menu

Bezbramkowy remis w Bielsku-Białej. Podbeskidzie i Zawisza zapomniały jak się celnie strzela

8 grudnia 2013, 17:18 | Jakub Seweryn

Niezbyt wiele emocji dostarczył kibicom zgromadzonym na Stadionie Miejskim w Bielsku-Białej pojedynek Podbeskidzia z Zawiszą Bydgoszcz. Obie drużyny miały sporo sytuacji podbramkowych, ale żadnej z nich nie zamieniły na bramkę.

Przed dzisiejszym spotkaniem zdecydowanym faworytem był bydgoski Zawisza, który w środku tygodnia bezlitośnie rozbił na własnym stadionie Piasta Gliwice aż 6:0. Co ciekawe, bydgoszczanie są drugą drużyną w tym sezonie Ekstraklasy, która potrafiła osiągnąć taki wynik. Pierwszą była Jagiellonia, która rozgromiła chorzowski Ruch, a w kolejnej kolejce… przyjechała do Bielska-Białej. Wtedy Podbeskidzie przegrało z ekipą z Białegostoku 0:1, ale teraz Górale mogli mieć więcej powodów do zadowolenia, nawet pomimo czwartkowej porażki w arcyważnym starciu z Zagłębiem Lubin 2:3. Zespół Leszka Ojrzyńskiego bowiem bardzo dobrze ostatnio spisywał się u siebie, gdzie potrafił pokona Legię Warszawa i Lechię Gdańsk oraz zremisować po niezłej grze z Lechem Poznań, Ruchem Chorzów oraz Wisłą Kraków.

W ekipie gości, trener Ryszard Tarasiewicz musiał dokonać tylko jednej wymuszonej zmiany, bowiem zawieszonego za żółte kartki Herolda Goulona musiał zastąpić Brazylijczyk Hermes. Ponadto w miejsce Vahana Gevorgyana oraz Luisa Carlosa od pierwszej minuty grali Bernardo Vasconcelos i wracający do Bielska-Białej Sebastian Ziajka. Więcej roszad kadrowych miało miejsce w Podbeskidziu, gdzie niespodziewanie po kontuzji wrócił do gry Damian Chmiel. Oprócz niego, w wyjściowym zestawieniu Podbeskidzia znaleźli się Mateusz Kupczak, Błażej Telichowski, Adam Deja i Dariusz Kołodziej. Leszek Ojrzyński nie mógł bowiem skorzystać z zawieszonego Marka Sokołowskiego oraz kontuzjowanego Tomasza Górkiewicza.

Pierwszy kwadrans spotkania należał do gospodarzy, bowiem dwukrotnie blisko zdobycia gola był Fabian Pawela. Napastnik Podbeskidzia najpierw w idealnej sytuacji z trzech metrów posłał piłkę wprost w Wojciecha Kaczmarka, a chwilę później po jego strzale głową futbolówkę zmierzającą do bramki bydgoszczan wybił jeden z obrońców gości. Niebiesko-czarni odpowiedzieli akcją indywidualną Sebastiana Ziajki, który świetnie poradził sobie przy linii końcowej z Mateuszem Kupczakiem, ale z ostrego kąta nie potrafił już pokonać Richarda Zajaca. W tym momencie piłkarskie emocje praktycznie się skończyły, a oba zespoły skupiły się na faulowaniu przeciwników i nic więc dziwnego, że do przerwy w Bielsku-Białej był bezbramkowy remis.

W drugiej części gry piłkarze już znacznie bardziej skupili się na grze w piłkę i lepiej to wychodziło gospodarzom, którzy stwarzali dużo groźniejsze sytuacje pod bramką rywala. W 58. minucie na strzał przewrotką zdecydował się Mateusz Kupczak, ale piłka o centymetry minęła bramkę Kaczmarka. Zawisza miał równie dużo szczęścia osiem minut później, kiedy to o włos od zdobycia bramki był Błażej Telichowski, którego uderzenie głową trafiło tylko w słupek. Bydgoszczanie pierwszą okazję do zdobycia gola w drugiej połowie stworzyli na dwanaście minut przed końcem spotkania. Podopieczni Ryszarda Tarasiewicza bardzo ładnie rozegrali piłkę po obwodzie i ta trafiła w pole karne do Luisa Carlosa, który jednak uderzył zbyt lekko, by pokonać Zajaca. Jeszcze w samej końcówce bramkarz Podbeskidzia okazał się małym bohaterem swojej drużyny, zatrzymując w polu karnym Vasconcelosa.

Spotkanie ostatecznie zakończyło się bezbramkowym remisem, co sprawia, że obie drużyny utrzymały swoje lokaty sprzed rozpoczęcia pojedynku. Podbeskidzie nadal znajduje się w strefie spadkowej, z kolei Zawisza utrzymał siódmą lokatę. W ostatniej kolejce ligowej w tym roku zespół z Bydgoszczy podejmie u siebie poznańskiego Lecha, z kolei ekipa Leszka Ojrzyńskiego zmierzy się w Kielcach z Koroną.


Polecamy