Cracovia ma swój styl, z którego na razie mało wynika [ANALIZA]
Większość polskich drużyn lepiej czuje się w kontrataku niż w ataku pozycyjnym. Wynika to głównie z przygotowania technicznego zawodników. Ma to również związek ze stanem muraw, na których trenują i grają polscy piłkarze.
Wielu trenerów czuje, że łatwiej i szybciej można podnieść u podopiecznych poziom przygotowania motorycznego niż technicznego. Na wielu stadionach, nawet w ekstraklasie, stan murawy znacząco utrudnia wykorzystanie swojej techniki. Braki w wyszkoleniu można w duży sposób ukryć stosując odpowiednią taktykę. Dlatego tak często polskie zespoły cofają się na własną połowę i bronią się całym zespołem. Zawodników z defensywnym usposobieniem jest zdecydowanie łatwiej znaleźć w naszym kraju, niż tych kreatywnych i skutecznych w ofensywie.
Stosując ustawienia ultradefensywne, można założyć, że w akcjach ofensywnych będzie brało udział tylko czterech czy pięciu, najbardziej kreatywnych zawodników. Tylu w prawie każdej drużynie się znajdzie. Przy takim ustawieniu decydującą kwestią może być także skuteczność przy stałych gry. Coraz więcej drużyn na tym elemencie opiera nadzieje na zdobywanie bramek. Cracovia jednak się do nich nie zalicza. Podopieczni Wojciecha Stawowego próbują długo utrzymywać się przy piłce, wymieniać się pozycjami i spychać rywali na własną połowę boiska. Taka taktyka jest jednak niebezpieczna, powoduje narażanie się na kontry i jest zbyt mało zaskakująca.
Problemem Cracovii często jest także zbyt wąska gra. Są momenty, że wszyscy pomocnicy schodzą do środka, a skrzydłowych „udają“ boczni obrońcy. Niestety mają oni spore problemy z wykończeniem akcji, gdyż nie są to typowi napastnicy czy ofensywni pomocnicy. Inna sprawa, że w polu karnym przeciwnika jest już taki gąszcz nóg, że ciężko jest oddać celny strzał. Boczni obrońcy mają też często problemy z powrotem w swoje pole karne, a przykłady mieliśmy chociażby w meczu z ŁKS-em. Prawie cały mecz toczył się na połowie gości, a zdobyli oni dwa gole.
Piłkarze GieKSy w meczu z Cracovią chcą pomścić hokeistów (WIDEO)
Mocniejszy rywal pewnie wykorzystałby to jeszcze boleśniej. I właśnie piłkarze z Łodzi są przykładem, że grając szybkim atakiem, łatwiej zaskoczyć przeciwnika i zdobywać bramki. Ten zespół, na potwierdzenie powyższej teorii, posiada lepszy bilans w ligowych meczach wyjazdowych, niż w spotkaniach przed własną publicznością. W 1. lidze i T-Mobile Ekstraklasie jest jeszcze kilka takich zespołów. Może Okocimski Brzesko, Stomil Olsztyn, Arka Gdynia i Jagiellonia Białystok to nie potentaci, ale już Lech Poznań i Polonia Warszawa walczą nadal o mistrzostwo kraju.
Liderująca w tej rywalizacji Legia aktualnie nie stosuje defensywnych ustawień, ale też ciężko znaleźć drużynę, która zagra otwarty futbol przeciwko drużynie z takim potencjałem. Przykładem może być jednak Legia z sezonu 2009/2010, także pod kierownictwem Jana Urbana. Warszawianie przyjechali się bronić do walczącej o utrzymanie Cracovii. Duże było moje zdziwienie, gdy goście przegrywając jedną bramką, zmienili Macieja Mięciela na Tomasza Kiełbowicza. Legia miała w tym meczu stosować taktykę defensywną i tak grała, nawet przegrywając. W 68. minucie gola zdobył Sebastian Szałachowski, a kilka minut później na listę strzelców wpisał się Bartłomiej Grzelak i nastawiona tylko na kontry drużyna z Warszawy odniosła ważne zwycięstwo.
Nie upieram się, że taktyka Cracovii to jej duży problem. Jest efektowna i zespół nadal jest faworytem do wygrania ligi, ale czegoś jednak brakuje. Może więcej powinno być strzałów z dystansu, może trzeba częściej grać długimi podaniami, może szerzej powinni grać pomocnicy, może w ataku powinien grać ktoś wyższy od Vladimira Boljevicia, może częściej należy się cofać i wciągać przeciwnika na własną połowę. Drużynę z Krakowa czeka jeszcze sporo pracy, najważniejsze mecze przed nią.