menu

Cidry pokazały GieKSie, jak szybko można zbudować nową drużynę

17 marca 2012, 22:30 | Piotr Szymański

Mimo sprowadzenia 12 piłkarzy w przerwie zimowej, Ruch Radzionków dokonał tego, czego w GKS-ie nie potrafią zrobić od początku sezonu. A mianowicie szybko zbudować dobry zespół. Odmieniona ekipa Artura Skowronka udzieliła dzisiaj bolesnej lekcji katowiczanom.

Kibice GieKSy mają dość obecnego zarządu klubu
Kibice GieKSy mają dość obecnego zarządu klubu
fot. Arkadiusz Ławrywianiec/Polskapresse

GKS Katowice - Ruch Radzionków 1:2 (0:1) - czytaj zapis naszej relacji live z meczu

GieKSa to nie drugie Cidry

Katowicka GieKSa miała podążać śladem Ruchu Radzionków. Czyli w oparciu o tanich, dobrych zawodników dowodzonych przez młodego, ambitnego trenera budować zespół, który mógłby walczyć o awans do Ekstraklasy. Sprowadzono zatem 6 graczy Cidrów, byłego opiekuna tego zespołu, który wywalczył z nim kilka awansów na niższych szczeblach rozgrywek.

Mimo tych zabiegów, GKS nigdy nie będzie nowym Ruchem. W zespole z Radzionkowa co pół roku ma miejsce istna rewolucja kadrowa i za każdym razem ekipa z 17-tysięcznego miasteczka nie traci na jakości, a zyskuje finansowo na sprzedaży tych najbardziej utalentowanych.

- Skłamałbym, jeśli powiedziałem, że nie miałem obaw przed tym meczem. Miałem jednak świadomość, że przerwę zimową przepracowaliśmy jak należy. Byliśmy przygotowani do dzisiejszego egzaminu i go zdaliśmy - podsumował na pomeczowej konferencji trener Ruchu Artur Skowronek, w przeszłości asystent... Góraka.

Niestety dla katowiczan, piłkarze, którzy sprawdzali się w Cidrach, w GKS-ie nie prezentują już tego poziomu. A nawet poziomu swoich poprzedników, na których było tyle narzekania w poprzednim sezonie. Damian Kaciczak był najsłabszy na boisku i to właśnie w jego strefie (lewa obrona), czaiło się największe zagrożenie dla gospodarzy. Kolejni - Michal Farkas i Tomasz Rzepka są kontuzjowani, Kamil Szymura przesiedział cały mecz na ławie, a Dawid Jarka egzystuje w rezerwach. W kratkę prezentuje się doświadczony Jan Beliancin, który udowadniał już, że może być liderem drugiej linii.

W zespole gospodarzy zabrakło dzisiaj ofensywnego pomocnika z prawdziwego zdarzenia. Graczem meczu bez wątpienia był Adam Giesa, który zdobył niezwykle ważną bramkę do szatni. Co ciekawe, jest on wychowankiem GieKSy, w której podziękowano mu w młodym wieku. Po długiej tułaczce w niższych ligach, w kierunku zawodnika rękę wyciągnął właśnie Ruch i był to strzał w "10". Giesa przyćmił Piotra Gierczaka, który miał od wiosny trzymać w ryzach drugą linię katowiczan.

Niechciany wychowanek zrobił różnicę

Na pierwszy celny strzał czekaliśmy sporo, bo do 24. minuty, kiedy to wspominany Beliancin sprawdził czujność Seweryna Kiełpina po uderzeniu z ponad 30 metrów. Golkiper Cidrów złapał wysoką piłkę dopiero na raty, a po kilku minutach szczęście jeszcze raz sprzyjało mu przy strzale Tomasza Hołoty.

Następnie do głosu zaczęli dochodzić już przyjezdni, którzy musieli najpierw zmarnować dwie 100% sytuacje (Sebastiana Radzio oraz Idrissy Cisse), by wyjść na prowadzenie. Dobrym podaniem obsłużył Giesę potężnie zbudowany napastnik rodem z Senegalu, który nie miał problemu z pokonaniem Witolda Sabeli. Na przerwę gracze Cidrów schodzili z zaskakującym, ale zasłużonym prowadzeniem.

W drugiej części do śmielszych ataków ruszyli katowiczanie i szybko osiągnęli zamierzony cel. W 58. minucie niewidocznych napastników wyręczył kapitan Jacek Kowalczyk, nominalny środkowy obrońca. Asystę zaliczył Kamil Cholerzyński, który eksperymentalnie został wystawiony na prawej stronie defensywy.

Bramka wyrównująca pobudziła zarówno piłkarzy, jak i kibiców. Po kolejnej akcji mogło być już 2:1 dla GieKSy, ale analogicznej akcji nie wykorzystał Hołota. Następnie obejrzeliśmy uderzenia Pitrego i Giesy, po czym kolejnego gola zdobył Ruch. Sebastian Radzio wykorzystał złe ustawienie Kaciczaka, mając bardzo dużo czasu uderzył z narożnika pola karnego. Nierozgrzany Sabela fatalnie wypluł futbolówkę, która trafiła wprost w Cisse. Senegalczyk w zasadzie stanął na jej drodze i umieścił w siatce.

Podłamani katowiczanie nie byli w stanie poważniej zagrozić bramce coraz pewniej prezentującego się Kiełpina, aż do 94. minuty. Wtedy jakimś cudem piłka uderzona z trzech metrów trafiła jedynie w poprzeczkę.

Doping, rasizm i anty-Centrozap

Kibice GieKSy ruszyli z dopingiem wraz z pierwszym gwizdkiem sędziego. Wsparcie dla swoich zawodników nie ustało do końca spotkania. Jednak miało miejsce kilka zdarzeń, które obniżają ich notę. Najbardziej ukłuło w oczy, a właściwie uszy, przeraźliwe buczenie, gdy do zmiany schodził Cisse. Senegalczyk czynił to bardzo powoli, ale niczym nie zasłużył na rasistowskie zachowanie. Z gwizdami spotkał się też Giesa, który po zdobytej bramce, jak sam później przyznał, chciał podziękować kibicom i ukłonić się przed nimi.

W pierwszej połowie na Blaszoku pojawiły się transparenty przeciw właścicielowi klubu - firmie Centrozap, która szykuje się do opuszczenia GieKSy. "Król Krysiak Karczewski won!", "Precz z okkkupantem", to tylko dwa wybrane. Kolejny - niecenzuralny, raz wywieszano, raz ściągano na polecenie służb, by po chwili falował na sektorze na wyciągniętych rękach kibiców. Dostało się też Piotrowi Rockiemu, którego kibice ponownie obrażali, mając w pamięci jego prowokujące zachowanie z meczu sprzed siedmiu lat (!), gdy "Rocky" bronił jeszcze barw Odry Wodzisław Śląski.