menu

Dariusz Wdowczyk odmienił Wisłę Kraków! Biała Gwiazda w drobny mak rozbiła Jagę i przerwała złą serię [ZDJĘCIA]

18 marca 2016, 22:20 | Jakub Podsiadło

Piątek na boiskach Ekstraklasy zakończył się mocnym uderzeniem! W meczu 28. kolejki Ekstraklasy Wisła Kraków rozbiła w drobny mak Jagiellonię Białystok 5:1. Tym samym piłkarze Białej Gwiazdy przerwali złą passę dziewięciu meczów bez wygranej u siebie i zdobyli trzy punkty przed własną publicznością po raz pierwszy od końca sierpnia.

Wisła Kraków - Jagiellonia Białystok
fot. Wojciech Matusik/Gazeta Krakowska
Wisła Kraków - Jagiellonia Białystok
fot. Wojciech Matusik/Gazeta Krakowska
Wisła Kraków - Jagiellonia Białystok
fot. Wojciech Matusik/Gazeta Krakowska
Wisła Kraków - Jagiellonia Białystok
fot. Wojciech Matusik/Gazeta Krakowska
Wisła Kraków - Jagiellonia Białystok
fot. Wojciech Matusik/Gazeta Krakowska
Wisła Kraków - Jagiellonia Białystok
fot. Wojciech Matusik/Gazeta Krakowska
Wisła Kraków - Jagiellonia Białystok
fot. Wojciech Matusik/Gazeta Krakowska
Wisła Kraków - Jagiellonia Białystok
fot. Wojciech Matusik/Gazeta Krakowska
Wisła Kraków - Jagiellonia Białystok
fot. Wojciech Matusik/Gazeta Krakowska
1 / 9

Trudno powiedzieć, kto wyświadczył komu większą przysługę. Wisła, wyciągając Dariusza Wdowczyka z bezrobocia i wbrew korupcyjnej przeszłości dając mu szansę uratowania wielokrotnego mistrza Polski przed spadkiem, czy też może sam trener. Wdowczyk przeprowadził z nową drużyną tylko jeden trening, pojechał do Niecieczy i wygrał pierwszy raz od jedenastu spotkań – i to z Termaliką, która ostatnio była na fali. Może dlatego kibice powstrzymali się od gwałtownych reakcji, tak jak w przypadku Franciszka Smudy i przywitali nowego szkoleniowca nieśmiałymi brawami.

Wisła, jak w tenisie, odłamała w dobrym momencie. Czyli wtedy, kiedy można było jeszcze wydostać się ze strefy spadkowej. To na wyjeździe, pozostało jeszcze w końcu wygrać u siebie. Od ostatniego zwycięstwa na własnym stadionie w Wiśle upłynęło wiele wody i zmieniło się wielu trenerów. To, co stało się w piątek, przerosło wszystkie oczekiwania. „Biała Gwiazda” już do przerwy wbiła Jagiellonii cztery gole, a po przerwie dołożyła jeszcze jednego.

Bramki strzelali Paweł Brożek, Rafał Wolski i Maciej Sadlok, ale nie wiadomo, czy padłby jakikolwiek gol, gdyby nie wczesna czerwona kartka dla Igorsa Tarasovsa w siódmej minucie. Jagiellonii przeszkodził… były wiślak Łukasz Burliga. Zagrywał tak źle, że piłkę przechwycił Rafał Boguski i popędził w stronę bramki. Łotysz nie miał innego wyboru niż sfaulować wiślaka, a sędzia Raczkowski musiał wyrzucić go z boiska. W ostatniej kolejce Jagiellonia była lepsza od Górnika Łęczna o Kostantina Vassilijeva. W piątek Estończyk zdążył oddać tylko jeden strzał, zanim musiał ustąpić miejsca Sebastiana Maderze.

Kanonadę zaczął Sadlok atomowym uderzeniem prawą nogą sprzed pola karnego w 24. minucie. W sukurs przyszedł mu Brożek – raz po wymianie piłki z Wolskim, drugi raz z bliska dobijając strzał Rafała Boguskiego. Przed przerwą bramkę głową zdążył strzelić jeszcze Wolski, co tylko dopełniło dzieła zniszczenia w pierwszej połowie. Strzelenie piątej bramki zajęło gospodarzom trochę więcej czasu, ale relację z drugich 45 minut też należy rozpocząć od opisu gola. Tym razem ze skrzydła dogrywał Boban Jović, a Rafał Boguski celnie uderzył nożycami. Jagiellonia mogła zbliżyć się pod bramkę Wisły tylko przy okazji stałego fragmentu gry. W 70. minucie Karol Świderski skwapliwie wykorzystał okazję i wykonał perfekcyjny rzut wolny w samo okienko.

Jeden stracony gol raczej nie zepsuł zemsty Dariuszowi Wdowczykowi, który w październiku 2014 roku rozstał się z Pogonią właśnie po pięciobramkowym laniu od Jagiellonii. Wisła pod wodzą nowego trenera nie tylko wbiła rywalom dziewięć bramek w zaledwie dwóch meczach, ale i zbliżyła się do kreski dzielącej ligową tabelę na połowy. Odzyskała także zaufanie kibiców – z trybun skandowano nazwiska kilku piłkarzy, poczynając od kontuzjowanego Zdenka Ondraszka, a kończąc na zwykle krytykowanym Rafale Boguskim. Kiedyś taki wieczór i takie zwycięstwa na stadionie „Białej Gwiazdy” były normą, teraz to wyjątkowe święto. Na dzisiejsze kibice czekali od sierpnia, gdy wiślacy wysoko pokonali Śląsk Wrocław. Czy to wystarczy, żeby następnym razem spiker w przerwie meczu podał dokładną frekwencję, a nie tylko liczbę sprzedanych biletów?


Polecamy