Emocjonujący mecz w Szczecinie. Pogoń pokonała Sandecję 1:0
Dwie nieuznane bramki, osiem żółtych kartek, kilka bójek i jednego gola zobaczyli kibice na stadionie w Szczecinie. Po nerwowej końcówce Pogoń zdobyła bardzo cenne trzy punkty.
Pogoń Szczecin - Sandecja Nowy Sącz 1:0 - czytaj zapis relacji na żywo!
Pogoń przystąpiła do spotkania mocno osłabiona. Dwóch podstawowych stoperów wypadło ze składu. Trener Marcin Sasal zdecydował się na bardzo eksperymentalne ustawienie, przez większość meczu grając jedynie dwójką obrońców. Piłkarze Sandecji po przegranym meczu z Gryfem, nie wracali nawet do domu. Oszczędziło to im długiej męczącej podróży, dzięki czemu mogli bardziej wypoczęci wejść w ten mecz.
Początek spotkania nie zapowiadał takich emocji. Przez senne, wręcz nudne pierwsze 15 minut gra toczyła się w środku boiska. Jedyną groźną akcję przeprowadził Edi, który pokazał, że nie tylko Frankowski może grać na dobrym poziomie w tym wieku. Z dużą łatwością minął dryblingiem kilku rywali i oddał strzał. Uderzenie jednak wybronił bramkarz gości. W pierwszym kwadransie wyróżnił się również Vuk Sotirovic. Niestety na minus. Za ciągłe dyskusje z sędziami otrzymał żółtą kartkę.
W miarę upływu czasu pogoń czasu Pogoń zyskiwała przewagę. Groźnymi akcjami wyróżniał się Lewandowski, który imponował szybkością i przeglądem pola. Po jednej z takich akcji faulowany w polu karnym był Vuk Sotirovic. Do piłki podszedł uwielbiany w Szczecinie Edi, lecz ku rozpaczy kibiców trafił w słupek. Rzut karny podziałał bardzo motywująco na granatowo-bordowych. Kilka minut później Strzałem zza pola karnego popisał się Edi. Wydawało się że piłka wpadnie do bramki strzeżonej przez Marka Kozioła, lecz odbiła się jedynie od poprzeczki i wróciła na pole gry.
Mimo, że pierwsza połowa miała się już ku końcowi, piłkarze Sandecji nadal nie potrafili zagrozić bramce Radosława Janukiewicza. Kilka dośrodkowań po akcji skrzydłami czy z rzutów rożnych nie stanowiło problemu dla bramkarza Portowców. Dodatkowo umiejętnie dyrygował on, skromną dwuosobową defensywą dzięki czemu bez problemu przerywała ona akcje piłkarzy gości.
Gdy wszyscy byli już myślami w szatni padła bramka dla gospodarzy. Sotirovic dostał piłkę w polu karnym. Mimo, że się przewrócił udało mu się wywalczyć piłkę, przepchnąć przez obrońców i płaskim delikatnym strzałem pokonał bramkarza Sandecji. Sam zawodnik kolejny mecz nie imponował zaangażowaniem w grę. Po stracie piłki stał w miejscu i rozglądał się na boki zamiast próbować natychmiast odebrać piłkę rywalom. Dużo czasu zajmowały mu też dyskusję z arbitrami. Lecz gdy przyszedł do Pogoni od początku przypadła mu rola lisa pola karnego. Miał on walczyć siłowo o piłkę i strzelać bramki, a ta sztuka udała mu się w tym spotkaniu idealnie.
Po raz kolejny energetycznego kopa dostali gospodarze, którzy wyraźnie chcieli pójść za ciosem. Znowu zmasowane ataki prowadził Lewandowski, a wtórował mu w tym Ława. Do przerwy jednak wynik nie uległ zmianie.
Drugą połowę mocnym akcentem chcieli rozpocząć Portowcy. Dobrą okazję miał Kolendowicz, lecz strzelił prosto w bramkarza. Kilkakrotnie sam na sam z bramkarzem wychodzili zawodnicy Pogoni, lecz za każdym razem obrońcy gości łapali ich na spalonym. Dopiero w 56. minucie przebudzili się piłkarze z Nowego Sącza. Sam na sam wychodził Aleksander, lecz dogonił go nowy nabytek Portowców, Emil Noll, który wślizgiem wybił piłkę na rzut rożny.
Emocje w tym meczu miały się dopiero jednak zacząć. Po ładnej akcji piłkę w bramce umieścił Kolendowicz, lecz sędzia odgwizdał spalonego. W poczynania obu zespołów zaczęły wkradać się nerwy. Nadal jednak przewagę mieli granatowo-bordowi. Po kombinacyjnej akcji Ediego z Sotirovicem piłka trafiła po raz kolejny w poprzeczkę. W odpowiedzi groźną akcję przeprowadziła Sandecja. Marcin Woźniak wbiegł z piłką w pole karne i oddał mocny strzał po ziemi. Radosław Janukiewicz wyciągnął się jak struna i udało mu się końcami palców wybić piłkę za linię bramkową.
Emocje rosły, a ich apogeum przypadło na 72. minutę. Po wślizgu wyprostowaną nogą Łuszkiewicza wywiązała się przepychanka. W pewnym momencie Rafałowi Berlińskiemu puściły nerwy i pięścią uderzył sprawce faulu. Kontrowersyjną decyzję podjął rozgrywający kiepskie zawody arbiter Piotr Wasilewski i ukarał obu zawodników żółtymi kartkami. Wyraźnie zestresowani sytuacją na boisku sędziowie raz po raz nie zgadzali się ze sobą w decyzjach. Doszło nawet do tego, że czterokrotnie była zmieniana decyzja komu powinien zostać przyznany rzut z autu.
W międzyczasie boisko opuścił rozgrywający bardzo dobre zawody osiemnastoletni Mateusz Lewandowski. Cały mecz biegał "za dwóch", a po jego podaniach było najwięcej zagrożenia pod bramką Sandecji. W jego miejsce na boisku pojawił się Mateusz Szałek. Zawodnik o mały włos zanotowałby prawdziwe "wejście smoka". Na pełnej szybkości w idealnym momencie minął defensywę Sandecji dochodząc do długiego górnego podania od Bartosza Ławy. Golkiper zdecydował się wyjść daleko z bramki skłaniając młodego zawodnika Portowców do przelobowania Marka Kozioła. Jego strzał minimalnie minął jednak słupek bramki Sandecji.
W końcówce zrobiło się bardzo nerwowo pod bramką Szczecińskiej Pogoni. Po rzucie rożnym strzał z linii bramkowej wybił Bartosz Ława. Chwilę później piłkarzom Sandecji udało się wpakować piłkę do bramki świetnie spisującego się dzisiaj Janukiewicza. Szał radości na ławce rezerwowych Sandecji przerwał jednak sędzia, który odgwizdał spalonego. W skutek energicznych protestów piłkarzy z Nowego Sącza ukarany żółtą kartką został siedzący już na ławce rezerwowych Arkadiusz Aleksander.
Chwilę po wznowieniu gry arbiter zakończył spotkanie. Obejrzeliśmy w nim aż 8 żółtych kartek i sporo nerwów. Było one niestety wynikiem kiepsko spisujących się arbitrów, którzy wyraźnie nie panowali nad przebiegiem spotkania. Za kilka miesięcy mało kto będzie pamiętał o tych wszystkich nerwach. Liczyć się będą tylko trzy oczka, które tym razem dopisujemy piłkarzom ze Szczecina. W perspektywie walki o upragniony awans te punkty wydają się niezwykle cenne. Pogoń musi gonić lidera z Niecieczy, który w tej kolejce stracił dwa punkty w meczu z Polonią Bytom. Piłkarze Sandecji z kolei coraz bardziej nerwowo spoglądają w dół tabeli.