menu

Dziesięć lat temu GKS Bełchatów zaszokował piłkarską Polskę

9 listopada 2016, 15:57 | Paweł Hochstim

11 listopada mija dziesięć lat od najgłośniejszego w historii zwycięstwa piłkarzy GKS Bełchatów. Bełchatowianie rozbili wtedy w Krakowie Wisłę, która przez pięć lat nie poniosła u siebie porażki!

Trener Orest Lenczyk w sezonie 2006/2007 zdobył z GKS Bełchatów tytuł wicemistrza Polski. To najlepszy wynik w historii klubu, który dziś ma problem, by związać koniec z końcem i gra w 2. lidze
Trener Orest Lenczyk w sezonie 2006/2007 zdobył z GKS Bełchatów tytuł wicemistrza Polski. To najlepszy wynik w historii klubu, który dziś ma problem, by związać koniec z końcem i gra w 2. lidze
fot. Jacek Kozioł

Pierwsza minuta - Mariusz Ujek. Piąta - Radosław Matusiak. Dwudziesta trzecia - znów Matusiak. Wielka Wisła, z Jakubem Błaszczykowskim, Marcinem Baszczyńskim, Radosławem Sobolewskim, Mauro Cantoro, czy Markiem Zieńczukiem w składzie, była rozbijana na swoim stadionie przez drużynę z Bełchatowa, drugiego po Wodzisławiu Śląskim najmniejszego miasta, który wtedy cieszył się piłkarską ekstraklasą.

- Zrobiliśmy coś wielkiego, zdajemy sobie z tego sprawę. Pokonaliśmy Wisłę, która nie przegrała u siebie przez pięć lat - mówił zaraz po wygranym 4:2 meczu w rozmowie z „Dziennikiem Łódzkim” napastnik bełchatowskiej drużyny Radosław Matusiak. To fakt, kibice Wisły nie widzieli przy Reymonta porażki swojej drużyny w lidze przez ponad pięć lat, od 16 września 2001, gdy uległa 0:1 Odrze Wodzisław. Wisła była wtedy potęgą, w tym samym sezonie grała zresztą w fazie grupowej Ligi Europy.

To był czas, w którym Matusiak stawał się wielką gwiazdą, sportowo oczywiście nie taką, jak dziś Robert Lewandowski, ale popularnością już niewiele się od niego różnił. Cztery dni po meczu w Krakowie Matusiak strzelił zwycięskiego gola dla reprezentacji Polski w meczu z Belgią w Brukseli, a dziennikarze nie tylko sportowych mediów szaleli na jego punkcie. Matusiak dorównywał wcześniejszych „citkomanii”, czy „dudkomanii”.

GKS, grający wtedy pod nazwą BOT GKS, miał wtedy zespół, z którego całe miasto było dumne. Zresztą po większości meczów tamtego sezonu kibice na stadionie przy ul. Sportowej skandowali hasło „Bełchatów jesteśmy dumni”. Rozgrywki 2006/2007 GKS skończył na drugim miejscu, co dziś odbierane powinno być jako niewyobrażalny sukces, ale wtedy wielu żałowało straconej w ostatniej chwili szansy na mistrzostwo. Niestety, w skandowanym przez kibiców haśle słowo „jesteśmy” trzeba zastąpić słowem „byliśmy”. Kto wie, czy nie na zawsze.

Zanim jednak doszło do obecnego upadku, bełchatowski zespół błyszczał, a mecz z 11 listopada z Krakowa na zawsze przeszedł do historii polskiej piłki. Od 34. minuty drużyna trenera Oresta Lenczyka - krakowianina, w dodatku wiele lat związanego z Wisłą - musiała grać w dziesiątkę, bo czerwoną kartkę za brutalny faul obejrzał Mariusz Ujek. A mimo to bełchatowianie zlali wielką Wisłę na jej stadionie 4:2.

Ten mecz miał kilku bohaterów, oczywiście Matusiaka w roli głównej, ale też asystujących przy golach Tomasza Wróbla i Grzegorza Fonfarę, czy genialnie broniącego Piotra Lecha, który miał wtedy 38 (!) lat. Przy stanie 2:4 Lech w nieprawdopodobny sposób zatrzymał piłkę po strzale głową Pawła Kryszałowicza.

Co się dziś dzieje z piłkarzami z tamtej drużyny? Piotr Lech, Edward Cecot, Jacek Popek, Piotr Klepczarek, Paweł Strąk, Mariusz Ujek i Radosław Matusiak nie grają już w piłkę. W ekstraklasie są Rafał Grodzicki i Marcin Kowalczyk, którzy występują w Ruchu Chorzów. Na poziomie pierwszej ligi występują Grzegorz Fonfara (Stal Mielec), Tomasz Jarzębowski (Wigry Suwałki) i Łukasz Garguła (Miedź Legnica), w drugiej gra Tomasz Wróbel (Rozwój Katowice), a w trzeciej Dariusz Pietrasiak (KSZO Ostrowiec Świętokrzyski). Wróbel niedawno był nawet w Bełchatowie, bo jego Rozwój grał mecz ligowy z PGE GKS. I choć katowiczanie przegrali 0:1 to Wróbel był najlepszym zawodnikiem na boisku. Trenerem nie jest już też prawie 74-letni Lenczyk, który trzy sezonu temu prowadził swoją ostatnią drużynę, Zagłębie Lubin.

Tamten sukces - mecz z Wisłą - był piłkarskim szczytem Bełchatowa. Później było już tylko gorzej - zimą za wielkie pieniądze sprzedano do Włoch Matusiaka, a zespół na finiszu stracił pewnie jedyną okazję w historii, by być mistrzem.

Trzeba przyznać, że w Bełchatowie próbowano pójść za ciosem, a najlepszy prezes w dziejach klubu - Jerzy Ożóg - zatrzymał większość zawodników. Niestety, drużyna - choć nadal była silna, nigdy już nie zbliżyła się do tamtych wyników. Rok później GKS skończył sezon na dziewiątym miejscu, a później dwa razy na piątym. W klubie było jednak coraz biedniej - wysokie kontrakty z poprzednich lat dały o sobie znać, a poza tym każda kolejna umowa sponsorska z Polską Grupą Energetyczną SA była niższa od poprzedniej. W sezonie 2012/2013 bełchatowianie spadli do pierwszej ligi, rok później na jeden sezon wrócili do ekstraklasy, a później zaliczyli dwa spadki pod rząd - z ekstraklasy do pierwszej i z pierwszej do drugiej ligi. Na powrót na szczyt się nie zapowiada.

Bełchatów, byliśmy dumni. Naprawdę.


Polecamy