menu

Chmiel zapewnił Podbeskidziu zwycięstwo w doliczonym czasie gry

10 sierpnia 2014, 17:22 | Przemysław Drewniak

W meczu 4. kolejki Ekstraklasy Zawisza Bydgoszcz przegrał z Podbeskidziem Bielsko-Biała 1:2. Gola dla gospodarzy zdobył Jorge Kadu, do wyrównania doprowadził Dariusz Kołodziej, a bramkę na wagę zwycięstwa gości w doliczonym czasie strzelił Damian Chmiel.

Po przeciętnym początku sezonu w wykonaniu podopiecznych Jorge'a Paixao, wszyscy zadawali sobie jedno pytanie: czy bydgoska wieża Babel podąża drogą Pogoni Szczecin z czasów prezesa Antoniego Ptaka? W przegranym meczu ze Śląskiem Wrocław w podstawowym składzie Zawiszy pojawiło się tylko trzech Polaków, a kilku występujących obok nich obcokrajowców zagrało zdecydowanie poniżej oczekiwań. Przed spotkaniem z Podbeskidziem portugalski szkoleniowiec zdecydował się więc na cztery zmiany w wyjściowej jedenastce, choć liczba piłkarzy z zagranicy drgnęła tylko nieznacznie - na środku obrony Samuela Arajuo zmienił Paweł Strąk. Szansę debiutu od początku otrzymali za to Brazylijczyk Rafael Porcellis i Grek Anestis Argyriou.

Roszady trenera Paixao pozytywnie wpłynęły na Zawiszę, który od początku meczu miał zdecydowaną przewagę. Bydgoszczanie grali od rywali szybciej i składniej, dzięki czemu z łatwością przedostawali się w okolice pola karnego bielszczan. Szczególnie dobrze prezentował się duet napastników - Porcellis i Jorge Kadu. Obaj wykorzystywali błędy w ustawieniu defensywy "Górali" i w samej pierwszej połowie mieli po kilka znakomitych okazji do strzelenia bramki. Najbliższy szczęścia był Brazylijczyk, który dwa razy znalazł się tuż przed bramką bez opieki obrońców. Za każdym razem jego strzały bronił jednak Michal Pesković.

Słowacki bramkarz kilka razy ratował swój zespół przed utratą gola, ale to jego błąd pomógł Zawiszy w objęciu prowadzenia. W 36. minucie Pesković skiksował wybijając piłkę sprzed swojej bramki, a ta trafiła do Luisa Carlosa, który znakomitym prostopadłym podaniem obsłużył wychodzącego na pozycję Kadu. Piłkarz z Republiki Zielonego Przylądka wszedł pomiędzy szeroko ustawionych stoperów "Górali" i mocnym strzałem po ziemi nie dał Peskoviciowi szans na naprawienie swojego błędu.

Podbeskidzie, osłabione brakiem cierpiącego na zatrucie pokarmowe Macieja Korzyma, grało zbyt wolno i bez pomysłu. Miało problem ze skleceniem choć jednej składnej akcji, ale paradoksalnie mogli po pierwszej połowie nawet prowadzić. Byli tego bliscy, gdy w 16. minucie Dariusz Kołodziej trafił w słupek, a w dodatku tuż przed przerwą należał im się rzut karny, gdy dośrodkowanie tego samego zawodnika zablokował ręką Kadu. Sędzia wprawdzie poprawnie zinterpretował przewinienie bydgoskiego napastnika, ale stwierdził, że miało ono miejsce poza polem karnym. Jak pokazały powtórki, nie miał racji.

Po zmianie stron obraz gry uległ zmianie - w drugiej połowie piłkarze Podbeskidzia zagrali ze znacznie większą determinacją, a bezproduktywnego Krzysztofa Chrapka zmienił Bartosz Śpiączka. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Już w 49. minucie po zamieszaniu w środku pola Damian Chmiel znalazł prostopadłym podaniem Kołodzieja, który wszedł w pole karne i strzałem prawą nogą w długi róg bramki pokonał Andrzeja Witana.

Od momentu strzelenia wyrównującego gola bielszczanie byli równorzędnym przeciwnikiem dla Zawiszy, dzięki czemu w drugiej połowie oglądaliśmy znacznie ciekawszy pojedynek. Podbeskidzie mogło prowadzić po okazjach Kołodzieja i Chmiela - pierwszy oddał bardzo groźny, ale minimalnie niecelny strzał z dystansu, zaś drugi w doskonałej sytuacji w polu karnym trafił wprost w interweniującego Witana. Gospodarze nie pozostawali dłużni - stuprocentową okazję zmarnował Alvarinho, którzy przegrał pojedynek sam na sam z Peskoviciem, a nieznacznie pomylił się rezerwowy Wagner, oddając strzał tuż obok słupka bramki bielszczan.

Mimo wysokiej temperatury i piekącego słońca do końca meczu obie drużyny tworzyły dosyć szybki, otwarty pojedynek. Nieco konkretniejszy w swoich atakach był Zawisza, a piłkę meczową miał na głowie Bernardo Vasconcelos. Rezerwowy napastnik gospodarzy wygrał pojedynek z Tomaszem Górkiewiczem, posłał piłkę obok bezradnego Peskovicia, ale ta trafiła tylko w słupek.

Gdy wydawało się, że spotkanie zakończy się remisem, Podbeskidzie wyprowadziło zupełnie niespodziewany, decydujący cios. W ostatniej minucie doliczonego czasu gry piłkę na lewej stronie boiska rozegrali Adam Pazio i Frank Adu Kwame. Piłkarz z Ghany szybko odegrał ją do znajdującego się w polu karnym Chmiela, a ten uderzeniem z pierwszej piłki w długi róg bramki przesądził o losach spotkania. Tym samym bielszczanie wywieźli z Bydgoszczy komplet punktów i ukarali gospodarzy za brak skuteczności w pierwszej połowie.


Polecamy