Tomasz Horwat: Nie mogłem odmówić Śląskowi
35-letni Tomasz Horwat od sezonu 2016/2017 prowadzi drużynę Śląska Wrocław w Centralnej Lidze Juniorów. W rozmowie z nami wspomina czasy swojej kariery piłkarskiej, mówi co przekonało go do przenosin z FC Academy Wrocław do Śląska oraz zdradza co trzeba zrobić, by wychowankowie WKS-u zaczęli odrywać ważne role w pierwszej drużynie.
fot. Fot. WKS Śląsk Wrocław S.A./Krystyna Pączkowska
Piłkarską karierę spędził Pan w klubach z Dolnego Śląska. Który wspomina Pan najlepiej?
Pod względem sportowym Gawin Królewska Wola i Wulkan Wrocław. W tym pierwszym było super pod względem finansowo-organizacyjnym, choć była to niewielka miejscowość. Sportowo także było świetnie. Mieliśmy silną ekipę, w której był np. grający dziś w Zagłębiu Lubin Krzysztof Janus. Awansowaliśmy do ówczesnej III ligi (dzisiejszej II przyp - PJ), ale ja byłem na studiach i zdecydowałem się wyjechać do Anglii w celach zarobkowych. Trochę żałuję, bo wielu piłkarzy z tamtego składu się wybiło i grało potem w ekstraklasie czy I lidze. Miło wspominam też Wulkan Wrocław, ale po awansie do III ligi były tam problemy finansowe, a szkoda, bo myślę, że mogliśmy nawet awansować do II ligi.
Kiedy zatem podjął Pan decyzję, że zostanie trenerem?
Gdzieś w 2002, może 2003 roku, ale już od dziecka wiedziałem, że pójdę na Akademię Wychowania Fizycznego i zostanę nauczycielem wf-u lub nawet trenerem.
Ma Pan dopiero 35 lat, a już osiągnął Pan zauważalne sukcesy jako trener grup młodzieżowych, bo niewątpliwie za taki należy uznać 4. miejsce w Centralnej Lidze Juniorów z FC Wrocław Academy.
To prawda, ale stać nas było na więcej. Byliśmy beniaminkiem, ale - mówiąc nieskromnie - Dolnośląską Ligę Juniorów roznieśliśmy w pył i na tej fali rewelacyjnie poszło nam w pierwszej rundzie CLJ. Druga była już słabsza. Szkoda, bo gdyby nie głupio stracone punkty ze słabszymi zespołami, to mogliśmy wdrapać się na podium. Mieliśmy niesamowicie mocny zespół. Z niektórymi chłopakami pracowałem dwa, a z niektórymi nawet trzy lata. To procentowało na boisku.
A jak porównałby Pan FC Academy ze Śląskiem Wrocław?
Nie ma się co oszukiwać. Śląsk Wrocław to największy klub w mieście i jeden z największych w Polsce. Oferta z takiego klubu nie zdarza się często i choć mogłem pozostać w Academy, to przyjąłem ofertę WKS-u. Miałem też propozycje prowadzenia drużyn seniorskich. Nazw klubów wolałbym nie ujawniać, ale chodziło o IV ligę, a to mi się nie uśmiechało. Zresztą Śląskowi się nie odmawia. Pod względem organizacyjnym przy Oporowskiej jest dużo lepiej niż w Academy, choć akurat tam udało się zrobić lepszy wynik. Chcę podkreślić, że prezesi Academy stawali na głowie, by zapewnić nam jak najlepsze warunki. Tak czy inaczej, w Śląsku jest pod tym względem lepiej. Trenujemy na obiektach AWF-u, gdzie mamy do dyspozycji boiska z nawierzchnią sztuczną i naturalną.
To Pan polecił Adriana Łyszczarza i Jakub Kierkiewicza, z którymi pracował Pan w Academy, czy klub z Oporowskiej już wcześniej się nimi interesował?
O Kubę Kierkiewicza mocno dopytywał już trener Piotr Jawny. Teraz udało się go namówić na przenosiny do Śląska. Jeśli chodzi o Adriana, to on miał oferty z kilku klubów z LOTTO Ekstraklasy, ale postawił na ,,wojskowych”. Rozmawiałem z jego rodzicami, ale kwestie transferowe w obu przypadkach załatwiał dyrektor Wojciech Błoński. To on ostatecznie przekonał rodziców Adriana do Śląska, bo miał też oferty m.in. z Wisły Kraków, Jagiellonii Białystok czy Pogoni Szczecin. Łyszczarz wszystko podporządkowuje sukcesowi. Jest pewny siebie, ale przemawia przez niego pokora. Wie ile jeszcze pracy przed nim, bo zależy mu na ciągłym rozwoju. To samo mogę powiedzieć o Kubie, który także jest sfokusowany na zaistnieniu w dużej piłce. Ich największymi atutami jest wyszkolenie techniczne oraz to, że wszystko starają się robić na dużej szybkości. Obaj mogą zrobić fajne kariery.
W FC Academy gra jeszcze Mateusz Górski - bramkarz powoływany do kadry U-17. On także jest w orbicie zainteresowań Śląska?
Tak. Już wcześniej możliwość jego sprowadzenia sondował trener Waldemar Grzanka, a ostatnio pozytywnie zaopiniował go trener Krzysztof Osiński. Sternicy są w kontakcie z prezesami Academy, bo ten chłopak ma papiery na duże granie i na pewno przydałby się przy Oporowskiej.
W minionych rozgrywkach prowadzona przez Pana drużyna dwa razy ograła Śląsk. Było trzeba jakoś specjalnie motywować swoich podopiecznych na te derby, czy może wręcz musiał Pan tonować nastroje, by nie trzeszczały kości?
Wiadomo, że zawsze chce się pokonać tego największego przeciwnika. Zależało nam by pokazać, że mimo mniejszego budżetu i nieco gorszych warunków treningowo-lokalnych nie jesteśmy gorsi i że nie można nas lekceważyć. Pewnie, że te zwycięstwa smakowały wyjątkowo, ale staraliśmy się podchodzić do rywalizacji z WKS-em spokojnie, tak jak do pozostałych meczów.
Co należy zrobić, żeby juniorzy Śląska zaczęli odnosić sukcesy i żeby rozegrali taki sezon, jak Pańskie Academy w Centralnej Lidze Juniorów?
To bardzo trudne pytanie, a odpowiedź na nie jest złożona. Mówiąc w skrócie - chłopaki muszą cały czas systematycznie podnosić swoje umiejętności. U wielu widzę duży potencjał, ale ta liga jest mocna i bardzo wyrównana. Bardzo ważne jest ustabilizowanie formy na odpowiednim poziomie, bo zawodników w tym wieku charakteryzuje to, że potrafią zagrać znakomite zawody, a w następnej kolejce bardzo słabe. Tę stabilizację udało się uzyskać w Academy i jeśli teraz osiągniemy ją tutaj, to będę zadowolony.
A kiedy Pana zdaniem wychowankowie zaczną odgrywać ważne role w pierwszej drużynie? Przez ostatnich kila lat nikomu nie udało się wybić przy Oporowskiej.
Nie chciałbym oceniać szkolenia w Śląsku, bo jestem tu dopiero od pięciu tygodni i byłoby to nie na miejscu. Na pewno jest sporo do poprawienia, ale pracujemy nad tym. Najważniejszy jest ciągły rozwój młodych piłkarzy i na to kładziemy największy nacisk. Potrzeba czasu, żeby wszystko zaczęło funkcjonować jak należy. Kiedy ci chłopcy mogą przebić się do składu w najwyższej klasie rozgrywkowej? Tego nie da się dokładnie określić, ale blisko jest np. Adrian Łyszczarz. Regularnie trenuje z pierwszym zespołem i być może pod koniec tego, lub na początku przyszłego roku zadebiutuje w LOTTO Ekstraklasie.
Jak wygląda współpraca na linii Tomasz Horwat - Mariusz Rumak?
Bardzo dobrze. Wizja tej współpracy, nakreślona mi przez dyrektora Błońskiego, była jednym z najważniejszym argumentów przy podpisywaniu umowy ze Śląskiem. Trener Rumak przychodzi na nasze mecze, a kiedy nie może przyjść, to wysyła na nie trenera Dariusza Sztylkę albo Darka Dudka. Sztab pierwszej drużyny zaprasza nas także na swoje treningi i dużo z nami rozmawia. Taka współpraca służy obu stronom i przyniesie wymierne korzyści.
Rozmawiał - PIOTR JANAS