menu

Celem piłkarzy Motoru Lublin nie jest awans, tylko gra w pierwszej lidze za cztery lata

23 września 2019, 18:11 | Krzysztof Nowacki

W ośmiu ligowych meczach piłkarze Motoru stracili aż 14 punktów i notują najsłabszy początek sezonu od 2014 roku. Ważą się losy trenera Mirosława Hajdo.


fot.
Czy będzie awans, czy nie, to okaże się w czerwcu. Natomiast cel postawiony przez właściciela klubu jest określony długoterminowo i jest nim awans Motoru do pierwszej ligi w okresie trzech, czterech lat napisał:


– twierdzi Paweł Majka, prezes lubelskiego trzecioligowca.

Właścicielem klubu, który od sześciu sezonów bezskutecznie próbuje wywalczyć awans do drugiej ligi jest gmina Lublin. - Swoją analizę braku awansu w poprzednim sezonie mogę wskazać w kilku słowach. Wydaje się, że nie doceniliśmy naszych przeciwników z mniejszych ośrodków. Z nimi zazwyczaj gra nam się bardzo trudno. Motor łatwiej sobie radzi z drużynami, które prowadzą otwartą grę – diagnozował Majka, jeszcze przed wyjazdem zespołu na mecz z Jutrzenką Giebułtów (lublinianie przegrali 0:1 z drużyną ze wsi, w której mieszka niespełna 1200 osób).

Sytuacji klubu przyjrzeli się również lubelscy radni, którzy niedługo będą debatować nad budżetem miasta na 2020 rok i wysokością dotacji dla piłkarzy Motoru. W ostatnich dwóch latach spółka otrzymywała po 2 miliony złotych.

[polecane]19197749;1[/polecane]

- Problemem Motoru są zmieniający się nieustannie trenerzy, a wraz z nimi zmieniający się zawodnicy, bo każdy trener ma inną koncepcję. Trudno wtedy osiągnąć integrację w grupie. Zawodnicy po roku, dwóch odchodzą, a przychodzą następni, którzy nie czują się związani z Lublinem i nie są zainteresowani awansem – uważa radny Zdzisław Drozd.

Mirosław Hajdo pracę w Lublinie rozpoczął w lipcu, a na ławce trenerskiej zastąpił Roberta Góralczyka. Szkoleniowiec kolejny raz dokonał dużych przetasowań w kadrze drużyny. Przed sezonem do Motoru dołączyło 11 nowych piłkarzy.
Nowego trenera przedstawił mediom w swoim gabinecie sam prezydent Krzysztof Żuk. – Aby pokazać jaką wagę nadajemy i do kontraktu z trenerem, i najbliższego okresu – mówił wówczas włodarz miasta.

Ligowy bilans Hajdo w Motorze to dwa zwycięstwa, cztery remisy i dwie porażki. Drużyna w ośmiu meczach strzeliła siedem bramek (gorszy wynik mają w lidze tylko dwa inne zespoły). Po sobotniej porażce w Zabierzowie szkoleniowiec oddał się do dyspozycji zarządu klubu.

- Świadomie wybraliśmy trenera Hajdo, z racji jego awansów z zespołem Garbarni. Ta drużyna nie miała wysokiego budżetu, natomiast awansowała z trzeciej do drugiej, a po roku z drugiej do pierwszej ligi. Wydaje nam się, że sztab szkoleniowy jest optymalny. Jest w nim także trener Tomasz Jasik, który wcześniej prowadził zespoły w Centralnej Lidze Juniorów. Chcemy, żeby zbierał szlify i może kiedyś będzie trenerem pierwszej drużyny – mówi Majka.

Z kolei radny Dariusz Sadowski uważa, że odpowiedzialność za słabe wyniki pierwszej drużyny nie może spoczywać wyłącznie na trenerze.

- Zarząd zatrudnia trenera na podstawie jego wizji prowadzenia drużyny, więc zarząd również jest odpowiedzialny za kwestie związane z wynikami sportowymi – twierdzi radny. napisał:


- Od kilku lat słyszymy, że Motorowi trudno się gra, bo na Arenie przeciwnicy „gryzą” trawę, a na wjazdach boiska są nierówne. Wystarczy już takich tłumaczeń – dodaje Sadowski.

W środę lubelscy piłkarze, w zaległym spotkaniu, zmierzą się na Arenie (godz. 18) z ostatnim w tabeli Podlasiem Biała Podlaska.

Młodzież na ratunek?


Przed sezonem Motor wypożyczył do innych drużyn (z 3. i 4. ligi) kilku swoich młodzieżowców, którzy niedawno rywalizowali w Centralnej Lidze Juniorów.

- Część z nich jeszcze tylko przez rok będzie miała status młodzieżowca. Nie wszyscy graliby w pierwszej drużynie, więc woleliśmy wypożyczyć ich, żeby ogrywali się w innych drużynach. U niektórych zastrzegliśmy w kontraktach, że jeśli po rundzie jesiennej uznamy, że są nam potrzebni, to wrócą do Motoru – mówi Paweł Majka.

Kapitan Motoru i jeden z najbardziej doświadczonych piłkarzy w zespole, Tomasz Brzyski, chciałby, aby rozwój młodych graczy był stale monitorowany. - Miałbym prośbę do naszych trenerów, żeby jeździli i oglądali tych zawodników. Wtedy po trzech, czterech miesiącach mogliby zdać sprawozdanie pierwszemu trenerowi, czy dany zawodnik nadaje się, żeby wrócić do Motoru, czy lepiej zostawić go jeszcze na wypożyczeniu – mówi 37-letni Brzyski.


Polecamy