menu

Cabaj dla Ekstraklasa.net: Dopisało mi szczęście

13 maja 2013, 21:01 | Mateusz Faderewski

- Rzeczywiście dopisało mi szczęście i udało się bronić te strzały. Natomiast czemu nie zagraliśmy z taką determinacją pierwszej połowy jak drugiej? Nie wiem, być może wtedy zamiast remisu byłaby szansa wygrać - zastanawiał się po meczu z Dolcanem Marcin Cabaj, bramkarz Sandecji Nowy Sącz.

Marcin Cabaj bardzo źle wspomina pobyt w Izraelu
Marcin Cabaj bardzo źle wspomina pobyt w Izraelu
fot. Ryszard Kotowski

Hajdo dla Ekstraklasa.net: Do utrzymania potrzebujemy jeszcze dwóch punktów

Sandecja przez dłuższą część spotkania z Dolcanem tylko się broniła. Remis wywalczony w dantejskim okolicznościach.
Nie powiedziałbym, że przez większą część meczu się broniliśmy. To, że Dolcan stworzył sobie tyle sytuacji, wynikało wyłącznie z tego, że bardzo chcieliśmy strzelić bramkę. Wyprowadzali bardzo groźne kontry i stąd ich sytuacje. Jeżeli chodzi o pierwszą połowę, to bramka gospodarzy dość przypadkowa.

Jakie były kulisy bramki Bartosza Wiśniewskiego?
Ze strzałem Bartka nie miałbym problemu. Arek Czarnecki wślizgiem nabił piłką nogę Wiśniewskiego i piłka wpadła do bramki po rykoszecie. Taka sytuacja nie powinna mieć w ogóle miejsca, gdzie Wiśnia od połowy wychodzi sam na sam z Cabajem.

Gdybym miał wyróżnić kogoś z Sandecji, to właśnie Pana. Świetne parady, szczególnie przy strzale Mateusza Piątkowskiego.
Ja nie wiem jak do końca nazywają się Ci zawodnicy (smiech). Natomiast Dolcan miał mnóstwo okazji sam na sam. Rzeczywiście dopisało mi szczęście i udało się wybronić te strzały. Czemu nie zagraliśmy z taką determinacją pierwszej połowy jak drugiej? Nie wiem, być może wtedy zamiast remisu byłaby szansa wygrać.

Trener Hajdo na konferencji prasowej stwierdził, że sporym osłabieniem był dla was brak Pawła Nowaka.
Na pewno tak. Gdy gra Paweł, nie mamy tylu strat w środkowej części boiska. Potrafi przytrzymać piłkę, odpowiednio ją rozegrać. Natomiast z Dolcanem tych sytuacji nie stworzyliśmy za wiele (chwila zastanowienia). Oddaliśmy dwa strzały. Pierwszy z około trzydziestu metrów, piłka poleciała gdzieś daleko. Drugi oddał Piotrek Giel, którego uderzenie prześlizgnęło się między obrońcami.

Masz świadomość, że najbliższe mecze zagracie o utrzymanie. Goni Stomil, Warta też blisko. Nie za dobrze to wygląda.
Pierwszą rundę zawaliliśmy całkowicie i…

… i? Chcesz powiedzieć, że to, że teraz bronicie się przed spadkiem to wina waszej słabej dyspozycji z jesieni?
Po części tak. Nie chciałbym odkrywać tego jakoś specjalnie, nie chcę negować tego, co zrobili trenerzy. Na pewno nie trafiliśmy gdzieś ze składem, kadra okazała się za słaba. Tak naprawdę graliśmy bez rezerwowych. Przytrafiały nam się kontuzje i kartki. Kilku zawodników nie było jak zastąpić, np. Bartka Wiśniewskiego, zanim od nas odszedł. Mieliśmy dość młody skład jak na pierwszą ligę. Dodam, że kondycyjnie również nie byliśmy przygotowani do jesieni.

Czyli wiosną pewne błędy zostały poprawione?
Tak. Doszło do sporych zmian, bo umówmy się, że z zespołu odeszło ośmiu zawodników. Na ich miejsce przyszło kolejnych ośmiu, niektórzy doświadczeni jak Paweł Nowak (250 spotkań w Ekstraklasie w barwach Wisły, Cracovii i Lechii). Inni młodzi jak Patryk Tuszyński, który grał w Lechii Gdańsk i walczył o miejsce w składzie. Jest także kilku chłopaków, którzy chcą coś udowodnić, np. Arek Czarnecki. Fajny kolektyw się robi. Natomiast przytrafiają nam się słabsze połówki, poprzeplatane znacznie lepszymi. Nie potrafimy ustabilizować formy. Obecnie potrafimy zagrać taką połowę, że pomimo tych sytuacji o których Pan mówił, to my nieustannie dążymy do tej bramki. Nadziewamy się na okrutne kontry, dobrze że są siły na bieganie.

Zgodzi się Pan, że pierwsza liga jest wyrównana i każdy może wygrać z każdym?
Świadczy o tym choćby fakt, że długo i mozolnie zbierały te punkty drużyny z pierwszej trójki. Gdybyśmy na chwilę obecną zrobili tabelę tej rundy, to na pewno bylibyśmy około siódmego miejsca. Spotkań nie przegrywamy, ale też nie wygrywamy. Mecze wyjazdowe kończą się remisami. W Nowym Sączu bywa różnie, przykład meczu ze Stomilem Olsztyn i porażka 0:2. Swoje robią i kartki. Przegraliśmy dwa mecze grając w dużym osłabieniu. Z Zawiszą męczyliśmy się bodajże w dziewiątkę. To samo przytrafiło się w spotkaniu z Arką Gdynia, gdzie przegrywaliśmy 0:1 i dostaliśmy czerwoną kartkę, i musieliśmy grać w dziesiątkę.

Sandecja to zespół, który łapie najwięcej "czerwieni". Wynika to z agresywnego stylu gry?
Myślę, że siedemdziesiąt procent czerwonych kartek, które otrzymaliśmy to są błędy sędziowskie.

Serio?
Musiałbym Pan zobaczyć jak Marcin Makuch w meczu z Arką dostaje czerwoną kartkę i sędzia dyktuje rzut karny. Zawodnicy jednej i drugiej drużyny zwyczajnie na siebie wpadli. A tam nie było mowy o żadnym faulu! Innym przykładem jest mecz z Zawiszą i sytuacja, gdzie z muru rywale wyrzucają Maćka Bębenka. Nieszczęsny wpadł pod piłkę i dostał żółtą kartkę. Drugą otrzymał za to, że przy wyprowadzaniu kontry został sfaulowany, a sędzia odebrał to jako symulację faulu. To są śmieszne kartki, po których sędziowie przyznają się, że popełnili błąd, ale niesmak pozostaje. Z naszej strony nie ma żadnej agresji.

Plany Marcina Cabaja na najbliższe miesiące to pozostanie w Sandecji czy zmiana otoczenia?
Nie ma sensu na miesiąc przed zakończeniem rozgrywek zawracać sobie tym głowy.

Ale nie ukrywasz, że masz większe ambicje niż gra w 1. lidze.
Gram w tej lidze niecały rok, po powrocie z tego nieszczęsnego Izraela…

Czy było aż tak niebezpiecznie jak podają media?
Oj było, proszę mi uwierzyć. Mieszkałem czterdzieści kilometrów od Strefy Gazy. Pobliskie miasteczka, które znajdowały się w pobliżu tej granicy były ostrzeliwane. Izraelczycy przyzwyczaili się, że świat jest głuchy na ich apele i wołanie. Media bagatelizują sprawę i nie pokazują tego, co rzeczywiście tam się dzieje.

* Marcin Cabaj w sezonie 2011/2012 przez pół roku występował w Hapoel Beer Szewa. Rozegrał sześć spotkań.

Rozmawiał w Ząbkach Mateusz Faderewski / Ekstraklasa.net.


Polecamy