menu

Jacek Felsch, były bramkarz Cracovii, nie żyje. Zginął w wypadku na zakopiance. Miał 47 lat

3 października 2021, 14:09 | Jacek Żukowski

Jacek Felsch, były bramkarz Cracovii, nie żyje. 47-latek został śmiertelnie potrącony na zakopiance w sobotę, 2 października. Wcześniej tego dnia brał udział w turnieju oldbojów w Myślenicach z okazji 100-lecia Dalinu. Tragiczny wypadek pogrążył w smutku piłkarskie środowisko. Pochodzący z Kobiernic Felsch reprezentował nie tylko "Pasy", ale również inne małopolskie kluby: Górnika Wieliczka, Dalin Myślenice, Iskrę Klecza Dolna, Kalwariankę, Niwę Nowa Wieś i Beskid Andrychów. Ostatnio pracował jako trener młodych bramkarzy w BBTS Podbeskidzie Bielsko-Biała.

Jacek Felsch miał 47 lat.
fot.
Jacek Felsch w barwach Cracovii
fot. archiwum
Jacek Felsch miał 47 lat.
fot.
Jacek Felsch miał 47 lat. Tutaj jako trener BBTS Podbeskidzie Bielsko-Biała
fot.
Jacek Felsch (z piłką) w barwach Cracovii
fot. Jerzy Zaborski
1 / 5

[polecane]22061573[/polecane]

Tragiczny wypadek zdarzył się w sobotę na zakopiance w Głogoczowie, nieopodal stacji BP, ok. godz. 20.30. Jacek Felsch wracał z piłkarskiego turnieju oldbojów, podwozili go koledzy. Wysiadł z auta i wszedł na jezdnię w niedozwolonym miejscu. Został potrącony przez nadjeżdżający samochód. Został przetransportowany do szpitala helikopterem, ale nie udało się go uratować.

Jacek Felsch. Cracovia w sercu


Jego przyjaciele z Cracovii są w szoku.

- Jacek to człowiek, który nie pochodził z Krakowa, a był zagorzałym kibicem Cracovii – podkreśla jego kolega z drużyny, bramkarz Łukasz Paluch. - Grał jeszcze w oldbojach. Wpasował się idealnie w naszą drużynę. Rywalizowaliśmy, ale jeden drugiemu kibicował, poza boiskiem był mi jak „brat”. Gdy prosiło się o pomoc, nigdy nie odmawiał. Był talentem, broniliśmy na zmianę. Teraz miałem też zagrać w turnieju z okazji 100-lecia Dalinu, pisałem do niego „Felek” zabroń, bo ja nie mogę. I mnie wyręczył... napisał:

- Udzielał się w zespole oldboyów i wśród kibiców Cracovii – wspomina Paweł Zegarek, jego kolega z boiska. - Gdy trafił do naszej drużyny to jego serce momentalnie stało się pasiaste. Miał Cracovię w sercu i nie krył się z tym. Nie wiem, czy to stało się pod wpływem gry u nas, czy wcześniej kibicował Cracovii. W każdym razie kiedy tylko mógł, to bywał na meczach, nie tylko tych domowych, jeździł także na wyjazdy.

Był jak brat. Wielki kibic Cracovii


Zegarek podkreśla klasę sportową Felscha. - To bardzo dobry bramkarz, graliśmy razem jeszcze w Górniku Wieliczka. To był świetny sportowiec i pozytywny człowiek.

- Z Jackiem miałem świetny kontakt bo obchodziliśmy razem urodziny, z racji tego, że urodziliśmy się w ten sam dzień – mówi Tomasz Siemieniec, również kolega z Cracovii. - 22 marca 1972 r. to było nasze wspólne święto. Mieliśmy kontakt cały czas. Wciąż kibicował „Pasom”, był na finale Pucharu Polski, jeździł na większość meczów. Kojarzę go jako dobrego bramkarza i świetnego człowieka, mam związanie z nim same miłe wspomnienia.
Tragiczny wypadek przyniósł nam dziś szczególnie przykrą wiadomość. W wieku 47 lat zmarł były bramkarz Pasów, Jacek Felsch. Związany z Klubem w latach 90., do ostatnich dni pozostawał wiernym Kibicem Pasów.Składamy kondolencje rodzinie Zmarłego. [unicode_pictographs]%F0%9F%99%8F[/unicode_pictographs]➡️ https://t.co/mderfyLVOy pic.twitter.com/BMSET8rFf0— CRACOVIA (@MKSCracoviaSSA) October 3, 2021

Jacek Felsch. Chłopak z Kobiernic


– Bramkę wybrałem jako mały chłopak – opowiadał nam kilka lat temu Felsch, mieszkaniec Kobiernic, położonych kilkanaście kilometrów od Bielska. – Gdy graliśmy na podwórku, zakładałem rękawice robocze taty. Do klubu, Soły Kobiernice, zaprowadził mnie kolega. Debiut w bielskiej „okręgówce”, w wieku 14 lat, zawdzięczam bramkarzowi pierwszej drużyny, który pomylił godzinę meczu. Dla mnie był on udany, zremisowaliśmy 1:1 z BBTS-em Włókniarzem Biel­sko-Biała – wspominał.

Na kolejne występy nie musiał czekać zbyt długo, a talent został dostrzeżony nawet przez trenera reprezezentacji Polski do lat 16 Wiktora Stasiuka. – Zostałem powołany na konsultację. Na niej się skończyło, ale to była bardzo fajna przygoda – przyznawał.

Większy wpływ na sportowe losy Felscha miał chyba Marek Motyka – jego trener, a zarazem kolega z boiska w Kalwa­riance. – Wywalczyliśmy awans do trzeciej ligi, niestety, nie udało nam się w niej utrzymać. Pół roku pograłem w czwartej... A potem trener Motyka zadzwonił do mnie z informacją, że Cracovia szuka bramkarza.

Przesiąkł "Pasami"


I tak, przed rundą rewanżową sezonu 1996/97, Felsch trafił do II-ligowych „Pasów”.

[cyt]– Byłem w Cracovii ubogiej, tylko przez rok, ale to wystarczyło, by pozostała w sercu – opowiadał. – Gdy przychodziłem, trenerem był Alojzy Łysko. W trakcie wiosny zastąpił go Piotr Kocąb i tak naprawdę to on dał mi szansę. Co najlepiej z Cracovii pamiętam? Swój pierwszy mecz z Hetmanem Zamość, derby na Hutniku przy pięciu i pół tysiącu kibiców, w zdecydowanej większości naszych. A przede wszystkim trening noworoczny, w którym zdążyłem jeszcze uczestniczyć. Dlaczego odszedłem? Cóż, w lutym miało urodzić mi się dziecko, a przez cztery ostatnie miesiące byliśmy bez pensji. Musiałem poszukać czegoś, co pozwoliłoby mi utrzymać rodzinę.
[/cyt]
W Cracovii spędził wprawdzie tylko rok, rozegrał w II lidze 14 spotkań, ale zwią­zany był z nią jednak cały czas, po zakończeniu kariery występował bowiem w drużynie oldbojów. W sobotę pojechał do Myślenic zagrać na turnieju 100-lecia Dalinu. W koszulce w pasy wystąpił w ten dzień po raz ostatni...