menu

Real - Barcelona LIVE!

23 marca 2014, 03:31 | Konrad Kryczka

Niewiele pozostało nam już do pierwszego gwizdka pana Undiano Mallenco, a tym samym do rozpoczęcia Gran Derbi - meczu, obok którego ciężko przejść obojętnie. Kolejna bitwa o Hiszpanię przed nami.

Relacja na żywo z meczu Real Madryt - FC Barcelona w Ekstraklasa.net

„El Clasico. Kastylia i Katalonia. Rywalizacja na wszystkich polach. Rywalizacja, która nie ma końca” – tak zapowiada Gran Derbi komentator NC+ Rafał Wolski i trudno nam się z nim nie zgodzić. Spotkania Realu i Barcelony od zawsze elektryzowały świat, niezależnie od tego, co było stawką meczu. Obie drużyny mogą się szczycić wieloma zdobytymi trofeami, a w swoich szeregach mają gwiazdy światowego formatu. Najlepszych z najlepszych. Co więcej, mimo że oba zespoły są z jednego państwa, to o ich starciu często mówi się jako o derbach Europy, a nie tylko Hiszpanii. To też musi dawać do myślenia.

Choć na tym, że oba kluby są hiszpańskie, utytułowane i ich barwy reprezentują wielcy gracze, wymienianie podobieństw moglibyśmy zakończyć. Gran Derbi to jednak wojna ukazująca różnice między obiema drużynami. Real Madryt – klub stołeczny, potrafiący zgarnąć prawie każdego zawodnika na świecie, o ile ma na to ochotę. W końcu klub kojarzony również z władzami państwowymi. I Barcelona – drużyna z samego serca Katalonii, ukazująca, że czasami lepiej postawić na wychowanków, niż sprowadzać za grube miliony kolejnych piłkarzy. „Królewscy” i „Blaugrana” – dwa różne regiony, dwa różne charaktery, ale w końcu ten sam cel. Wygrać Gran Derbi, a najlepiej upokorzyć rywala, bo ten konkretny mecz (albo raczej mecze) to najważniejszy element corocznej rywalizacji między tymi gigantami.

Rywalizacji, której będzie towarzyszyło mnóstwo zapowiedzi i statystyk, kamer, kibiców zebranych na Bernabeu i tych przed telewizorami, dziennikarzy i ekspertów analizujących każdy boiskowy ruch i tak dalej. Otoczka tego meczu jest czymś nadzwyczajnym. Takie traktowanie pojedynków między Realem a Barceloną tylko podwyższa i tak wysoki status tych spotkań. Bo prawda jest taka, że piękne opakowanie nie jest niezbędne tym grom, w których naprawdę się dzieje. Jak mecz jest dobry, to jest po prostu dobry. Produkt przeciętny, a takim jest choćby nasza Ekstraklasa, trzeba umieć sprzedać widzowi. Sprawić, żeby wszystko nie było takie szare, jakie jest w rzeczywistości. Ale takiego meczu, jak El Clasico dodatkowo promować nie trzeba. On obroni się sam, choć oczywiście przyznajemy, że, o ile cała ta otoczka nie powinna wpływać na postrzeganie „Gran Derbi, o tyle jest ona całkiem przyjemnym dla oka dodatkiem i z pewnością nie szkodzi widowisku.

O poziom ma zadbać dwudziestu dwóch panów zebranych w dwie drużyny. Z jednej strony biały Real, z drugiej bordowo-granatowa Barcelona. To starcie jest też naturalnie pojedynkiem tych dwóch największych. Tych dwóch, którzy od lat walczą o piłkarski tron, o miano tego najlepszego, czy jakby to powiedział Brian Clough, o bycie w Top One. Ronaldo i Messi, czyli zawodnicy swojej epoki, goście, którzy w Klasykach strzelili łącznie trzydzieści bramek. Argentyńczyk jak do tej pory ma na swoim koncie 18 trafień, a Portugalczyk 12. Każdy z nich jest kluczowy dla swojej drużyny, każdy ma w szatni mocną pozycję, w końcu każdy może zadecydować o wyniku niedzielnego spotkania. To na tę dwójkę będą zwrócone oczy całego świata. Dwie wielkie indywidualności, dwie gwiazdy, które jednym zrywem mogą poderwać cały zespół, ale nie tylko oni będą jutro na murawie. Tacy piłkarze, jak Iniesta, Modrić, Xavi czy Xabi Alonso to przecież ludzie, którzy będą mieli ogromny wpływ na boiskowe wydarzenia. A są przecież jeszcze Neymar i Bale, którzy zostali pozyskani przez oba kluby w letnim okienku transferowym i teraz będą mieli kolejną szansę, aby udowodnić, że są warci gigantycznych pieniędzy, jakie na nich wydano.

O przebiegu meczu może decydować jeszcze jeden człowiek. A właściwie zespół ludzi, czyli pan z gwizdkiem i jego asystenci. Doskonale wiadomo, że na sędziów w Hiszpanii narzeka się stosunkowo często, a ostatnio tak jakby obserwujemy nasilenie niechęci wobec arbitrów. Zastanawiamy się zatem, czy powinniśmy zazdrościć panu Undiano Mallenco, że może poprowadzić takie spotkanie, czy raczej powinniśmy mu współczuć, bo w przypadku choćby jednej kontrowersyjnej czy też błędnej decyzji może dojść do sytuacji, że kibice będą żądali wrzucenia go do zamrażarki. A o pomyłki w Gran Derbi łatwo, wystarczy nie dać kartki lub pokazać tę niewłaściwego koloru, aby wywołać niezadowolenie wśród fanów czy działaczy jednego z zespołów. Kartoniki to może być generalnie ciekawa sprawa, bo jeżeli arbiter będzie wyciągał je za często, to będzie źle, jak za rzadko, to może być jeszcze gorzej.

Decyzje arbitra trzeba będzie połączyć z zachowaniem graczy każdej z drużyn. Machanie rękoma, intensywna gestykulacja, okrążanie sędziego w celu wymuszenia korzystnego dla siebie werdyktu – to wszystko widzieliśmy i teraz nie będzie pewnie inaczej. Bo i dlaczego ma być? Pewne zachowania, na zasadzie stereotypów, strony będą również przypisywały sobie wzajemnie. I tak w Madrycie szkoli się boiskowych bandytów, którzy bardziej niż do grania w piłkę nadają się do walk w klatce. Wrogiem publicznym numer jeden w Katalonii jest oczywiście Pepe, ale nikt tam nie pała też większą miłością do Sergio Ramosa czy Xabiego Alonso. A jakie są największe zarzuty wobec Barcelony? „Panie sędzio, on mnie uderzył w twarz”, czyli oczywiście szeroko rozumiane aktorstwo. Gdyby Oscary przyznawali kibice „Królewskich”, to ogromne szansę na odebranie statuetki miałby z pewnością Sergio Busquets. Czy dziś będą symulki i ostre faule, to się dopiero przekonamy, ale i bez tego powinno być gorąco.

Na koniec, wracając do promowanie dzisiejszego starcia i do cytatu z Rafała Wolskiego, zapraszamy do obejrzenia (o ile jeszcze tego nie zrobiliście) całej video-zapowiedzi tego wydarzenia.


Polecamy