Chris Philipps: Organizacyjnie Legia jest gotowa na Europę
Pod względem organizacyjnym myślę, że Legia jest gotowa na grę w europejskich pucharach. Pracownicy oraz właściciele doskonale znają się na tym co robią. W wielu aspektach prezentują większy profesjonalizm, niż Metz - przyznaje nowy pomocnik warszawskiej Legii, Chris Philipps.
fot. brak
Dla piłkarza z zagranicy miejsce rozgrywania finału Pucharu Polski ma znaczenie?
Jak najbardziej. Co prawda nigdy nie miałem okazji zagrać na Stadionie Narodowym, ale znam to miejsce. Nawet całkiem dobrze, bo mijam go codziennie gdy jadę do klubu. Wiem, że to miejsce o świetnej atmosferze i dlatego już nie mogę doczekać się środy. Dla mnie będzie to pierwsza okazja na zdobycie tytułu w seniorskiej piłce. Długo na to czekam, więc byłoby to jedno z ważniejszych wydarzeń w moim życiu.
To również okazja na zdobycie pierwszego gola.
Byłoby świetnie zdobyć swój pierwszy tytuł i premierowego gola w seniorskiej piłce tego samego dnia. Nie bądźmy jednak zbyt zachłanni, do szczęścia wystarczy mi już to pierwsze. Jeżeli wygramy Puchar Polski, na trafienie mogę jeszcze poczekać.
Na drodze do tytułu stoi Arka Gdynia.
Jego obrońca, a do tego drużyną przeciwko, której gra się niezwykle ciężko. Uważam jednak, że jesteśmy silniejszą drużyną. W tej rundzie co prawda z nimi przegraliśmy, ale był to mecz zaraz po przerwie na reprezentacje. Wielu zawodników odczuwało spore zmęczenie. Trzeba też pamiętać, że zgrywamy się jako zespół i nasza forma rośnie z meczu na mecz. Jeśli tym razem zagramy na miarę naszych umiejętności, to wygramy.
Mecze o najwyższą stawkę co trzy dni nie są męczące?
Poniekąd tak, ale częsta gra to dla piłkarza świetna sprawa. Cały rok czeka się na tę część sezonu, w której każdy mecz może zadecydować o tytule. Oczywiście, jest to też ciężki fizycznie okres, ale jesteśmy na niego gotowi. Ciężko pracowaliśmy zimą, aby teraz w każdym spotkaniu nie musieć uciekać się do wymówek. Chcemy zdobyć zarówno mistrzostwo jak też Puchar Polski, więc zawsze musimy dawać z siebie wszystko. Biorąc pod uwagę o co walczymy, motywacji nie brakuje. Niesie nas seria czterech wygranych z rzędu. Bardzo tego potrzebowaliśmy.
Jesienią grał pan jeszcze w Ligue 1. Bardzo różni się od naszej ekstraklasy?
We Francji futbol jest szybszy i lepszy pod względem techniki. Występują dobrzy zawodnicy oraz drużyny o wysokich ambicjach jak choćby Olympique Marsylia, który dobrze radzi sobie w Lidze Europy czy PSG występujące co roku w Lidze Mistrzów. Te najlepsze zespoły ciągną za sobą poziom całej ligi. W Polsce wydaje mi się, że działa to w druga stronę. Tutaj jest więcej mniejszych klubów, a co za tym idzie więcej walki. Zaangażowaniem i siłą nadrabia się brak umiejętności. I właśnie to jest największym problemem naszej drużyny - my mimo wszystko zawsze staramy się grać w piłkę. Bez względu na rywala czy warunki pogodowe. Szczególnie zimą, przy złym stanie murawy, nie zawsze przynosiło to pożądany efekt.
Słyszał pan coś o naszej lidze przed transferem?
Zanim tutaj przyszedłem wiedziałem o Legii i Lechu. Nazwy innych klubów usłyszałem po raz pierwszy tej wiosny. Nie rywal jest jednak dla mnie najważniejszy. Moim priorytetem jest Legia i z kimkolwiek nie gram, chcę wygrywać. Każde spotkanie, czy to z Olympique Marsylia czy Śląskiem Wrocław, jest dla mnie równie ważne. A atmosfera podczas meczów w Warszawie jest niesamowita. Pełne trybuny, doping… Aż chce się grać.
Początek wiosny był dla was trudny?
Ja i William Remy graliśmy we Francji, Domagoj Antolić czy Marko Vesović również występowali w klubach o sporych europejskich ambicjach. Byliśmy przyzwyczajeni do nieco innej gry, więc dostosowanie się do nowych warunków na początku było dla nas ciężkie. Każdy z nas musiał się nauczyć walczyć. Czas działa jednak na naszą korzyść. Z kolejki na kolejkę, odnajdujemy się tutaj lepiej. Moim zdaniem pierwsze efekty było widać już w lutowym meczu ze Śląskiem Wrocław. Wiemy, że bez względu na sytuację trzeba walczyć do końca. Udowodniliśmy to choćby w spotkaniu z Wisłą Kraków, kiedy grając w dziesiątkę przez prawie pół godziny zdołaliśmy dowieźć prowadzenie do końca.
Praca piłkarza to nie tylko mecze. Sporo czasu spędzacie na pracy w klubie?
Więcej niż kiedykolwiek wcześniej. We Francji przyjeżdżałem tylko na treningi, dwie godziny i do domu. W Legii wygląda to zupełnie inaczej. Wspólne śniadania, inne posiłki... Mamy też przedmeczowe zgrupowania . Coraz lepiej się poznajemy. To pomaga nam później na boisku.
Z kim rozumie się pan najlepiej?
Z Williamem Remy’m, bo oboje de facto pochodzimy z Francji. Ja co prawda urodziłem się w Luksemburgu, ale w Metz spędziłem aż dziesięć lat. To mój drugi dom. Mam też świetny kontakt z Kasperem Hamalainenem. On jako pierwszy wyciągnął do mnie rękę, już od pierwszych dni oferując mi wszelką pomoc.
Tego czasu spędzanego w klubie nie jest zbyt dużo?
Dla mnie to oznaka profesjonalizmu. Klub zapewnia nam wszystko i dzięki temu pozwala skoncentrować się wyłącznie na treningach. Znaleźliśmy się w Legii po to by grać w piłkę i robić regularne postępy. Futbol jest nie tylko naszą pasją, ale przede wszystkim pracą. Musimy starać się wykonywać ją jak najlepiej i w razie konieczności poświęcać dla niej inne aspekty życia. I tak jak inni spędzają po osiem godzin w biurach, tak my powinniśmy co najmniej tyle czasu dawać drużynie.
Jak to przystaje do warunków na zachodzie?
Pod względem organizacyjnym myślę, że Legia jest gotowa na grę w europejskich pucharach. Pracownicy oraz właściciele doskonale znają się na tym co robią. W wielu aspektach prezentują większy profesjonalizm, niż Metz. Infrastruktura również zasługuje na coś więcej niż tylko Lotto Ekstraklasę. Mam nadzieję, że Warszawa ponownie będzie miała Ligę Mistrzów.
Wyjazd z Francji był trudny?
To nie była prosta decyzja. Musiałem jednak ją podjąć. Żeby stać się nie tylko lepszym piłkarzem, ale też lepszym człowiekiem musiałem opuścić moją strefę komfortu. Zostając w Metz nie miałbym szans na rozwój. Pożegnania zawsze są ciężkie, wciąż tęsknię za ludźmi, których za sobą zostawiłem. Wiem jednak, że odejście było nieuniknione.
Tam nie było szans na poprawę swoich umiejętności?
Brakowało mi regularnej gry. Jako wychowanka zawsze traktowano mnie inaczej, niż zawodników sprowadzonych z innych klubów. Wymagano ode mnie więcej, bym mógł mieć pewne miejsce w wyjściowej jedenastce. W osta-tnich miesiącach te oczekiwania zaczęły być dla mnie nie do zniesienia. Wiedziałem, że muszę odejść. Legia przedstawiła dobrą ofertę i jestem.
Z domu wyprowadził się pan już w wieku 14 lat.
To również nie było łatwe. Zarówno dla mnie jak i moich rodziców była to zupełnie nowa sytuacja. Wszyscy jednak wiedzieliśmy, że jeżeli chcę osiągnąć coś w piłce, nie mogę zostać w Luksemburgu. Musiałem opuścić moją strefę komfortu próbując sił we Francji.
Jak wyglądało życie w akademii Metz?
Czułem się tam jak w wojsku. Przeważnie od 8 do 15 miałem zajęcia w szkole, później dwie godziny treningu, a wieczorem przygotowywałem się już na następny dzień. I tak przez siedem lat, pięć razy w tygodniu. Ten czas zmienił mnie nie tylko jako piłkarza, ale też jako człowieka. Przed wyjazdem byłem trochę mamisynkiem, w Metz musiałem poradzić sobie sam. Wydoroślałem, stałem się bardziej samodzielny.
Jak się pan tam znalazł?
Juniorskie reprezentacje Luksemburga zaczynają się od drużyn U-11. Grając tam najczęściej mierzyliśmy się z ekipami z akademii innych klubów. Również przeciwko naszym rówieśnikom z Metz. Jeden ze skautów po meczu zaprosił mnie i mojego kolegę do siebie. Pojechaliśmy we dwójkę i myślę, że to bardzo ułatwiło nam aklimatyzację. Gdyby nie on, nie byłoby mnie tutaj. Szkoda, że nigdy nie przebił się do seniorskiej piłki.
Co zdecydowało o tym, że pan zrobił?
Chyba fakt, że nie brałem wszystkiego do siebie, jako dziecko nie podchodziłem do wszystkich meczów poważnie. Kochałem życie i miałem także zainteresowania poza boiskiem. To bardzo ważne, żeby mieć również jakąś pasję. Coś, co pozwoli przez chwilę nie myśleć o problemach czy porażkach. W wieku 15 lat byłem nawet bliski rzucenia futbolu, spróbowania swoich sił w czymś innym. Wówczas tata nie przystał jednak na mój pomysł i musiałem wrócić do treningów. Teraz cieszę się z jego decyzji, ale też wciąż planuję moją niepiłkarską przyszłość. Wiem, że po zakończeniu kariery nie zostanę przy futbolu.