menu

Bartosz Szcząber: W Sole Oświęcim, mimo młodego wieku, stał się uniwersalnym piłkarzem [ZDJĘCIA]

26 czerwca 2018, 10:38 | Jerzy Zaborski

Rozmowa z 20-letnim BARTOSZEM SZCZĄBREM, który w trzecioligowej Sole Oświęcim zdobywał seniorskie doświadczenie

[b]Bartosz Szcząber[/b] rozwinął się w Sole Oświęcim
fot. Fot. Jerzy Zaborski
[b]Bartosz Szcząber[/b] (z piłką), w roli bocznego obrońcy często podłączał się akcji ofensywnych Soły, imponując dobrymi podaniami w pole karne.
fot. Fot. Jerzy Zaborski
[b]Bartosz Szcząber[/b] tym razem w roli środkowego pomocnika
fot. Fot. Jerzy Zaborski

fot. Fot. Jerzy Zaborski
1 / 4

- Jest pan jednym z tych, który w pełni wykorzystał w Sole Oświęcim swoją szansę. Grał pan na kilku pozycjach i ze swoich obowiązków wywiązał się znakomicie...

- Wiosna była dla mnie pracowita, ale też i owocna. Jestem nominalnym środkowym pomocnikiem, ale w Sole najczęściej występowałem na prawej obronie. Byłem też środkowym defensorem. Kilka pojedynków zaliczyłem też na swojej nominalnej pozycji. Czego może chcieć więcej chłopiec wchodzący w seniorskie granie (śmiech).

- Czy potrzebował pan dużo czasu na zaaklimatyzowanie się na prawej obronie?

- Szybko poczułem, że to może być także coś dla mnie. Przecież już w drugim meczu wiosny, w Radzyniu Podlaskim przeciwko Orlętom, po moim podaniu Radek Syguła zdobył wyrównującą bramkę, dającą nam pierwszy punkt na trzecioligowych boiskach.

- A środek obrony? To już zupełnie coś innego niż gra na skrzydle?

- Jeśli na środku bloku defensywnego miałbym mieć jakieś obawy, to tylko ze względu na wzrost. W innych drużynach na tej pozycji zazwyczaj występują potężnie zbudowani zawodnicy, co przy moich 179 cm nie musi być atutem. Jednak na boisku nie liczą się tylko warunki fizyczne. Byłem doceniany przez trenera za dobre podania przy wyprowadzaniu akcji. Na stoperze zagrałem kilka razy, zastępując pauzującego za kartki Mateusza Pańkowskiego, kiedy z gry zrezygnował inny ze stoperów, Gaspar Repa. Mogę być zadowolony z tego, że po rundzie wiosennej w barwach Soły Oświęcim stałem się bardziej uniwersalnym zawodnikiem. Teraz wszystko jest w moich rękach, żeby na dobre zaistnieć w seniorskim futbolu. Najpierw trzeba mieć marzenia, żeby potem móc je realizować. Trzeba też pomagać szczęściu, a gra w Sole, w trudnych warunkach organizacyjnych, wymagała pewnych wyrzeczeń.

- Jest pan wychowankiem Astry Spytkowice, klubu położonego na ziemi wadowickiej...

- Owszem, ale można powiedzieć, że jestem takim naturalizowanym krakowianinem (śmiech). Po skończeniu szkoły podstawowej trafiłem do Hutnika Kraków, w którym spędziłem sześć lat. Trafiłem tam dzięki dobrej postawie w kadrze zachodniej Małopolski w turniejach młodzieżowych. Miałem oferty także z Wisły Kraków i Cracovii, ale wybrałem Hutnika, bo tam mogłem współpracować z Łukaszem Terleckim, który prowadził kadrę Małopolski, a z czasem i w niej występowałem. Chciałem przede wszystkim grać, a w Hutniku miałem taką możliwość.

- W Hutniku zaistniał pan na szczeblu centralnym w rozgrywkach młodzieżowych...

- W barwach AP Progres Kraków, który na mocy pewnych zmian, został wydzielony z Hutnika, stając się jego filialnym klubem, zdobyłem z kolegami trzecie miejsce w juniorach młodszych, za Lechem Poznań i Górnikiem Zabrze. Cały sezon zagrałem w CLJ. W juniorach starszych występowałem w środku pomocy, kończąc sezon z 4 golami i 8 asystami.

- Które ze spotkań w CLJ najbardziej utkwiło panu w pamięci?

- Wygrany na wyjeździe z krakowską Wisłą 3:1. Strzeliłem w nim bramkę oraz zaliczyłem asystę. W rewanżu wygraliśmy 1:0, ale wtedy obyło się bez indywidualnych „laurek”.

- Miniony sezon rozpoczynał pan jednak w pierwszoligowym Rakowie Częstochowa...

- Chcąc się rozwijać, czułem, że muszę spróbować swoich sił wyżej. Trenowałem z pierwszym zespołem, ale meczu na zapleczu ekstraklasy nie zagrałem. Miałem okazję występować głównie w rezerwach częstochowskiej drużyny, występujących w grupie pierwszej IV ligi śląskiej. Chciałem jednak występować choćby szczebel wyżej, dlatego zimą przeniosłem się do Oświęcimia.

- Czy podejście z wielką pasją do futbolu jest w pana przypadku dziedziczne?

- Nie. Jestem pierwszy w rodzinie, który na poważnie zajął się futbolem. Tata w grupach młodzieżowych kopał w Orle Ryczów. Do piłki trafiłem dzięki starszemu bratu, Maksymilianowi, który trenował w rodzinnych Spytkowicach, jednak zakończył grę w wieku juniora. Z dwóch młodszych braci jeden zaczyna fascynować się futbolem. Muszę być dla niego przykładem do naśladowania. To może być dla mnie bardziej stresujące niż walka o zaistnienie w seniorskiej piłce.

Follow @sportmalopolska

Sportowy24.pl w Małopolsce