menu

Porażka Korony w Centralnej Lidze Juniorów

25 marca 2017, 18:31 | Sławomir STACHURA

W meczu Centralnej Ligi Juniorów Korona Kielce przegrała ze Zniczem Pruszków 0:2.

Fragment meczu Korona – Znicz. Z piłką Krystian Wojtal z Korony.
fot. Sławomir Stachura

fot.

fot.

fot.

fot.

fot.

fot.

fot.

fot.

fot.

fot.

fot.

fot.
1 / 13

Korona Kielce – Znicz Pruszków 0:2 (0:1)

Korona: Borusiński – Kunat, Pierzchała, Czerwiak, Borczyński (60. Sornat) – Wojsa, Wojtal, Długosz, Rybus (46. Chudecki), Szałas (68. Sinkiewicz) - Łosak (83. Chmielowiec).

Zagraliśmy najsłabszy mecz w sezonie – przyznał Marek Mierzwa, trener Korony. Inna sprawa, że dopadły nas kontuzje i ten zmieniony skład nie poradził sobie. Gdybyśmy wykorzystali rzut karny, mecz może inaczej by się ułożył, ale i tak nie zmienia to faktu, że zagraliśmy słabo, a porywisty wiatr ułatwiał zadanie rywalowi, który po strzeleniu pierwszego gola nastawił się na kontry – dodał Mierzwa.

W pierwszej połowie meczu rozegranego na boisku ze sztuczną nawierzchnią na Osiedlu Świętokrzyskie w Kielcach, Korona grała słabo i nie potrafiła przeciwstawić się dosyć agresywnie grającej drużynie z Pruszkowa. Ale w 15 minucie powinna prowadzić, gdy za faul na Wiktorze Długoszu sędzina podyktowała rzut karny. Do piłki podszedł Eryk Borczyński, ale bramkarz Znicza wyczuł jego intencje i obronił.

Stracona szansa chyba trochę podłamała kielczan, a goście objęli prowadzenie w 38 minucie. Sędzina powinna odgwizdać faul na Piotrze Pierzchale, ale puściła akcję, zrobiło się zamieszanie pod bramką Korony, w końcu piłka trafiła do Cezarego Majcherczyka który strzałem z 16 metrów zmusił do kapitulacji bramkarza kielczan.

Po zmianie stron Korona atakowała, a goście nastawili się na kontry. I wykorzystali jedna z nich w 60 minucie. Znicz szybko rozegrał rzut wolny, zdrzemnął się trochę Borczyński i jeden z graczy gości z dwóch metrów wepchnął piłkę do bramki.

Korona po przerwie również grała chaotycznie, ale miała jedną okazję. W dobrej sytuacji znalazł się Krystian Wojtal, ale zamiast strzelać na bramkę, dogrywał koledze i obrońcy Znicza zażegnali niebezpieczeństwo.