menu

Beniaminek z Tychów pokonał Wartę w Poznaniu

4 listopada 2012, 16:01 | Bartek Grzelak

Warta Poznań po raz pierwszy w tym sezonie przegrała ligowy mecz przed własną publicznością. Jej pogromcą okazał się beniaminek z Tychów, który wygrał 1:0 po bramce Mateusza Bukowca. Gospodarze nie zdołali wyrównać. Duży wpływ na taki stan rzeczy mogła mieć czerwona kartka dla Łukasza Grzeszczyka.

GKS Tychy zdobył komplet punktów w Poznaniu
GKS Tychy zdobył komplet punktów w Poznaniu
fot. Arkadiusz Ławrywaniec/Dziennik Zachodni

W niedzielne popołudnie pogoda w Poznaniu sprzyjała grze w piłkę co przyciągnęło sporą, jak na tę porę roku i rangę spotkania, liczbę kibiców. Od pierwszego gwizdka do ataku ruszyła Warta. Poznaniacy starali się odbierać piłkę już na połowie rywali. Nie przekładało się to jednak na sytuacje podbramkowe. Goście raz po raz starali się długim podaniem uruchomić swojego najlepszego strzelca, Marcina Folca.

Pierwszą okazję, która mogła zakończyć się trafieniem, stworzyła sobie Warta. Po przejęciu futbolówki Wichtowski zagrał Pawłowskiemu. Młody skrzydłowy z piłką przy nodze przebiegł niemal połowę boiska. Przebojowy rajd zakończył podaniem do Grzeszczyka. Pomocnik gospodarzy znalazł się w doskonałej sytuacji, ale jego strzał z linii pola karnego przeleciał ponad bramką.

Przed przerwą obudzili się goście. Niewiele brakowało, aby pięknego gola zdobył Rocki. W 38. minucie najstarszy na boisku zawodnik wykonywał rzut wolny z 25 metrów. Jego uderzenie zatrzymało się jednak na słupku. Tuż przed przerwą bramce strzeżonej przez Lisa zagroził jeszcze Babiarz. Pomocnik tyskiego zespołu zauważył, że golkiper „Zielonych” stoi przed polem bramkowym i zdecydował się na przerzucenie futbolówki ponad nim. Mimo, iż do bramki było około 35 metrów to jednak strzał był bardzo precyzyjny i tylko centymetry sprawiły, że ostatecznie futbolówka znalazła się poza światłem bramki.

Po przerwie obudzili się gospodarze. Zaczęli grać szybciej, mądrzej poruszali się po boisku. Niemal natychmiast przyniosło to efekt. Prostopadłe podanie Grzeszczyka trafiło pod nogi Bartoszaka. Napastnik Warty popędził w stronę bramki, znalazł się sam na sam z Misztalem i… no właśnie, chyba sam nie do końca wiedział czy uderzał czy podawał. Cokolwiek jednak chciał zrobić, zrobił to zbyt lekko i obrońcy nie mieli problemu z wybiciem piłki. Kilka minut później z rzutu wolnego dośrodkowywał Magdziarz. Piłka trafiła na głowę Wichtowskiego, który skierował ją wprost w ręce bramkarza gości.

Wydawało się, że to podopieczni Czesława Owczarka za moment zdobędą bramkę. Jednak w 65. minucie przez nikogo nie atakowany Mysiak zagrał na tyle niecelnie, że piłka trafiła pod nogi Chomiuka. Ten popędził w stronę bramki Warty, nawinął Mysiaka i uderzył po długim rogu. Futbolówkę z najwyższym trudem odbił Lis, ale na niewiele się to zdało bowiem w miejscu, w które spadła piłka stał Bukowiec, który spokojnie skierował ją do bramki.

Dwie minuty po tym zdarzeniu Warta otrzymała kolejny cios. W zasadzie cios otrzymał Babiarz, a wyprowadził go Grzeszczyk w walce o górną piłkę. Arbiter nie miał wątpliwości i wyrzucił piłkarza Warty z boiska. Mimo gry w osłabieniu, gospodarze dążyli do wyrównania. Nie potrafili się jednak przebić przez dobrze dysponowaną defensywę tyszan.

Tymczasem GKS starał się kontrować. Strzelali Folc oraz Chomiuk, ale nie były to na tyle dobre uderzenia, by zaskoczyć Lisa. Do końca meczu Warta starała się zmuszać rywala do błędu. Podopieczni Piotra Mandrysza wybijali jednak niemal każdą wrzutkę we własne pole karne.

GKS zagrał kolejny bardzo dobry mecz i zasłużenie zdobył trzy punkty. Z kolei Warta po raz pierwszy przegrała mecz na własnym boisku. Zawiedli przede wszystkim piłkarze ofensywni co na pomeczowej konferencji przyznał trener Owczarek. Szkoleniowiec Warty zdradził także, że posypią się kary finansowe. Czy to pomoże „Zielonym” wrócić na zwycięską ścieżkę?


Polecamy