Bartosz Iwan szanuje Górnika Zabrze, ale kciuki będzie trzymał za Wisłę Kraków
– Sprawa jest oczywista. Kibicował będę Wiśle. Jestem jej wychowankiem. Jak tylko mam okazję, wsiadam w samochód i jadę do Krakowa na mecz, żeby kibicować „Białej Gwieździe” – mówi przed niedzielnym meczem Górnika Zabrze z Wisłą Kraków Bartosz Iwan, wychowanek krakowskiego klubu, ale też były piłkarz Górnika.
fot. Lucyna Nenow
– W niedzielę Górnik Zabrze podejmuje Wisłę Kraków. Dla Pana to pewnie miła sytuacja, że dwa bliskie pańskiemu sercu kluby stoczą bój o europejskie puchary.
– Na początek chcę sprostować jedną rzecz. Jedyny klub, jaki jest w moim sercu to Wisła Kraków. Do Górnika Zabrze mam wielki szacunek i sentyment. Grał tam mój tata, grałem ja, spędziłem w tym klubie wiele bardzo przyjemnych chwil. Tak, jak już jednak wcześniej powiedziałem, w sercu mam tylko Wisłę!
– Taką odpowiedzią uprzedził Pan moje kolejne pytanie, komu będzie kibicował w niedzielę.
– Sprawa jest oczywista. Kibicował będę Wiśle. Jestem jej wychowankiem. Jak tylko mam okazję, wsiadam w samochód i jadę do Krakowa na mecz, żeby kibicować „Białej Gwieździe”. Teraz też mam wielką nadzieję, że na bardzo ciężkim terenie w Zabrzu Wisła odniesie zwycięstwo, co przy korzystnym wyniku spotkania w Białymstoku da jej awans do europejskich pucharów.
– Dla Pana jest to zaskoczenie, że Wisła tak dobrze radzi sobie w grupie mistrzowskiej i że do końca ma szanse na europejskie puchary?
– Jestem trochę tym zaskoczony, tym bardziej, że nie do końca gra Wisły wygląda tak, jak ja sobie to wyobrażam. „Biała Gwiazda” gra w kratkę, brakuje mi powtarzalności w tym zespole. Jeden mecz jest dobry, kolejny słabszy, choć trzeba przyznać, że ostatnia seria, trzy wygrane i jeden remis, robią wrażenie. Inna sprawa, że Wisła miała trochę szczęścia. Szczególnie w Białymstoku, gdzie moim zdaniem Jagiellonia była lepszym zespołem. To jednak wiślacy potrafili postawić kropkę nad „i”. To było bardzo ważne zwycięstwo, bo utrzymało Wisłę w grze o europejskie puchary. Żeby nie było jednak, że tylko krytykuję, widzę również w grze krakowian wiele pozytywów. Bardzo mi się podoba np. Zoran Arsenić. I oczywiście Carlitos, który moim zdaniem stanowi na ten moment siedemdziesiąt procent wartości drużyny.
– A zgodzi się Pan z tezą, że skuteczna gra Wisły w rundzie finałowej, to również pokłosie poprawy gry defensywnej całego zespołu?
– Coś w tym jest, bo w piłce nożnej gra defensywna to podstawa. Najpierw trzeba zabezpieczyć własną bramkę i wtedy meczu się nie przegra. A jak się mam z przodu takiego napastnika jak Carlitos, to można być pewnym, że okazje będą i że przynajmniej jedną bramkę w meczu się strzeli. Wisła rzeczywiście poprawiła organizację gry obronnej. Widać, jak krakowianie skracają pole gry, jak potrafią zawęzić przestrzenie między formacjami. Miło się na to patrzy. To czego jeszcze bym sobie życzył, to żeby więcej było kreatywności w grze do przodu. Przydałoby się też więcej gry wysokim pressingiem. Wtedy wyglądałoby to jeszcze bardziej efektownie.
– Przy takiej grze Wisły, jak w ostatnich spotkaniach, można zadać sobie pytanie, kto w niedzielę pierwszy się otworzy? Górnik też przecież woli przyjąć rywala na swojej połowie, żeby wyprowadzić zabójczą kontrę.
– Ja przede wszystkim spodziewam się bardzo dobrego spotkania. Myślę, że może paść sporo bramek. Trudno wskazać jednoznacznie faworyta. Górnik będzie grał pod presją swoich kibiców. Będzie pewnie pełny stadion. Jeśli jednak Wisła wejdzie dobrze w mecz, tak jak choćby w Kielcach, to odniesie zwycięstwo.
– Górnik stawia przede wszystkim na młodych Polaków, Wisła bardziej na zaciąg zagraniczny. Który model budowy zespołu bardziej się Panu podoba?
– Jeśli mam być szczery, to bardziej podoba mi się polityka Górnika. Postawiono tam na zdolnych chłopców, często z regionu. W Wiśle proporcje są na razie na korzyść obcokrajowców, ale mam nadzieję, że w niedługim czasie ta tendencja się zmieni. Chciałbym, żeby trochę wychowanków jak najszybciej weszło do składu „Białej Gwiazdy”.
– Smaczku niedzielnemu meczowi dodaje rywalizacja o koronę króla strzelców. Na chwilę obecną Carlos Lopez ma 24 gole, a Igor Angulo 22. Myśli Pan, że napastnik Górnika jest jeszcze w stanie dogonić wiślaka?
– Nie sądzę. Myślę, że królem strzelców zostanie Carlitos. Tak jak mówiłem wcześniej, to bardzo mocny punkt zespołu i wierzę, że w niedzielę dorzuci coś jeszcze do swojego dorobku. Hiszpan ma ogromny luz w grze. Można nacieszyć oko, patrząc na to, co robi na boisku.
– Wybiegając nieco do przodu, gdyby Górnikowi lub Wiśle Kraków udało się awansować do europejskich pucharów, jakie perspektywy widzi Pan w kontekście starciu w Europie?
– Cóż, perspektywy nie rysują się w różowych kolorach, bo żeby w Europie zaistnieć potrzeba dużo pieniędzy i wzmocnień, a z tym w obu klubach na razie jest krucho. Jeśli chodzi o Wisłę, to życzyłbym sobie, żeby pojawił się wreszcie poważny inwestor, który wyłoży duże pieniądze. Chciałbym, żeby „Biała Gwiazda” znów mogła świecić pełnym blaskiem, żeby co roku walczyła o mistrzostwo Polski.
– Bez względu na to, jak zakończy się rywalizacja w ekstraklasie, chyba zarówno w Górniku, jak i Wiśle już teraz mogą mówić o udanym sezonie?
– Na pewno. Przypomnę, że w poprzednim sezonie Górnik wczesną wiosną miał małe szanse na awans do ekstraklasy. A tu proszę, dzisiaj zabrzanie świetnie sobie w niej radzą. Wisła też zrobiła postęp w porównaniu do poprzedniego sezonu. Szczególnie jeśli spojrzymy na grę w grupie mistrzowskiej. Trzeba tylko postawić teraz kropkę nad „i”, awansując do europejskich pucharów. Wierzę, że Wisła wygra w Zabrzu, a Jagiellonia pokona Wisłę Płock i wszystko skończy się dla „Białej Gwiazdy” pomyślnie.
– Na koniec chciałbym zapytać, co słychać u Pana? Dalej pracuje Pan przy reprezentacji Polski U-18?
– Tak, nic się nie zmieniło.
– W orbicie waszych zainteresowań jest więcej piłkarzy Górnika niż Wisły, prawda?
– Zgadza się. W tym momencie, jeśli chodzi o Wisłę, to można mówić jedynie o Kacprze Laskosiu. Natomiast z Górnika powoływani byli Wojciech Hajda, Daniel Liszka czy Bartosz Bartczuk. W Zabrzu, jeśli chodzi o młodzież, to dobrze wygląda, a co najważniejsze ci młodzi chłopcy są systematycznie wprowadzani do pierwszego zespołu. Myślę, że to jest przyszłość Górnika. Tym bardziej, że już wiadomo, że za moment odejdzie Damian Kądzior, pewnie również Rafał Kurzawa. Nie wiadomo, co będzie z Szymkiem Żurkowskim. Jestem jednak pewien, że trener Marcin Brosz ze swoim sztabem już pracują nad tym, żeby uzupełnić braki.