Pięknego gola w "Piłkarskim pokerze" strzelił wychowanek Resovii
35 lat temu wszedł do kin „Piłkarski poker”. W kultowym filmie poświęconym ciemniejszej stronie polskiego futbolu są wątki dotyczące naszego regionu
W 2015 roku TVP zorganizowała plebiscyt na najpopularniejszy polski film fabularny o tematyce sportowej. Takich obrazów nad Wisłą powstało całkiem sporo, choć zdaniem kibiców - i tak za mało. Zwycięzcą internetowego głosowania był „Piłkarski poker” i taki werdykt dla nikogo chyba nie był niespodzianką. Film zyskał status kultowego, nie tylko wśród kibiców. Ile razy pokazywano go już w telewizji - trudno byłoby policzyć.
Reżyser Janusz Zaorski, pasjonat futbolu, spotykając się na gruncie towarzyskim ze znanymi trenerami czy dziennikarzami sportowymi, dowiedział się dużo o kulisach rodzimej piłki. Przez lata nosił w głowie pomysł na tego typu dzieło jak „Piłkarski poker”. Opowiedział o tym Janowi Purzyckiemu, scenarzyście „Wielkiego Szu” - filmu o człowieku, którego przeznaczeniem był karciany hazard. Napisanie scenariusza komedii odsłaniającej mechanizmy piłkarskiej odmiany „pokera” zajęło Purzyckiemu zaledwie dwa tygodnie. Wiosną 1988 roku zaczęto kręcić zdjęcia, a 31 marca 1989 r. „Piłkarski poker” miał uroczystą premierę w warszawskim kinie Relax.
Wielkie wydarzenie dla Podkarpacia
W „Piłkarskim pokerze” pojawiają się akcenty - nazwijmy to - podkarpackie. Oto tłem sceny, w której główny bohater, sędzia Jan Laguna (w tej roli Janusz Gajos), przychodzi do domu prezesa Kmity (Mariusz Dmochowski), jest transmitowany w telewizji mecz Polska - Albania. To ważne spotkanie, którego stawką były punkty eliminacji MŚ, rozegrano jesienią 1984 roku w Mielcu.
Na trybunach zasiadł komplet - 25 tysięcy widzów. „Dzisiejszy pojedynek jest dla Mielca i całego regionu ogromnym wydarzeniem sportowym. Atmosfera jak przed kilku laty, gdy mielecka Stal grała w pierwszej lidze i występowała w europejskich pucharach” - mówił komentujący ten mecz w telewizji Andrzej Zydorowicz.
Zydorowicza w tej scenie filmu nie usłyszymy - z odbiornika dobiega za to głos Dariusza Szpakowskiego. „Dykta i Grundol marzą o grze w Bayernie Monachium, ale zdaje się, że wszystko z taką grą jak w dzisiejszym spotkaniu zakończy się w sferze marzeń” - nie owija w bawełnę Szpakowski. Polacy faktycznie dali w Mielcu plamę, tylko remisując z niedocenianymi Albańczykami 2:2. Dykta i Grundol to postacie powstałe w wyobraźni twórców filmu, ale w roli tego pierwszego występuje reprezentacyjny piłkarz Dariusz Dziekanowski. W obsadzie „Piłkarskiego pokera” znalazł się też np. „Trener Tysiąclecia” Kazimierz Górski.
Chcieli się pozbyć Stalówki
Mecz w Mielcu symbolizuje chudsze lata polskiej reprezentacji. Film Zaorskiego przedstawia jednak głównie degrengoladę moralną środowiska piłkarskiego (w zawoalowany sposób pokazano przy tym gnicie ustroju komunistycznego). Ustawiane mecze to „stały fragment gry”. Niejaki „Bolo”, w którego wcielił się Marian Opania, zwykł mawiać, że ten, kto chce ustalać kolejność miejsc w tabeli wyłącznie w oparciu o czystą rywalizację na boisku, to „uczciwy głupek”.
Jednym z konsultantów filmu był dziennikarz Jerzy Chromik.
„Dostarczyłem twórcom filmu zapis scenek rodzajowych, który zajął ponad 20 stron maszynopisu. Jest w filmie choćby scena wpisania fikcyjnego wyniku meczu gdzieś pod Białymstokiem. To historia, którą odkryłem na Podkarpaciu, gdzie wpisano pożądany rezultat w zamian za skrzynkę wódki” - wyjawił Chromik w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego”. napisał:Janusz Zaorski słyszał o tzw. spółdzielni, którą w połowie lat 80. utworzyli działacze kilku klubów. Uzgadniali, kto z kim ma wygrać, kto ma być „spuszczony” z ligi itd. Podobny motyw reżyser wykorzystał w „Piłkarskim pokerze”. Tutaj „spółdzielnię” zakłada prezes Czarnych Zabrze (w tej roli Jan Englert), a do układu przystępują sternicy Mutry Lubin, Oceanii Gdynia, Odlewu Poznań i Koksu Wałbrzych.
Filmowcy posłużyli się „lipnymi” nazwami. „My byliśmy przygotowani na prawdziwe procesy - nie bez powodu wymyślaliśmy na potrzeby filmu nazwy klubów: Kokon czy Mutra, żeby wprost żadnego klubu nie urazić, ale pośrednio wiadomo było, o kogo chodzi. Jednak nikomu wtedy nie przyszło do głowy, by z powodu filmu iść do sądu” - opowiada Janusz Zaorski w długiej rozmowie ze Stanisławem Zawiślińskim, opublikowanej w książce „Jaja, serce, łeb”.
W filmie jest mowa o klubie Stalówka Wola. Dla kibiców z Podkarpacia ta nazwa brzmi dosyć swojsko. Kojarzy się ze Stalą Stalowa Wola, nazywaną wszak „Stalówką”. Ta w sezonie 1987/88, czyli mniej więcej wtedy, gdy rodził się „Piłkarski poker”, grała w ekstraklasie. Przypomnijmy, że filmowa Stalówka Wola w nieuczciwym „pokerze” nie uczestniczy. Mało tego - ma być jedną z ofiar rzeczonej „spółdzielni”, której „udziałowcy” wyznaczają Stalówce rolę spadkowicza z ligi.
Śliczny gol po strzale... niecelnym
„Spółdzielnia” przede wszystkim ma pomóc klubowi z Zabrza w zdobyciu mistrzostwa Polski. Misterny plan prezesa Czarnych bierze w łeb - tytuł zdobywa Powiśle Warszawa. W decydującym meczu pokonuje Kokon Łódź 3:1. Tę sekwencję zilustrowano fragmentami autentycznego meczu Legia Warszawa - Widzew Łódź, rozegranego wiosną 1988 r. Autorzy „Piłkarskiego pokera” dołożyli też trochę od siebie - niektóre rzekome urywki tego meczu sami wymyślili.
Przykładem pomieszania „autentyku” z fikcją jest sytuacja, w której pada jedyny gol dla Kokonu, zresztą bardzo ładny, bo futbolówka wylądowała w „okienku”. Zdobył go... wychowanek Resovii, późniejszy zawodnik Widzewa Łódź - Wiesław Cisek.
- Rzeczywiście, strzelałem w tym meczu na bramkę, tylko że strzał był nietrafiony - śmieje się Cisek. - Gdy opowiadałem o tym znajomym, dziwili się, jak to możliwe - przecież piłka wpadła do siatki. Ten moment, oczywiście, został „dograny” dla filmu. napisał:Wiesław Cisek przypomina sobie, że on i jego koledzy z drużyny za „role” w „Piłkarskim pokerze” dostali nawet honorarium.
- Przyjechała pani z listą nazwisk i wypłaciła jakieś symboliczne pieniądze - dodaje Cisek, dwunastokrotny reprezentant Polski, który po zakończeniu kariery piłkarskiej wrócił w rodzinne strony. Mieszka w Albigowej koło Łańcuta. napisał:„Olek Grom” poznał Podkarpacie
Związków z dzisiejszym woj. podkarpackim możemy doszukać się też w życiorysach niektórych zawodowych aktorów grających w „Piłkarskim pokerze”, z tym że trzeba tu mówić raczej o związkach epizodycznych. Mariusz Dmochowski w 1980 roku wyreżyserował w rzeszowskim Teatrze im. Wandy Siemaszkowej sztukę „Niemcy” i wystąpił w roli Profesora Sonnenbrucha.
Z kolei Olaf Lubaszenko (w „Piłkarskim pokerze” - młody Olek Grom) w latach 90., w duecie z Cezarym Pazurą, grał u nas w „Emigrantach” Mrożka. „Graliśmy zarówno w Rzeszowie, jak i w terenie. Dzięki temu mogę teraz poruszać się po regionie podkarpackim z zawiązanymi oczyma” - opowiadał Lubaszenko na łamach „Nowin”.
Jest w „Piłkarskim pokerze” scena, w której zawodnicy Czarnych Zabrze odwiedzają nocny klub. Specjalnie dla nich piosenkę „Trzej przyjaciele z boiska” śpiewa Bohdan Łazuka, a zapowiada go konferansjer, którego gra Piotr Grabowski. Ten przedwcześnie zmarły aktor w latach 1980-1983 pracował w rzeszowskiej „Siemaszce”.
Miała powstać druga część
„Piłkarski poker” wywołał poruszenie, ale zjawisko handlu meczami okazało się... ponadczasowe. Te najgłośniejsze afery wybuchły właściwie już po nakręceniu filmu. Przywołajmy choćby skandal na finiszu sezonu 1992/93, kiedy Legii Warszawa odebrano mistrzostwo Polski, albo gigantyczną, wielowątkową aferę „Fryzjera”.
Janusz Zaorski planował nakręcić drugą część „Piłkarskiego pokera”, ale pomysł nie doczekał się realizacji. Co stanęło na przeszkodzie?
„Drobiazg - pieniądze. Zawiódł mnie bardzo producent Jakubas, który, nie zapłaciwszy złotówki za wielomiesięczne przygotowania, dwa tygodnie przed rozpoczęciem zdjęć wycofał się z finansowania. A wszystko było już pod parą - ekipa, aktorzy” - wspominał reżyser. napisał:[polecany]20014619[/polecany]