Chytry dwa razy traci. Remis Puszczy z GKS Tychy
Puszcza Niepołomice szybko strzeliła bramkę GKS-owi Tychy i długo prowadziła grę, ale zbyt wcześnie cofnęła się do obrony. Niemrawi w pierwszej połowie goście z Tych wyszli na drugą część meczu zdeterminowani i waleczni, co pozwoliło im wywieźć pierwsze wyjazdowe punkty w tym sezonie.
fot. Tomasz Lalewicz
GKS Tychy zjawił się w Niepołomicach w fatalnych humorach. Nie dosyć, że ostatnio w 20 minut Kolejarz strzelił tyszanom trzy bramki, to jeszcze w poprzednich meczach wyjazdowych nie zdołali zdobyć nawet bramki, nie mówiąc o punktach. Gospodarze byli w całkiem niezłym nastroju, bowiem do domowego zwycięstwa nad Termaliką Bruk-Bet Nieciecza dołożyli cenny wyjazdowy punkt w Olsztynie. Nieporadny poza Jaworznem zespół Tomasza Fornalika wydawał się być wręcz wymarzonym przeciwnikiem.
Taki scenariusz zaczął spełniać się bardzo szybko. Kibice ledwo rozsiedli się na kameralnym stadionie w Niepołomicach, gdy na uderzenie z dwudziestu metrów zdecydował się Łukasz Nowak. Kapitanowi Puszczy wyszedł chyba jeden z najładniejszych strzałów w karierze, bo piłka z gracją ugrzęzła w okienku Macieja Budki i już w 7. minucie gospodarze prowadzili 1:0.
Wczesne prowadzenie wcale nie zniechęciło piłkarzy Puszczy, bo chwilę później Cholewiak mógł podwyższyć prowadzenie strzałem głową, który minął o centymetry bramkę tyszan. Kontry gości odbijały się jak od ściany od całkiem nieźle dysponowanej defensywy Puszczy, a kibice z Tychów wspierani przez fanów Sandecji i Cracovii coraz bardziej się denerwowali, żądając chóralnie od trenera Fornalika pierwszych wyjazdowych punktów.
Puszcza mogła postawić kropkę nad "i" już w 36. minucie, kiedy Sebastian Janik dośrodkował w pole karne wprost pod nogi Arkadiusza Lewińskiego. Sam Lewiński to jedyny piłkarz w talii Dariusza Wójtowicza z ekstraklasowym doświadczeniem, jednak stuprocentową szansę zmarnował jak trampkarz, posyłając piłkę nad bramką. Niedoszły asystent Janik też kręcił tyszanami jak chciał, ale w decydującym momencie brakowało celnego podania albo lepszego wykończenia.
W przerwie Fornalik zdecydował o demontażu niemrawych skrzydeł i na drugą połowę za Daniela Mąkę wpuścił Bartosza Flisa. Jak się później okazało, ta zmiana wprowadziła istny popłoch w szeregach gospodarzy. Sami tyszanie od samego początku wzięli się ostro do roboty i już w 54. minucie mogli remisować - aktywny Szczęsny kropnął prawie tak ładnie, jak Nowak, ale piłka tylko ostemplowała słupek. Chwilę później Sobieszczyk w sobie tylko wiadomy sposób sparował nad poprzeczkę celną główkę Čarnoty.
Gospodarze zdążyli jeszcze przeprowadzić zabójczą kontrę - Kałat mógł wyjść sam na sam z Budką i pewnie strzeliłby drugą bramkę dla gospodarzy w tym meczu, gdyby w ostatniej chwili nie przebudził się w nim litościwy Samarytanin. Wychowanek Dalinu Myślenice oddał piłkę Moskwikowi - najlepszy strzelec Puszczy tak zaplątał ją sobie między nogami, że Budka dwa razy odbił jego strzał.
Dariusz Wójtowicz błyskawicznie zareagował na poczynania tyszan i zaczął zwijać kram. Z boiska zszedł Kałat, a na placu gry pojawił się Brazylijczyk Wallace. Puszcza usiłowała uspokoić grę, ale zabawa piłką na własnej połowie kończyła się jej szybkim odbiorem przez sumiennie atakujący GKS. Plan trenera gospodarzy posypał się już po kilkudziesięciu sekundach. Po faulu w pozornie niegroźnym miejscu do piłki podszedł Bartosz Flis i dośrodkował w pole karne na tyle dokładnie, że znany z małopolskich boisk Paweł Smółka nie miał problemów z wyrównaniem stanu meczu na 1:1.
Na samego Flisa w drugiej połowie nie było mocnych - mobilny napastnik GKS-u brał udział chyba w każdej akcji gości, szarpał i przegrywał piłkę do Smółki. Niepołomiczanie odpowiedzieli desperackimi próbami z dystansu i tylko jeden Mateusz Cholewiak w przypływie złości podprowadził piłkę kilkanaście metrów i już z pola karnego próbował zaskoczyć Budkę - nieskutecznie.
Ligowe realia każą myśleć, że taki stan rzeczy pewnie utrzymałby się do samego końca. Nic z tego - oba zespoły do samego końca walczyły o trzy punkty. Najpierw po koronkowej akcji z bliskiej odległości Sobieszczyka pokonał Čarnota, ale sędzia Dobrynin odgwizdał raczej bezdyskusyjnego spalonego. Potem błyskawiczny kontratak gospodarzy zakończył się strzałem Cholewiaka w słupek. Na koniec Marcin Zontek pochwycił napastnika tyszan za koszulkę tak intensywnie, że szwy w jego koszulce pewnie się popruły - sędzia wycenił ten wyczyn na drugą żółtą i czerwoną kartkę.
Remis wydaje się być najsprawiedliwszym z wyników, bo jak pierwsza część meczu należała bezdyskusyjnie do Puszczy, tak druga połowa została w całości wybiegana i wywalczona przez GKS. Na uwagę zasługuje całkiem niezła dyscyplina w niepołomickiej obronie, u gości cegiełkę do pierwszej wyjazdowej bramki (i punktu) w tym sezonie dołożyli wszyscy oprócz słabego Daniela Mąki, natomiast symboliczna "gwiazdka" wędruje do Bartosza Flisa.