menu

Totolotek Puchar Polski. Gryf Słupsk w historii gościł znane marki. Na kolejną taką szansę musi poczekać [ZDJĘCIA]

27 stycznia 2020, 16:17 | Robert Gębuś

Puchar Polski to najbardziej sprawiedliwe rozgrywki w piłce nożnej - powtarzają kibice i piłkarze. Tylko w tych rozgrywkach Dawid z ligowych nizin może stanąć naprzeciwko Goliata z ekstraklasy, I, czy II ligi. I chociaż cuda w tych rozgrywkach zdarzają się rzadko, to sam fakt przyjazdu ligowego giganta na prowincję bywa wydarzeniem, które napędza lokalny sport i budzi niezapomniane przez lata emocje. Tak jak w Słupsku.


fot. Fot. Robert Gębuś

fot. Fot. Robert Gębuś

fot. Fot. Robert Gębuś

fot. Fot. Robert Gębuś

fot. Fot. Robert Gębuś

fot. Fot. Robert Gębuś

fot. Fot. Robert Gębuś

fot. Fot. Robert Gębuś

fot. Fot. Robert Gębuś

fot. Fot. Robert Gębuś

fot. Fot. Robert Gębuś

fot. Fot. Robert Gębuś

fot. Fot. Artur Suruło

fot. Fot. Ireneusz Wojtkiewicz/gp24

fot. Fot. Ireneusz Wojtkiewicz/gp24

fot. Fot. Ireneusz Wojtkiewicz/gp24

fot. Fot. Ireneusz Wojtkiewicz/gp24

fot. Fot. Ireneusz Wojtkiewicz/gp24

fot. Fot. Ireneusz Wojtkiewicz/gp24

fot. Fot. Ireneusz Wojtkiewicz/gp24

fot. Fot. Ireneusz Wojtkiewicz/gp24

fot. Fot. Ireneusz Wojtkiewicz/gp24

fot. Fot. Ireneusz Wojtkiewicz/gp24

fot. Fot. Ireneusz Wojtkiewicz/gp24

fot. Fot. Ireneusz Wojtkiewicz/gp24

fot. Fot. Ireneusz Wojtkiewicz/gp24
1 / 26

W ubiegłym roku Gryf Słupsk pokonał Grom Nowy Staw w finale Regionalnego Pucharu Polski 3:0. Pewne zwycięstwo na własnym stadionie IV-ligowego Gryfa nad trzecioligowcem otworzyło mu zespołowi Grzegorza Bednarczyka drogę w rozgrywkach centralnych, gdzie czekał na nich II-ligowy Górnik Łęczna. Mimo ambitnej gry, górą był zespół z Łęcznej, który przy pełnych trybunach wygrał w Słupsku 3:1. Przy okazji warto wspomnieć, że przed laty w Słupsku, przy ulicy Zielonej trzecioligowy Gryf Słupsk stawał naprzeciw w pierwszoligowych potentatów m.in. Legii Warszawa z Kazimierzem Deyną i ŁKS-owi z Jackiem Ziobro. W ówczesnym systemie pierwsza liga była najwyższą klasą rozgrywkową.

Słupszczanie w 1977 roku wyeliminowali u siebie pierwszoligową Arkę Gdynia. W regulaminowym czasie było 0:0. W rzutach karnych było 5:3. Decydującą "jedenastkę" wykorzystał kapitan Gryfa Artur Suruło i słupszczanie awansowali do 1/8 finału Pucharu Polski. Warto wspomnieć, że wówczas Arka świetnie wystartowała w I lidze i ostatecznie zakończyła rozgrywki na siódmym miejscu jak dotąd najwyższym w historii klubu. Natomiast rok po pucharowej porażce z Gryfem zespół z Gdyni sięgnął po Puchar Polski. -W drodze do 1/8 pokonaliśmy Wdę Świecie, Stal Stalową Wolę, Arkę Gdynia. Stal była wtedy czołową drużyną drugiej ligi. W Arce grali Boguszewicz, Korynt, mieli fajnych zawodników -wylicza Suruło. -Potem trafiliśmy na Legię, która piłkarsko była o dwie klasy lepsza.

Deyna wygwizdany w Słupsku

Po zwycięstwie nad Arką Gdynia, 9 listopada 1977 roku, Gryf Słupsk podejmował prowadzoną przez Andrzeja Strejlaua i naszpikowaną gwiazdami Legię Warszawę, m.in. z Leszkiem Ćmikiewiczem, Markiem Kusto i Kazimierzem Deyną w składzie.
Legioniści przylecieli do Słupska dzień wcześniej. Wylądowali na lotnisku w podsłupskim Redzikowie, które jeszcze wówczas obsługiwało ruch pasażerski. - Legia w tamtym okresie z Deyna, Topolskim, Kusto, Ćmikiewiczem w składzie była w tedy prawie nie do przejścia - wspomina Artur Suruło, w tamtym czasie kapitan Gryfa Słupsk. - Przed meczem z nami w lidze pokonali 4:0 Szombierki Bytom. Byli na fali, mieli ogromny potencjał zawodników, czterech z nich grało w pierwszej reprezentacji. My graliśmy przede wszystkim ambicją.

W dniu meczu lało jak z cebra, ale to nie przeszkodziło 7000 kibiców wypełnić szczelnie stadion przy ulicy Zielonej. Stadion nie miał sztucznego oświetlenia, spotkanie rozegrano o 13.30. - To było wielkie święto futbolu w Słupsku, jak zawsze, kiedy w Pucharze Polski do mniejszej miejscowości przyjeżdża mocna drużyna. Na trybunach nie było gdzie stanąć. - opowiada Suruło. - To była typowo jesienna szaruga. Nie dość, że całą noc, to jeszcze padało do południa. Boisko było nasiąknięte jak gąbka. Zielona w tamtym okresie praktycznie nie odprowadzała wody, trudno się grało. W 1/8 nie było słabych zespołów, bo weszła cała I liga, ale my trafiliśmy najgorzej. Liczyliśmy na naszą ambicję, że Legia wyjdzie zbyt pewna siebie i nie skoncentruje się wystarczająco a my strzelimy pierwsi. I była ku temu okazja. Nasz środkowy napastnik, Jaskuła, były w dogodnej sytuacji, nie wykorzystał jej i zaraz potem straciliśmy bramkę.

W 35 minucie prowadzenie dał Legii Tadeusz Nowak. Gol „ustawił” mecz, który przebiegał pod dyktando Legii. W 63 min. podwyższył na 2:0 Marek Kusto, a wynik ustalił w 70 minucie Kazimierz Deyna. Genialny zawodnik nie był jednak lubiany poza Warszawą. Odczuł to również w Słupsku. - Jak niemal na każdym stadionie w Polsce Deyna był wygwizdywany przy każdym kontakcie z piłką, ale to mu nie przeszkadzało w grze. Odpowiadał za niego ś.p. Waldek Wieliczko, który miał go kryć. Ale Deyna założył mu dwie "siatki" na spokoju i tyle - wspomina kapitan Gryfa.

Po wyeliminowaniu Gryfa Słupsk, Legia odpadła przegrywając z Polonią Bytom 1:2. Na kolejną pucharową przygodę z pierwszoligową drużyną Gryf Słupsk czekał do 1988 roku. Zespół ze Słupska prowadził wówczas Tadeusz Wanat. W pierwszej rundzie Gryf po rzutach karnych wygrał na wyjeździe z Błękitnymi Stargard Szczeciński. Potem pokonał w Słupsku Stoczniowca Gdańsk 3:2 i GKS Bełchatów 2:0. W 1/16 finału Gryf Słupsk trafił na ŁKS Łódź. Mecz rozegrano w Słupsku na stadionie 650-lecia. Oglądało go 11 tys. kibiców. - Pamiętam, że w tym spotkaniu działacze ŁKS-u obserwowali grę Piotrka Cejrowskiego. Byli nim zainteresowani, ale ostatecznie trafił do Amiki Wronki – mówi Tadeusz Wanat, obecnie szkoleniowiec grających w lidze okręgowej Aniołów Garczegorze.

Gryf Słupsk, mimo ambitnej gry przegrał z ŁKS-em 1:4. Bramki dla gości strzelali: Sławomir Różycki (18, 85), Jacek Ziober (27, 72). Honorowa bramkę dla Gryfa zdobył Mariusz Lisicki (44).


Polecamy