menu

CSKA Moskwa wyszarpało punkt w meczu z Manchesterem City

21 października 2014, 19:51 | Przemysław Drewniak

Manchester City niespodziewanie zremisował na wyjeździe CSKA Moskwa 2:2, choć do przerwy prowadził 2:0. Gole dla "The Citizens" zdobyli Sergio Aguero i James Milner, po przerwie kontaktowego gola strzelił Seydou Doumbia, a w samej końcówce, z rzutu karnego wyrównał Bibras Natkho.

Choć pod wieloma względami CSKA zdecydowanie odstaje od pozostałych drużyn w grupie E, to już pierwsze minuty spotkania zapowiadały, że mistrzów Anglii czeka w Moskwie niełatwe zadanie. Drużyna Pellegriniego musiała walczyć nie tylko z głęboką defensywą grających piątką obrońców rywali, ale także z niekorzystną aurą - w stolicy Rosji prószył śnieg, a temperatura nieznacznie przekraczała 0 stopni. Wielkiemu futbolowi nie sprzyjała także atmosfera, bo trybuny stadionu w Moskwie były puste w efekcie nałożonej przez UEFA kary za rasistowskie zachowanie kibiców CSKA.

Manchester City długo nie mógł przebić się przez „autobus” postawiony przed polem karnym rywali. Strategia gospodarzy opierała się na obronie dostępu do własnej bramki i wyprowadzaniu nielicznych kontrataków, co przez pierwsze niespełna pół godziny gry zdawało egzamin. Wystarczył jednak jeden poważny błąd w defensywie, by mistrzowie Anglii wyszli na prowadzenie.

W 29. minucie obrońcy CSKA zdecydowali się zaryzykować i podejść wyżej, ale zrobili to w nieodpowiednim momencie, bo piłkę w środku pola przejął David Silva. Hiszpan błyskawicznie posłał prostopadłe podanie do wychodzącego sam na sam z Ankinfiejewem Edina Dżeko, a ten oddał futbolówkę Sergio Aguero, który wpakował ją do pustej bramki. Argentyńczyk kontynuuje swoją znakomitą serię – gol strzelony w Moskwie był dla niego już ósmym trafieniem w pięciu ostatnich meczach. Cztery z nich zaliczył w ubiegły weekend, gdy był autorem wszystkich bramek City w wygranym spotkaniu z Tottenhamem.

Jeden gol wystarczył, by The Citizens złapali luz i nabrali pewności siebie, dzięki czemu coraz łatwiej było im przedostać się pod bramkę CSKA. Osiem minut po objęciu prowadzenia podopieczni Pellegriniego dali prawdziwy koncert gry. Bezradni gospodarze tylko przyglądali się, jak Yaya Toure zagrywa z głębi pola do Pablo Zabalety, ten wycofuje piłkę głową w kierunku Dżeko, a Bośniak wykłada ją Jamesowi Milnerowi. Anglik drugi raz w karierze wpisał się na listę strzelców w Lidze Mistrzów i chwilę później powtórzyłby swój wyczyn, gdyby po podaniu Silvy nie trafił w słupek.

Wydawało się, że po przerwie zawodnicy w błękitnych strojach będą dobijać swoich rywali, ale zamiast dążyć do powiększania prowadzenia, zadowolili się wynikiem i oddali inicjatywę CSKA. Rosjanie zwietrzyli szansę i zaczęli grać odważniej, tak jak robią to na co dzień w Premier Lidze. Dużo ożywienia wniosła zmiana przeprowadzona przez Leonida Slutskiego, który defensywnie usposobionego Alekseja Bierezuckiego zastąpił Seydou Doumbią. I to właśnie piłkarz z Wybrzeża Kości Słoniowej wykorzystał w 64. minucie pasywność obrony City oraz podanie Ahmeda Musy, pokonując z bliska Joe Harta.

O dziwo, goście zlekceważyli pierwszy poważny sygnał ostrzegawczy rywali. Wciąż przeważali, ale nic z tego nie wynikało. W grę Manchesteru często wkradała się niedokładność i nonszalancja, a piłkarze CSKA przekonali się, że mistrzowie Anglii są do skarcenia. The Citizens pozwalali sobie na sporo prostych błędów, a ten największy popełnił Aleksandar Kolarov, faulując w polu karnym Doumbię. Cztery minuty przed końcem regulaminowego czasu gry do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Bibras Natkho i pewnym uderzeniem nie dał szans Hartowi.

Zawodnicy Manchesteru fatalnie zagrali w drugiej połowie i na własne życzenie zremisowali mecz, w którym nie mieli prawa stracić punktów. Na Etihad Stadium zapachniało erą Roberto Manciniego. Pod wodzą włoskiego szkoleniowca „Obywatele” też rozbijali co tydzień rywali w Premier League, by później spisywać się poniżej oczekiwań w Lidze Mistrzów. Po trzech kolejkach fazy grupowej drużyna Pellegriniego ma na swoim koncie zaledwie dwa punkty i zanosi się na to, że będzie miała ogromne problemy z awansem do 1/8 finału. A przecież przed sezonem The Citizens byli wymieniani wśród głównych kandydatów do triumfu w całych rozgrywkach…

40 goli we wtorkowych meczach Ligi Mistrzów! (ZOBACZ BRAMKI)


Polecamy