menu

Gol Covilo w ostatniej akcji meczu dał Cracovii zwycięstwo w derbach!

28 września 2014, 19:51 | Jakub Podsiadło

Miało być święto futbolu, zamiast tego piłkarze sprezentowali kibicom typową ligową młóckę - zacięte derby Krakowa zakończyły się wygraną Cracovii dopiero po szczęśliwej bramce Miroslava Covilo w samej końcówce spotkania. Trzy punkty w potyczce z Wisłą oznaczają, że ewentualny wyrok na trenerze Cracovii Robercie Podolińskim chwilowo zawisł w próżni - sama "Biała Gwiazda" musi jeszcze poczekać na powrót na pozycję lidera.

Jak na derby przystało, pierwsza połowa spotkania na stadionie przy ulicy Kałuży upłynęła pod znakiem walki - nie zawsze w ramach przepisów. Przy wyprowadzaniu ataków od pierwszej minuty Cracovia była znacznie groźniejsza głównie za sprawą mobilnego Boubacara Dialiby, jednak aż do samego gwizdka na przerwę zabrakło klarownych sytuacji na zdobycie prowadzenia. Goście znaleźliby się w poważnych opałach w 16. minucie - odważna interwencja Macieja Sadloka udaremniła strzał na bramkę Marcina Budzińskiego po dokładnym dograniu Dialiby. Trener Franciszek Smuda miał prawo być zawiedziony niespotykaną nerwowością i niedokładnością przy wyprowadzaniu piłki, jak i konstruowaniu ataków przez "Białą Gwiazdę". Cracovia z walecznym Miroslavem Covilo na czele niemal kompletnie zdominowała nawet zagęszczony Dariuszem Dudką wiślacki środek pola. "Biała Gwiazda" traciła impet wprost proporcjonalnie do odległości od bramki wyjątkowo bezrobotnego Krzysztofa Pilarza i częściej próbowała sforsować trzyosobową defensywę Cracovii dośrodkowaniami z głębi pola, tak jak przy dośrodkowaniu Sadloka w stronę Macieja Jankowskiego w 33. minucie. Strzał głową "Jankesa" ostatecznie minął bramkę Cracovii, podobnie jak płaska próba Pawła Brożka i podkręcone uderzenie wspomnianego wcześniej Jankowskiego - trochę w stylu wczorajszego strzału Tomasza Brzyskiego z meczu Legii z Lechem.

Rehabilitacja za słabe pierwsze 45 minut krakowskich derbów też nie wyszła po myśli obu trenerów i piłkarzy. Mocny akcent Wisły był dziełem duetu Jankowski-Stilić - w 52. minucie Polak podawał, gdy Bośniak w dobrej sytuacji nieczysto główkował obok bramki. To nie przypadek, że w relacji brakuje opisów sytuacji Cracovii - piłkarze Roberta Podolińskiego wkładali chyba za dużo sił w potyczki w środku pola, a brak pomysłu na zaskoczenie wiślackiej defensywy skutecznie powstrzymał ich od goszczenia w polu karnym "Białej Gwiazdy". W obliczu bardzo solidnego spotkania Węgra Richarda Kuzmicsa zawodnicy Cracovii chętniej uciekali się do strzałów z dystansu, jak zrobił to zmiennik Damian Dąbrowski równo po godzinie gry. Chyba najliczniejsza wizyta wiślaków w polu karnym "Pasów" spaliła na panewce z powodu dość absurdalnej wymiany ognia między... samymi piłkarzami Wisły - najpierw Wilde-Donald Guerrier uderzył po plecach Pawła Brożka, a nad poprzeczką "repetował" Rafał Boguski. W odpowiedzi strzały Dawida Nowaka skończyły kolejno na nodze Głowackiego i w rękach Michała Buchalika. Poprzeczka napastnika Cracovii z 83. minuty skończyła się tylko aplauzem od licznej widowni za odważną próbę - na pocieszenie od kibiców "Pasów" nie mógł liczyć Mariusz Stępiński, który w samej końcówce spotkania już z pola karnego huknął w trybuny.

Nie obeszło się bez gorącej atmosfery, kompletnie odbiegającej od wyczynów piłkarzy na boisku w obu połowach spotkania. Kibice "Pasów" zaprezentowali podwójną oprawę z kartoniadą sektorówką, choć treść - należną chyba najbardziej zaciekłym derbom w Polsce - lepiej przemilczeć. Zgromadzeni w liczbie około tysiąca fanatycy Wisły skupiali się głównie na rzucaniu petard hukowych w sektory sąsiadujące z tym przeznaczonym dla nich. Ranga meczu w zgoła inny sposób udzieliła się Pawłowi Raczkowskiemu - stołeczny sędzia wyraźnie nie radził sobie z brutalną grą piłkarzy na boisku i w trakcie meczu mógł podpaść sympatykom obu krakowskich drużyn. Arbiter z Warszawy prawdopodobnie zbierze słabe recenzje za wątpliwą decyzję z 36. minuty - wówczas w krótkim odstępie czasu nie był w stanie zauważyć faulu na Pawle Brożku, a chwilę później zagrania ręką Adama Marciniaka. Kiedy wydawało się, że krakowskie derby zakończą się bezbramkowym remisem, solidny do tego momentu Guzmics sprokurował rzut rożny dla "Pasów", a po wrzutce Mateusza Cetnarskiego we właściwym miejscu i czasie znalazł się Covilo i celną główką dał gospodarzom wygraną.

W ciągu drugiej połowy Cracovia zdążyła wymienić ofensywny tercet i dozbroić ofensywę Cetnarskim, Nowakiem oraz Dąbrowskim - Wisła nie dała rady mimo obecności Pawła Brożka, Semira Stilicia i świeżego Guerriera na murawie. Jednobramkowe zwycięstwo Cracovii w 188. derbach Krakowa nie do końca odzwierciedla przebieg wydarzeń na boisku nawet, jeżeli nie weźmiemy pod uwagę żenującego niskiego poziomu spotkania - trener Robert Podoliński nie powinien narzekać na brutalną grę swoich zawodników choćby z powodu tego, że bezcenna wygrana przedłuży jego panowanie na stadionie przy ulicy Kałuży. Wisła zmarnowała szansę na wskoczenie na fotel lidera i w kolejnej kolejce musi liczyć zarówno na wpadki rywali z podium, jak i na trzy punkty w nadchodzącym meczu z Jagiellonią.


Polecamy