menu

Być jak Steven Gerrard. Jordan Henderson zastąpi legendę The Reds?

12 marca 2015, 20:14 | Michał Karczewski

Latem 2012 roku Brendan Rodgers chciał oddać go do Fulham jako część oferty za Clinta Dempseya. Ostatecznie pozostał na Anfield Road. Dziś wicekapitan The Reds jest na najlepszej drodze do przejęcia opaski po legendzie Liverpoolu, Stevenie Gerrardzie. Jordan Henderson, piłkarz, który sprzeciwił się światu.

Gdy 20-letni Jordan Henderson przybył na Anfield Road, wielu ekspertów chwytało się za głowę. Szczególnie, że za transfer Anglika Liverpool zapłacił około 16 milionów funtów, a suma ta mogła urosnąć do 20 milionów, jeśli piłkarz wypełniłby zapisane w umowie cele.

Cała historia transferu Hendersona przemieniła się w swego rodzaju anegdotę, gdyż władze Sunderlandu słysząc o wstępnym zainteresowaniu Liverpoolu swoim graczem, miały wycenić go na 4,5 milina funtów, by po kilkunastu godzinach otrzymać ofertę z Anfield Road opiewającą na 16 milionów plus bonusy. Na Stadium of Light zapanować miał szał radości.

Początki Hendersona w Liverpoolu nie były łatwe. Ustawiany przez ówczesnego managera zespołu z Anfield Road, Kenny'ego Dalglisha najczęściej na prawym skrzydle, nie mógł do końca odnaleźć się w klubie oraz na boisku. Debiutujący sezon zakończył jednak zdobyciem Pucharu Ligi Angielskiej i grą w finale Pucharu Anglii, jednak Liverpool nie zdołał zakończyć ligi w czołowej czwórce, co przyczyniło się do zwolnienia Dalglisha.

Wraz z przyjściem Brendana Rodgersa do Liverpoolu, pozycja Hendersona w drużynie mocno podupadła. Do tego stopnia, że młody Anglik miał wchodzić w skład oferty za napastnika Fulham Londyn, Clinta Dempsey'a. Z transakcji jednak nic nie wyszło i były gracz Sunderlandu pozostał w The Reds. Sezon 2012/13 był dla Hendersona jak i dla całego zespołu trudny. Kampania upłynęła pod znakiem zmiany filozofii gry, co zaowocowało zakończeniem ligi dopiero na 7. miejscu.

Jednak ciężka praca zespołu nad przystosowaniem się do nowego stylu przyniosła nadspodziewane efekty w następnym sezonie. Także w przypadku Jordana Hendersona. Anglik stał się centralną postacią zespołu, brylując w środku pola obok Stevena Gerrarda, a Liverpool otarł się o mistrzowski tytuł. Jak twierdzi wielu ekspertów jednym z powodów braku tytułu była nieobecność Hendersona w dwóch z trzech ostatnich spotkań sezonu (pauzował za czerwoną kartkę).

Po zakończeniu kampanii z klubu odszedł Daniel Agger, więc Rodgers musiał znaleźć nowego wicekapitana. Funkcja ta przypadła Hendersonowi, głównie ze względu na coraz większy wpływ wywierany na grę, a przede wszystkim na rosnącą z roku na rok pozycję w zespole, co podkreśla sam menedżer Liverpoolu.

Choć The Reds przez pierwszą połowę obecnego sezonu nie zachwycali, głównie z powodu odejścia Suareza i kontuzji Sturridge'a, to jednak gra i wyniki Liverpoolu polepszając się z każdym miesiącem. Duża w tym zasługa Hendersona, który wielokrotnie pod nieobecność Kapitana przewodził zespołowi. Co ciekawe w obecnym sezonie młody Anglik coraz bardziej przypomina Stevena Gerrarda. Henderson czerpie od ikony Anfield Road garściami. Długie, dokładne podania na skrzydła lub w pole karne do atakujących oraz atomowe strzały z dystansu. Te wszystkie atuty są już w repertuarze zagrań byłego gracza Sunderlandu. Atuty, których uczył się od najlepszego nauczyciela. Stevena Gerrarda.

Po opadnięciu kurzu po ogłoszeniu decyzji o odejściu Stevena Gerrarda, zaczęto zastanawiać się kto przejmie opaskę kapitańską po legendzie Liverpoolu. Największe szanse ma na to Henderson. Piłkarz, którego we wrześniu 2012 roku na Anfield Road miało już nie być.


Polecamy