma w nim miejsca na próżnię i monotonię.

Podopieczni Sama Allardyce’a dostali w prezencje świątecznym prawdziwą ścieżkę zdrowia. Z okazji Boxing Day musieli skrzyżować szable z Chelsea, a po niespełna czterdziestu ośmiu godzinach już walczyli o kolejne ligowe punkty z Arsenalem. Obydwie te potyczki zakończyły się porażkami Młotów, ale szczególnie w zaciętym spotkaniu z Kanonierami udowodnili, że ich pozycja w tabeli nie jest dziełem przypadku. Remis na własnym stadionie z West Bromwich Albion na inaugurację nowego roku z pewnością nie zadowolił wymagającego Big Sama. W kolejnych meczach może być jeszcze trudniej. Afrykański trzon zespołu, czyli Alex Song, Diafra Sakho oraz Cheikhou Kouyaté, opuszcza Londyn, by w dalekiej Gwinei Równikowej przez kilkanaście dni walczyć o prymat na Czarnym Lądzie.