menu

Dwa zmarnowane karne w Nowym Sączu. Pogoń Siedlce wygrała z Sandecją i uciekła ze strefy spadkowej

4 października 2014, 18:55 | Krzysztof Rosłoński

W 11. kolejce pierwszej ligi Pogoń Siedlce wygrała na wyjeździe z Sandecją Nowy Sącz 1:0 po golu Cezarego Demianiuka. Goście dzięki wygranej wydostali się ze strefy spadkowej, w której jest natomiast Sandecja. Oba zespoły zmarnowały w dzisiejszym meczu po rzucie karnym.

Sandecja Nowy Sącz coraz niżej w tabeli
Sandecja Nowy Sącz coraz niżej w tabeli
fot. Sławomir Kordyzon

Przed samym spotkaniem, szanse obydwu drużyn były niemal identyczne. Wyjściową jedenastką zaskoczył nowy trener Sandecji, Piotr Stach, który pierwszy raz dał szansę gry, i to od razu od pierwszych minut, przedsezonowemu nabytkowi, który dopiero teraz otrzymał pozwolenie na grę, Irakliemu Gerkenaszwilemu oraz wracającemu po kontuzji Przemysławowi Szarkowi. Skład gości z Siedlec nie zaskoczył, bowiem w ataku zagrał Maciej Tataj, a akcje mieli tworzyć mu Aliu Djalo i Cezary Demaniuk.

Pierwsze minuty stały pod znakiem przewagi posiadania piłki przez gospodarzy. Często nabijali oni rywali na rzuty rożne. W 5. minucie, dowodem przewodzenia w grze Sandecji był strzał z dystansu Gerkenaszwilego, który minimalnie przestrzelił obok lewego słupka bramki, strzeżonej przez Kozaczyńskiego. 240 sekund później, Gruzin po raz kolejny spróbował szczęścia, ale i ta próba zakończyła się niepowodzeniem. Okolice 15. minuty stały pod znakiem przewagi gości, czego udokumentowaniem było uderzenie w polu karnym Tataja, wybronione przez Kozioła.

W 18. minucie, na murawę w polu karnym upadł Fałowski, a arbiter wskazał na "wapno". Okazję na prowadzenie zmarnował jednak Nather, który z rzutu karnego trafił w poprzeczkę. Kolejne kilka minut było pokazem bardzo niemrawego futbolu. Na korzystną okazję trzeba było czekać do 28. minuty, po dośrodkowaniu Demianiuka, niewiele przestrzelił Tataj. Po 180 sekundach, Demianiuk faulowany był przez Frańczaka, i widzieliśmy kolejną jedenastkę. Maciej Tataj uderza w prawą stronę, ale Kozioł popisał się nieprawdopodobną robinsonadą, utrzymując remis.

To wydarzenie wyraźnie pobudziło do lepszej gry gospodarzy. W 33. minucie "centrostrzałem" z prawego skrzydła popisał się Makuch, futbolówka poszybowała jednak ponad bramkę. 9 minut później, po uderzeniu głową Bębenka, jeden z defensorów Pogoni również głową wybił piłkę z linii bramkowej. Do kontrowersyjnej sytuacji doszło w 45. minucie. Ratajczak po strzale Fałowskiego dotknął piłki ręką, jednak gwizdek sędziego Małyszka milczał.

Pierwszy żółty kartonik, dopiero na początku drugiej połowy, obejrzał Frańczak po faulu na Demianiuku przed linią pola karnego gości. W 54. minucie, ciekawą okazję stworzyła Sandecja, kiedy to po zagraniu Traore, które było docelowym dośrodkowaniem, ofiarną interwencją wykazał się Kozaczyński. Poza tą sytuacją można powiedzieć, że początek drugiej części spotkania stał na miernym poziomie. Na kolejną dogodną akcję trzeba było czekać do 60. minuty, kiedy to z woleja uderzył piłkę wprowadzony po przerwie Traore, ale golkiper siedlczan wykazał się ofiarnością i czujnością przy obronie tego strzału.

Okazji było jak na lekarstwo, jednak jeśli się pojawiły, były naprawdę efektowne. W 69. minucie, bajecznym strzałem z dystansu pokazał się Bartków, ale Kozaczyński popisał się robinsonadą światowej klasy, przenosząc futbolówkę ponad poprzeczkę jedną ręką. Na kolejną okazję, tym razem Pogoni, trzeba było czekać 9 minut, kiedy to po dośrodkowaniu, strzał ponad bramkę oddał Lewandowski. Po 180 sekundach, Pogoń cieszyła się z prowadzenia. Po bardzo chaotycznej grze obu drużyn pod bramką Sandecji, futbolówkę uderzył Demianiuk, ta leciała tak, że nawet próba jej wybicia przez Nathera była tylko i wyłącznie bezradną próbą uniknięcia stracenia gola.

Gospodarze od tej chwili wzięli się do roboty, próbując na połowie rywali stworzyć jakiekolwiek sytuacje podbramkowe. Skutek był jednak zerowy. W doliczonym czasie gry, problemy z interwencją po strzale z dystansu Wójcika miał jeszcze golkiper biało-czarnych.

Mecz kibice skwitowali gromkim gwizdem, ponieważ podopieczni Piotra Stacha zbliżają się coraz bardziej ku strefie spadkowej 1. ligi.


Polecamy