menu

"Czy on jest tylko ładny?" Llorente wraca w wielkim stylu! (WIDEO)

5 lutego 2014, 16:25 | Przemysław Augustyn

Droga Fernando Llorente nie była usłana różami. Wysoki Bask powoli wraca do formy i zaczyna na nowo czarować fanów włoskiej, jak i europejskiej piłki nożnej. Jednak gdy spojrzym, a upadłą gwiazdę, która niszczona przez działaczy Athletiku i zawziętych dziennikarzy hiszpańskich gazet staje się nikim.

Fernando Llorente z Superpucharem Włoch
Fernando Llorente z Superpucharem Włoch
fot. facebook.com

Fernando Llorente dołączył do Athletiku, gdy miał 11 lat. Jego niecodzienne warunki fizyczne jak i technika sprawiły, że szybko dostał status „wielkiego talentu”. Swoje pierwsze epizody z seniorską piłką zaliczył w 2004 roku. Po niespełna trzech sezonach stał się jednym z podstawowych graczy układanki ówczesnego trenera baskijskiego klubu – Joaquina Caparrosa. Llorente z każdym spotkaniem grał coraz lepiej. Potencjał Hiszpana eksplodował na przełomie 2011 i 2012 roku. Jego drużyna, przynajmniej na początku sezonu była na fali wznoszącej. „The Lion King” podbudowany sukcesami nie zatrzymywał się ani na chwilę i wbijał bramki każdemu. Nie ważne czy była to liga, czy mecz z Manchesterem United. Nie imponował już jedynie warunkami fizycznymi, ale również bajeczną, jak przystało na Hiszpana techniką. Przestał tylko dobijać futbolówkę do bramki. Wiódł prym w szeregach „Los Leones”. Częściej brał na siebie odpowiedzialność. Na boisku zawsze zostawiał serce i było widać, że każda minuta gry sprawia mu wiele radości. Wydawało się, że mało co będzie w stanie go zatrzymać. Swoją dobrą grą "nabił" niezłe statystyki. Pod koniec sezonu 11/12 otarł się o nagrodę „Trofeo Zarra”, przyznawaną najlepszym hiszpańskim strzelcom La Liga. Fernando strzelił wtedy 17 bramek. Ostatecznie wygrał ją Roberto Soldado, który (według MARCI) zdobył 18 goli.

Później nastał przykry czas dla hiszpańskiego kolosa. Na początek plaga kontuzji, a chwilę potem konflikt z ówczesnym szkoleniowcem Marcelo Bielsą. Oliwy do ognia dodawali dziennikarze, którzy z pełną świadomością grali na jego emocjach. Ich opinie, połączone z bardzo negatywnym stosunkiem Bielsy do Llorente sprawiły, że Bask stał się „wrogiem publicznym numer jeden”. Odejście rosłego Hiszpana było nieuniknione. Wiadomość ta wywołała sporo szumu w piłkarskim światku. Ostatecznie Llorente postawił wszystko na jedną kartę i już w styczniu złożył podpis pod ofertą Juventusu. Z tego powodu jego oficjalna prezentacja nie wywołała wiele szumu, jednak wszyscy przywitali go bardzo serdecznie. Mimo, że Fernando przez wakacje starał się utrzymać formę, treningi Anotnio Conte przerosły go. Nie mógł się wstrzelić, a podczas spotkań towarzyskich nawet z pozoru proste elementy piłkarskiego fachu, jak przyjęcie futbolówki sprawiały mu problemy. Miał być gwiazdą włoskiego klubu, a pierwsze mecze obecnej kampanii Serie A rozpoczął na ławce i ten stan utrzymał się przez kilka kolejnych spotkań. Włoskie media zastanawiały się, czy to był trafny wybór. Ostateczny cios zadała gazeta „Tuttosport”, która zamieściła na okładce zdjęcie Fernando i dała bardzo wymowny podpis: Czy on jest tylko ładny?

Przełomowym momentem w nowym rozdziale kariery Llorente był mecz z Hellas Werona. Hiszpan popisał się znakomitym strzałem głową i wreszcie mógł unieść pięść do góry. Tę charakterystyczną celebrację kibice Juve mogą oglądać o wiele częściej, bowiem Fernando z każdym meczem pokazuje się z coraz to lepszej strony. Sam „The Lion King” stwierdził, że w jego życiu wiele się zmieniło. Dodał, że jego organizm wrzucił wyższy bieg i przystosował się do nowej rzeczywistości. Strzelił arcyważnego gola, dającego wygraną w meczu z Udinese, oraz dwukrotnie skarcił Real Madryt. Llorente regularnie strzela bramki od początku 2014 roku. Niedawno uratował remis w meczu z Lazio, kiedy to Juventus grał w dziesiątkę i owe trafienie było na wagę złota. Llorente ponownie oczarował całą Europę nieziemskim strzałem głową. Niecodzienną bramkę Baska docenił również trener Lazio Edy Reja, który stwierdził, że nie da się pokryć Llorente.

Fernando przeżywa kolejny renesans swojej formy. Imponuje niebywałą grą w powietrzu. Bez żadnego ryzyka można powiedzieć, że teraz to jeden z najlepszych zawodników na świecie pod względem tego aspektu gry. „Corriere dello Sport” opublikował ranking strzelców bramek głową w ciągu ostatnich pięciu lat. Zdecydowanie przoduje w nim Llorente. Na swoim koncie ma 31 trafień i wyprzedza samego Cristiano Ronaldo aż o dziewięć goli. Comeback Llorente zapowiada się bardzo interesująco i chyba już żadna przeciwność losu nie zrobi na nim jakiegokolwiek wrażenia.

ZOBACZ LLORENTE W AKCJI

Czytaj również: TRANSFERY [NA ŻYWO]


Polecamy