menu

Efektowne zakończenie piłkarskiego roku w Gdyni! Arka rozbiła lidera z Płocka! [ZDJĘCIA]

27 listopada 2015, 22:26 | Adam Kamiński

Piłkarze Arki Gdynia odnieśli efektowną wygraną w ostatniej w tym roku ligowej potyczce. W meczu 19. kolejki 1. ligi gdynianie rozgromili liderującą Wisłę Płock aż 4:2.

Arka Gdynia - Wisła Płock
fot. Piotr Kwiatkowski
Arka Gdynia - Wisła Płock
fot. Piotr Kwiatkowski
Arka Gdynia - Wisła Płock
fot. Piotr Kwiatkowski
Arka Gdynia - Wisła Płock
fot. Piotr Kwiatkowski
Arka Gdynia - Wisła Płock
fot. Piotr Kwiatkowski
Arka Gdynia - Wisła Płock
fot. Piotr Kwiatkowski
Arka Gdynia - Wisła Płock
fot. Piotr Kwiatkowski
Arka Gdynia - Wisła Płock
fot. Piotr Kwiatkowski
1 / 8

ZOBACZ CAŁĄ GALERIĘ Z TRYBUN I MURAWY

Niespodzianką dla wielu kibiców Arki była przed meczem absencja Miroslava Bożoka. Wprawdzie pojawiały się głosy że Słowak gra słabo i niewiele daje drużynie, ale trener Niciński stawiał na niego z uporem maniaka. Plan Wisły na to spotkanie był do bólu prosty, cofnąć się i czekać na kontry oraz atakować przede wszystkim skrzydłami. Miało się wrażenie, że nawet gdyby piłkarze gości mieli całą połowę Arki dla siebie to i tak rozegraliby piłkę na skrzydło. Taktyka ta nie przyniosła spodziewanego efektu, głównie przez świetną grę obronną Alana Fialho i Warcholaka.

Jeśli ktoś pamięta mecz drugiej kolejki, pamięta też na pewno "babola" Seweryna Kiełpina, który oddał Arce bramkę na 2:0, a przy bramce na również 1:0 mocno "maczał palce". Historia lubi się powtarzać - i tym razem Kiełpin wypuścił z rąk dośrodkowanie Warcholaka, a takiej okazji nie zmarnował w 29. minucie Paweł Abbott.

Na szczęście dla gości wynik meczu w 37. minucie wyrównał Mikołaj Lebedyński. Po dośrodkowaniu Stępińskiego uderzył w sam środek bramki wolejem posyłając piłkę do siatki.

Czy dwie bramki jak na hit 1. ligi to mało? Chyba właśnie tak pomyślał Abbott i tuż po przerwie odzyskał prowadzenie dla Arki. Świetne prostopadłe podanie zagrał Nalepa, napastnik Arki wpadł w pole karne, "zakiwał" i zmieścił piłkę tuż przy słupku bramki Kiełpina, który tylko położył się na murawie i obserwował jak futbolówka wpada do siatki.

Arka po bramce ani myślała zwalniać tempa i wciąż atakowała momentami zamykając Wisłę na jej połowie. Nawet strzelec dwóch bramek Abbott grał jakby wstąpiły w niego nowe siły. Arka próbowała na różne sposoby: stwarzała zagrożenie po rzutach rożnych, a nawet bliski szczęścia z dystansu był Łukasiewicz w 65. minucie. Wisła dalej grała swoje, ale nie przekładało się to na klarowne sytuacje. Tych Arka miała więcej. Gościom brakowało przede wszystkim odpowiedniego ustawiania się w defensywie, które oglądaliśmy w pierwszej połowie i które często prowadziło do straty piłki przez Arkę.

Końcówka drugiej połowy to prawdziwa masakra piłą mechaniczną, tylko nie w wydaniu teksańskim a gdyńskim. Najpierw po przepięknym podaniu Warcholaka do Wojowskiego, ten drugi minął Kiełpina i wpakował piłkę do pustej bramki. Chwilę później zamieszanie wśród gości wykorzystał Siemaszko, który wbił gwóźdź do trumny Wisły. 4:1. Pogrom. Chociaż Wisła zaliczyła jeszcze trafienie na 2:4, to Arka pozostawiła po sobie dużo lepsze wrażenie.

6179 osób oglądało dzisiaj mecz przez duże „M” i prawdziwe „Arka Show”. To druga najwyższa frekwencja w tym sezonie. Arka za sprawą swojej skuteczności odrobiła trzy z czterech punktów jakie traciła do Wisły. Wiosna zapowiada się naprawdę emocjonująco.

Więcej o 19. KOLEJCE 1. LIGI